Właściwie to tego tekstu mogłoby nie być. Muzułmańscy fanatycy atakują już tak często, że te tragedie zdążyły nam całkiem spowszednieć. Nad tą ostatnią, w Manchesterze, też wielu z nas przeszło do porządku dziennego, uznając ją za coś tak normalnego jak wiosenne powodzie czy letnie susze. Po prostu od czasu do czasu któryś z naszych sympatycznych, muzułmańskich sąsiadów, może nawet przyjaciół albo kolegów ze szkoły, postanawia upuścić trochę krwi ze zdrowego, wielokulturowego społeczeństwa. Ktoś stwierdził nawet uspokajająco, że za czasów IRA było znacznie gorzej. Katolicy znów okazali się gorsi od braci muzułmanów. Nie ma odrobiny sarkazmu w tym brataniu. Wiem, co mówię, bo w przeciwieństwie do dyżurnych obrońców dialogu z islamem i ich fanatycznych przeciwników nawołujących do bezwzględnej rozprawy z islamistami mam pewne pojęcie o muzułmanach. Mam przyjaciół w pakistańskiej dzielnicy Leyton w północnym Londynie i bardzo dobre wspomnienia z kontaktów z wyznawcami Proroka w Strefie Gazy, Iraku, Afganistanie, Indonezji i wielu innych miejscach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.