Znowu odwiedzili kilkaset polskich restauracji, chociaż ich właściciele za bardzo nie wiedzieli, kiedy dokładnie ich obsługiwali. Obwąchiwali dania, trzymali kęsy jedzenia dłużej od zwykłego klienta, badali zębami twarde i miękkie struktury potraw, końcówką języka smakowali sosy. To nie kontrola sanepidu, lecz inspektorzy z prestiżowego przewodnika Michelin, którzy od dziesięcioleci oceniają najlepsze restauracje na świecie. Pojawiają się ni stąd, ni zowąd: zamawiają, jedzą, płacą, wychodzą i przyznają oceny: gwiazdki (maksymalnie trzy) za pyszne jedzenie, symbole sztućców (maksymalnie pięć) za wnętrze lokalu, obsługę i przystępne menu oraz Bib Gourmand za korzystny stosunek jakości potraw do ich ceny. Ujawniają się tylko raz na samym początku, kiedy pytają właściciela knajpy, czy wyraża zgodę na udział w takim osobliwym badaniu. Do tej pory w Polsce gwiazdki mamy dwie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.