KOMENTARZ. POLITYKA
Reforma Sądu Najwyższego, czyli 30 sekund milczenia
A teraz znajdziemy ideę”./ „Postęp, proszę pana”. / „Ale jaki postęp?”/ „Postępowy. Do przodu”. / „A tył?” / „Tył też do przodu”/ „Ale wtedy przód będzie z tyłu?” / „Zależy, jak patrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu”. / „To jakieś mętne”. / „Ale postępowe, proszę pana”. Czy to świat na opak z „Tanga” Sławomira Mrożka, czy może dialogi z Wiejskiej w czasie forsowania kolejnych zmian w sądownictwie? Coraz trudniej odróżnić. Polityka zawsze była teatrem, sztuką z pogranicza absurdu, groteski, tragifarsy, a czasem greckiej tragedii z nieśmiertelnym chórem potakiwaczy w tle. PiS wprowadza do niej twórczo także elementy pantomimy. Ile da się powiedzieć w 30 sekund (tyle przyznawał posłom komisji przewodniczący Stanisław Piotrowicz)? Niewiele, o czym najlepiej wiedzą reporterzy telewizyjni. Ale można na przykład zgłosić taką poprawkę jak poseł Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej: „Jesteśmy już w krainie absurdu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.