Nasza ostatnia rozmowa była po pani pierwszej chemii. Jak sobie pani radzi z rakiem?
Jestem na etapie, o którym mówi się, że jestem wyleczona. Przede mną jeszcze naświetlania i dochodzenie do siebie po chemii. Będąc po polio, odczuwam jeszcze mocniej, jak straszliwie mnie ona osłabiła. Dopiero kilka dni temu zaczęłam chodzić. Mam bóle kończyn i drętwienia. Jestem wyleczona, ale czuję się bardzo źle. Myślę, że to jest przejściowe. Organizm musi stanąć na nogi.
Zaraz po wyleczeniu powiedziała pani, że wierzy w rzeczy niemożliwe, które stają się możliwe. Ale chyba od początku wierzyła pani w wyleczenie.
Byłam o tym przekonana od samego początku. Zresztą lekarze mówili, że przy tym typie raka jest prawie stuprocentowa szansa na wyleczenie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że miałoby być inaczej. Ale nie jest tak różowo, wszystko sobie inaczej wyobrażałam. Spodziewałam się, że kiedy skończę brać chemię, będę mogła już jechać do Brukseli, gotowa do pracy. Okazuje się, że chemia zabiera tyle sił i pozostawia jeszcze tak nieprzyjemne objawy, że potrzeba tego czasu o wiele więcej. Kiedy dzisiaj z panią rozmawiam, to wiem o raku i przebiegu leczenia tak dużo, że wraz z kolegami i koleżankami z mojej ekipy postanowiliśmy przygotować informację na temat leczenia raka.
Czy ma pani poczucie, że przez to, że jest pani politykiem, osobą publiczną, jest pani zobowiązana, by edukować ludzi na temat walki z nowotworem?
Mam poczucie, że choroba mnie do tego zobowiązuje. Wysłuchałam wielu opowiadań różnych pań. Niektóre pisały do mnie na Facebooku. Z niektórymi rozmawiałam, siedząc na chemii, gdy żaliły się, że nie mają się do kogo odezwać. A mają potrzebę opowiedzenia o swojej chorobie. Mnie jest łatwiej dotrzeć do ludzi. Jak w trakcie takiej choroby coś człowieka zaskakuje, to myśli, że to pewnie coś ostatecznego, bo nie było przewidziane. Dlatego uważam, że pacjent powinien wiedzieć najwięcej, jak to jest możliwe, o przebiegu leczenia.
A nie wie?
Nie wie. Pacjent w chorobie nowotworowej potrzebuje nie tylko onkologa. Mnie na przykład po nowotworze bardzo osłabiły się oczy, o wiele gorzej widzę. Potrzebuję więc okulisty. Niezbędny jest też chirurg, bo po operacji wymagana jest opieka pochirurgiczna, która u mnie trwa od 13 sierpnia do tej pory. I tak krążę od chirurga do radiologa. I niczego się nie mogę od nikogo dowiedzieć. Mam polio, więc potrzebuję stałej rehabilitacji. Do tego wszystkiego dochodzi niezbędna pomoc psychologa. Ale nie u nas, bo nikt w naszym szpitalu mi tego nie zaproponował. Po prostu na NFZ psycholog nie jest dostępny. Można sobie prywatnie znaleźć psychologa, żeby chora kobieta mogła porozmawiać, jak się czuje bez włosów, bez piersi, jak powiedzieć o chorobie rodzinie, czy ukrywać chorobę. Takie rozmowy są ludziom potrzebne. Wyobraźmy sobie, jak trudna jest sytuacja matki trójki, dwójki dzieci, która dowiaduje się, że ma raka. Jest jeszcze kwestia leczenia bólu. W moim przypadku, mimo że lekarze się bardzo starali, nie miałam leku, który by ten ból uśmierzał. Cierpiałam przez cały okres podawania chemii.
Polska pod względem leczenia to chory kraj?
Absolutnie to chory kraj. Dostaję co trzy tygodnie zastrzyk, który się nazywa herceptyna. Ostatnio, kiedy przyjechałam po zastrzyk o 9 rano, opuściłam szpital dopiero po 16. W polskiej służbie zdrowia jest fatalna organizacja, bałagan. Ludzie w szpitalu nie wiedzieli, gdzie mają się zgłosić, gdzie czekać, i w końcu tyle to trwało. W tym tygodniu czeka mnie kolejny zastrzyk. Ciekawa jestem, jak to będzie przebiegało, czy też będę siedziała tyle godzin.
Jak reagują ludzie na Janinę Ochojską chorą?
Bardzo serdecznie. Często chcą mnie uściskać, życzą mi, żebym wyzdrowiała. Czasem, jak przechodzę szpitalnym korytarzem, wołają: „Pani Janino, niech się pani trzyma”. To dodaje mi skrzydeł. Bo ludzie na moje wyzdrowienie patrzą z nadzieją, wierząc, że u nich też skończy się dobrze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.