Mogłoby się wydawać, że tegoroczna ceremonia oscarowa to czasy zamierzchłe. Ale to wtedy – może i upraszczając – hollywoodzki Goliat przegrał z czarnoskórym Dawidem. Typowany na faworyta „La La Land” miał wygrać w cuglach. Naprzeciw niego stanął skromny „Moonlight”, będący praktycznie wszystkim tym, czym „La La Land” nie jest…
Czarny Roland, Scarlett azjatka
Nie brakowało opinii, że Akademia innej decyzji niż ta o zwycięstwie „Moonlight” podjąć nie mogła, że zadecydowały kwestie poprawnościowo-polityczne, a nie artystyczne, bo po ubiegłorocznych dyskusjach – które zbiegły się z ostatnimi miesiącami prezydentury Baracka Obamy – nie miała innego wyjścia. To słowa dla filmu Barry’ego Jenkinsa krzywdzące, bo to kino odważne, osadzone w konkretnym kontekście rasowym i kulturowym, praktycznie pozbawione odniesień do „białej” rzeczywistości równoległej – a na poziomie emocji zrozumiałe dla wszystkich. Co ciekawe, sam film był tylko jedną z paru wyróżnionych przez niezmiennie jednokolorową i męską Akademię propozycji poświęconych czarnoskórym. Pośród nich pojawił się też dokument Raoula Pecka „Nie jestem twoim murzynem”, który nareszcie można obejrzeć także u nas. Dokument ten, będący filmowym zapisem niedokończonego manuskryptu pisarza i aktywisty Jamesa Baldwina, widzianym przez pryzmat życiorysu trzech jego przyjaciół – Malcolma X, Martina Luthera Kinga i Medgara Eversa – szkicuje historię rasizmu, która według samego Baldwina jest sprzężona z historią Ameryki.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.