Kilka tygodni temu, jeden z europosłów PiS rozmawia z kolegą z polskiego Sejmu. – A co ty właściwie robisz w tej Brukseli? – Zajmuję się absorpcją środków unijnych – żartuje deputowany do europarlamentu. Im bliżej jesieni, kiedy polscy posłowie będą mogli odczuć na swoich kontach obniżenie pensji o 20 proc., tym więcej z nich marzy o przeprowadzce do Brukseli. Rozdźwięk między ich wynagrodzeniami jeszcze się zwiększy: polski parlamentarzysta zarobi po zmianach ok. 8 tys. zł brutto plus dieta. Europoseł – 8 tys. euro, do tego diety, zwrot kosztów podróży i odprawa po zakończeniu kadencji. W ciągu pięcioletniej kadencji można więc sporo odłożyć, co widać w oświadczeniach majątkowych polskich eurodeputowanych. Zwłaszcza ci, którzy zasiadali w Brukseli przez kilka kadencji, zgromadzili pokaźne majątki. – Ale nawet tacy, którzy są jedną kadencję, pokupowali mieszkania, spłacili kredyty czy długi, zmienili samochody – zauważa nasz rozmówca z PiS. Ich kadencja powoli dobiega jednak końca, a kolejka chętnych do Brukseli rośnie z dnia na dzień.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.