Jeszcze niedawno wydawało się, że długo trzeba będzie czekać, by odruchową reakcją opinii publicznej na ujawnienie molestowania nie było podważanie wiarygodności ofiary. Między innymi z tego właśnie powodu rzadko ujawnia się przypadki molestowania. Trzeba pokonać nie tylko wewnętrzny opór przed przyznaniem się do bycia ofiarą, ale i mieć w sobie gotowość na ostrzał. Dobro sprawcy w ocenie środowiskowej było dotychczas zazwyczaj stawiane na pierwszym miejscu. Tekst „Papierowi feminiści”, opublikowany w zeszłym tygodniu w „Codzienniku Feministycznym” pokazał, że dokonał się przełom. Proces zmiany postaw doszedł do kluczowego momentu: po raz pierwszy w publicznej przestrzeni powszechnie dano wiarę ofiarom. Zdarzały się oczywiście wątpliwości, pomruki pytających o dowody, ale najbardziej widoczna reakcja to poważne potraktowanie słów pokrzywdzonych. Przypomnijmy, że autorki opisały ordynarne, seksistowskie komentarze, wymuszanie kontaktu fizycznego, seksu, uzależnianie od niego perspektywy awansu, przemoc fizyczną, a nawet gwałt w wykonaniu, jak to określiły, „czołowego lewicowego publicysty” oraz ważnego redaktora dużej gazety. Na koniec napisały: „Jakubie Dymku, Michale Wybieralski, nie chcemy takich feministów, nie chcemy takiej lewicy”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.