Francuskie dąsy na Rosję były ważnym elementem prezydenckiej kampanii nad Sekwaną. Jej zwycięzca, Emmanuel Macron kreował się na zdecydowanego przeciwnika Moskwy. Padały oskarżenia o ingerowanie w kampanię wyborczą. Wbrew opinii większości wyborców i politycznych rywali z lewej i prawej strony Macron zapowiedział też, że utrzyma sankcje wobec Rosji za inwazję na Ukrainę. Starając się za wszelką cenę odróżnić od głównej rywalki, finansowanej przez Kreml Marine Le Pen, uderzył także w Polskę, zrównując, ku zgrozie PiS, prezesa Kaczyńskiego i jego sojusznika Viktora Orbána z reżimem Putina jako głównymi stronnikami Le Pen. W polityce mało kto dziś żywi dłużej urazy, dlatego i ta zniewaga poszła w niepamięć. Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu z Macronem na szczycie NATO w Brukseli mówi o nowym rozdziale w relacjach z Francją, obrażoną na rząd w Warszawie choćby za rezygnację z zakupu caracali. – Jest duże otwarcie ze strony pana prezydenta Macrona – mówił w Brukseli Duda. Problem w tym, że Macron jest też bardzo otwarty na mniej dla nas korzystne politycznie kierunki. Najlepszym dowodem jest przyjęcie z honorami w Wersalu Putina, który w najważniejszych stolicach Europy traktowany był dotąd z dużym dystansem. Oficjalnie Putin przyjechał na otwarcie wystawy z okazji 300-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych Rosji i Francji, choć wiadomo, że nie o upamiętnianie pełnej pijaństw, orgii i hulanek wizyty cara Piotra I w Paryżu chodzi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.