Kampania europejska wchodzi w decydującą fazę. Listy kandydatów zostały zarejestrowane i rozpoczęło się dzielenie pieniędzy – proces budzący tyle samo namiętności, co układanie list wyborczych. W Koalicji Europejskiej awantura o kasę, czyli o przysługujący każdemu kandydatowi limit wydatków, właśnie się rozkręca. Ci, którzy dostali niski limit, chcą się odwoływać, inni liczą na to, że koledzy bez szans na mandaty odstąpią im swoje limity. Cały problem polega na tym, że wydatki na kampanię nie mogą przekroczyć określonego prawem pułapu. A więc poszczególni politycy też nie mogą wydać więcej, niż partia pozwala, bo to grozi odrzuceniem sprawozdania. Rzecz w tym, że – jak twierdzą nasi rozmówcy z Koalicji Europejskiej – szefostwo koalicji, a w praktyce Grzegorz Schetyna, lider PO, ustalając limity wydatków poszczególnych kandydatów, steruje wynikiem wyborczym.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.