Osadzeni często proszą o kredki, lubią rysować, robią piękne laurki dla swoich dzieci, ozdabiają serduszkami koperty z listami do konkubin, wyklejają je brokatem – opowiada Piotr, wychowawca w zakładzie karnym w środkowej Polsce. – Wydawałoby się, że karczycha, bandziory, a w środku są miękcy jak dzieci. Da się z nimi pracować, żeby wyszli stąd lepsi, tylko trzeba mieć na to czas. Piotr prowadzi dla swoich podopiecznych zajęcia teatralne. Zostaje po pracy, żeby brać udział w próbach. – Mnie się chce, nie czuję, że się poświęcam, lubię tę pracę i mam satysfakcję, gdy widzę, że daje jakieś efekty. Jednak wielu z nas brakuje motywacji, żeby dawać z siebie więcej, niż wymaga umowa o pracę. Łatwiej pracuje się z więźniami, którzy przechodzą terapię, np. uzależnień. Analizują siebie, opowiadają, że byli obrośnięci skorupą, ale wewnątrz są inni i chcą to, co mają w środku, wydobyć na zewnątrz. Nie każdy jednak chce się zmienić, wielu wymaga dużej dawki uwagi, a najgorzej, jeśli na oddziale jest przewaga trudnych przypadków. Wtedy praca z nimi bywa niemożliwa, bo wychowawcy nie mają dla nich czasu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.