Wydawało się, że wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciw nowemu premierowi. Przeciwna Johnsonowi była większość wszechwładnej na Wyspach Izby Gmin, która przez ponad rok – sama niezdolna do określenia przyszłości kraju – dowodziła jednak swej supremacji, blokując wszelkie kroki drugiego już z kolei szefa rządu. W jego własnej partii torysów trwała otwarta irredenta przeciw premierowi, na której czele stanęli politycy tak popularni i wpływowi, jak były kanclerz Philip Hammond czy wnuk Churchilla – sir Arthur Soames. Zawziętą walkę z Johnsonem podjęły brytyjskie sądy, a Sąd Najwyższy pod przewodem sławnej i obdarzonej wielkim autorytetem 74-letniej baronessy Hale of Richmond, wbrew całej angielskiej tradycji ustrojowej, stwierdził nawet „bezprawność, nieważność i bezskuteczność” aktu królowej, która za radą premiera ogłosiła odroczenie prac parlamentu na czas pięciu tygodni. No i oczywiście, od pierwszego dnia rządów Johnsona jego śmiertelnym wrogiem był niemal cały establishment Unii Europejskiej, zakładający, że w końcu upokorzy brytyjskiego premiera, zmuszając go do akceptacji umowy zawartej przez Unię z uległą Theresą May. Czyli tej umowy, z którą Johnson przysiągł Anglikom walczyć na śmierć i życie, bez względu na konsekwencje. Wreszcie na tej liście wrogów Johnsona – last but not least – nie może zabraknąć globalnych mediów, konsekwentnie przedstawiających szefa rządu Brytanii jako niekompetentnego półgłówka albo niebezpiecznego fanatyka.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.