Pierwszą kulę przyjął Kurt Küttner, były policjant z Lipska, kierujący dolnym obozem. To tam selekcjonowano ludzi do gazu i tam mieszkali Niemcy i ich żydowscy niewolnicy. W zbudowanej na polecenie komendanta Franza Stangla atrapie stacji kolejowej, na którą zwożono Żydów z całej Polski, więźniowie zajmowali się selekcjonowaniem odebranych ofiarom kosztowności. Strzał padł w chwili, gdy do Küttnera podszedł jeden z blokowych konfidentów, by poinformować esesmana o zawiązanym w obozie zagłady w Treblince spisku. Był to sygnał dla innych powstańców, uzbrojonych w granaty i broń wykradzioną z obozowej zbrojowni, do rozpoczęcia walki. Było ich kilkudziesięciu i żaden z nich nie miał celu innego niż zemścić się na Niemcach i umożliwić ucieczkę kilkuset Żydom, zmuszonym do obsługiwania hitlerowskiej fabryki śmierci. Wielu z powstańców deklarowało, że nie zamierzają nigdzie uciekać, tylko zginą z bronią w ręku, osłaniając biegnących w stronę lasu więźniów. Był 2 sierpnia 1943 r. Obóz w Treblince istniał ledwo rok, ale przez jego komory gazowe Niemcy zdążyli przepuścić już prawie milion ludzi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.