MICHAŁ WITKOWSKI
To jest tak jak z muzyką. Nastolatek miesiącami wyczekuje nowego albumu ulubionego zespołu, leci jak poparzony do sklepu, słucha po sto tysięcy razy, wciąż poznaje coś nowego, chce wszystkiego... Czterdziestotrzylatek (a w imieniu tego rocznika mogę się wypowiadać) nie absorbuje już żadnych nowości. W ogóle rzadko słucha muzyki, a jeśli już, to zdecydowanie nostalgicznej i nienowej, przypominającej mu czasy młodości, czyli w przypadku czterdzieści plus, lat 1989-1993. Czyli że ja np. będę słuchał Nirvany. Nawet jak wychodzi nowa płyta niegdyś ukochanego zespołu, wewnętrznie wypalony i zblazowany ów starzec bez wrażliwości nie poleci tego kupić. Obejrzy na YouToubie teledysk promujący główny przebój, stwierdzi, że jest z nimi OK lub nie OK i idzie, a gdzie, to już Wy dobrze wiecie. Niestety, erozja zardzewiałego wraka wrażliwości nie ogranicza się do przytępienia słuchu. Panowie w pewnym wieku nie kupują już (co poważnie odczuwam na swojej kieszeni) kolejnej powieści ulubionego autora. Nawet już przestają śledzić wychodzące nowości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.