Ironman to bardzo wymagający triatlon. Na czym polega cała trudność?
Pełen dystans Ironmana to 3,8 km pływania w wodach otwartych, następnie 180 km jazdy na rowerze i wreszcie bieg maratoński. Ale to jest zabawa dla najbardziej zaawansowanych zawodników. Najpopularniejsze są wyścigi na pół, jedną czwartą i jedną ósmą Ironmana, gdzie wszystkie długości dzielimy na dwa, cztery lub osiem. Równie popularna jest tzw. olimpijka, czyli 1,5 km pływania, 40 km na rowerze i 10 km biegu. Najlepiej przyjść 10 czerwca na najbliższe zawody w Warszawie, żeby zobaczyć wszystko na żywo przy okazji Enea IRONMAN 5150 Warsaw. I zarazić się atmosferą tych zawodów.
Czytaj też:
Obalamy największe mity na temat odchudzania
A jak pan się zaraził tym sportem? Od czego się zaczęło?
Od konkretnej potrzeby. Od kiedy pamiętam, lubiłem się porządnie zmęczyć. Bo bez aktywności fizycznej gorzej funkcjonuję w domu, w pracy, źle znoszę stres... Po prostu potrzebuję ruchu, żeby się dobrze czuć. Szukałem więc dla siebie sportu, który da się uprawiać samemu, niezależnie od tego, czy jestem w domu, czy na zdjęciach na drugim końcu Polski. Zacząłem biegać i to mi się spodobało. Nauczyłem się pływać, bo moja córka zapytała, czy mogę ją nauczyć pływać. A ja niestety sam nie umiałem. Szwagier podrzucił myśl, że wystarczy dołączyć do tego rower i będzie triatlon. A że najbardziej motywują mnie duże wyzwania, postawiłem sobie cel: w pół roku ukończyć zawody Enea IRONMAN 70.3 Gdynia. Zaczynając od zera. Było naprawdę ciężko, ale się udało. Zawody dają zastrzyk adrenaliny, endorfin i dobrej energii od kibiców na trasie. A przygotowania pomagają mi się odstresować i uporządkować swój grafik. Czasem naprawdę trudno jest zmieścić trening w napiętym kalendarzu, ale to zmusza do lepszej organizacji czasu.
Ile razy brał pan już udział w Ironmanie?
To mój trzeci sezon i mam za sobą po kilka startów na krótszych dystansach – jednej ósmej, jednej czwartej i połówce. O pełnym dystansie na razie nie myślę. Z wielu względów. Najważniejszy to brak czasu, żeby się odpowiednio przygotować.
Jak więc się pan przygotowuje do wyścigów cząstkowych?
W moim przypadku trening do triatlonu to naprzemienne uprawianie trzech dyscyplin, co zajmuje mi min. 10 godz. w tygodniu. Najlepsi trenują nawet po 20 godz. tygodniowo.
Ma pan jakiś ulubiony trening?
Ten skończony. Na początku przyjemne było tylko bieganie, ale im dłużej uprawiam triatlon, tym bardziej lubię pływanie i rower.
Czytaj też:
Ćwiczenia na odchudzanie w domu. Jak ćwiczyć żeby schudnąć?
Co jest najtrudniejsze w Ironmanie, a co sprawia największą frajdę?
Dla mnie najfajniejsze jest jednocześnie najtrudniejsze – to regularny, coraz bardziej intensywny trening. Wymaga to poświęceń i charakteru, zwłaszcza kiedy za oknem śnieg z deszczem. Ale codzienny trening pozwala mi się wyciszyć i mieć czas tylko dla siebie. I to jest nie do przecenienia.
Czy każdy może się sprawdzić w tym sporcie?
Każdy zdrowy człowiek, który odpowiednio się przygotował. Podkreślam zdrowy, bo triatlon jest sportem bardzo obciążającym i każdy zawodnik powinien się kompleksowo zbadać przynajmniej raz w roku. Ja tak robię. Ale znam też cukrzyków, którzy pod okiem lekarza osiągają dużo lepsze wyniki ode mnie. W triatlonie biorą też udział osoby niepełnosprawne. Amatorsko może ten sport uprawiać wielu z nas w każdym wieku. Tym bardziej że takie imprezy triatlonowe są wspaniale zorganizowane i naprawdę ekscytujące. Wystarczy zobaczyć, jak to wygląda w Warszawie, Gdyni czy innych miastach. Ale ostrzegam, można wsiąknąć...
ROZMAWIAŁA Marta Szuma
© Wszelkie prawa zastrzeżone
Krzysztof Wieszczek – z zawodu aktor, z zamiłowania – triatlonista
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.