Co się dzieje z PiS, że opozycja już dwukrotnie prawie przyparła was do ściany w Sejmie podczas ważnych głosowań, bo brakowało na sali waszych posłów?
Ale jej się nie udało. Swoją drogą ciekawe, czy prezes Jacek Kurski dziękował już dwóm paniom posłankom z opozycji, że pomogły budżetowi TVP, nie wyjmując z czytników kart do głosowania (śmiech). Ja osobiście gratuluję im, że przyczyniły się do wzbogacenia debaty publicznej w Polsce. Mam nadzieję, że zrobiły to świadomie.
W końcu opozycja wygra jakieś ważne głosowanie. Dlaczego klub PiS zrobił się taki niezdyscyplinowany – rozlazłość drugiej kadencji czy wiara, że zawsze wszystko wam się uda?
My w PiS dobrze rozumiemy polityczną dynamikę drugiej kadencji sprawowania władzy. Natomiast jak zawsze, gdy w grę wchodzi czynnik ludzki, nie wszystko wychodzi idealnie. Trzeba zdyscyplinować posłów i senatorów. Podczas ostatniego posiedzenia Senatu byli wszyscy senatorowie koalicji większościowej, a od nas trzech zabrakło. To się nie może powtórzyć.
W ubiegłym tygodniu zebrał się w Senacie nowy zespół, obrony praworządności.
Nigdy wcześniej w Senacie takiego gremium nie było. Nie mówię nawet o jego politycznym charakterze, ale o sposobie powołania. Ten zespół ma działać permanentnie i oceniać konstytucyjność ustaw. Opozycja, która oskarża nas o naruszanie konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy, właśnie sama to robi. Powołując ten zespół, usiłuje wykonywać, pod egidą władzy ustawodawczej, funkcje Trybunału Konstytucyjnego. To jest uzurpacja, która nie ma nic wspólnego z konstytucyjną organizacją władz państwowych.
Co w tym złego, że senacki zespół będzie badał konstytucyjność ustaw, zanim staną się prawem?
Jak powiedziałem, to naruszenie fundamentalnej konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy, na której opierają się wszystkie zachodnie konstytucyjne demokracje. Ale nawet odkładając na bok zasadniczą niekonstytucyjność zespołu, jego skład oraz przewodnictwo prof. Marka Chmaja, przeciwnika politycznego PiS, wyklucza nawet myśl o bezstronności. Nie mówiąc już o tym, że jego zastępcą miał być mecenas Jacek Dubois, osobisty adwokat marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Kiedy zaprotestowałem na prezydium Senatu, marszałek wycofał się z tego pomysłu, wymawiając się pomyłką na skutek zażywania silnych leków przeciwbólowych. Pojawił się też pomysł dokooptowania do zespołu mecenasa Romana Giertycha i to już chyba nie wymaga jakiegokolwiek komentarza. Również pozostali członkowie prezydium Senatu uznali jednak, że byłoby to cokolwiek niefortunne. Nawiasem mówiąc, w naszej izbie mamy biuro legislacyjne, niezbyt przychylne PiS i naszym ustawom. Jego opinie były często negatywne. Po co zatem kolejne takie gremium? Ten zespół w większości złożony jest z osób, które współpracują z Platformą Obywatelską w ramach Fundacji Państwo Prawa.
To, że ktoś jest nieżyczliwy PiS, chyba nie oznacza, że nie będzie obiektywnie oceniał zgodności ustaw z konstytucją?
Jest to oczywista polityczna uzurpacja i hucpa organizowana przez marszałka, który widzi siebie w różnych ważnych rolach w państwie, w tym jedynego obrońcy demokracji. Powoływane dotąd w Senacie zespoły na całą kadencję dotyczyły wyłącznie spraw polonijnych.
Marszałek Grodzki bardzo interesuje się procesem legislacyjnym. Spotkał się z Komisją Wenecką w sprawie ustawy dyscyplinującej sędziów. Jak pan ocenia to spotkanie?
Krytycznie. Pan marszałek nie powinien zapraszać Komisji Weneckiej, a ona nie powinna zaproszenia przyjmować.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.