O ile Olechowski odświeża swoją markę, o tyle Jerzy Szmajdziński został wyraźnie wrobiony. Nikt w SLD nie ma złudzeń, że Szmajdziński może osiągnąć choćby niekompromitujący wynik, ale kogoś trzeba było wystawić (wrobić). Przez lata Szmajdziński unikał ryzykowania własnej twarzy w krytycznych dla Sojuszu momentach (w przeciwieństwie do Kwaśniewskiego, Millera czy Oleksego), więc postanowiono, by i on stracił cnotę. Poza tym szef Sojuszu Grzegorz Napieralski nie chciał ponieść spektakularnej klęski, która miałaby konsekwencje dla przywództwa w SLD, więc wystawił osobę, której nic nie jest w stanie zaszkodzić, ale pomóc też nie. Na partyjnej konwencji wszyscy o tym wiedzieli, więc zabawa była przednia. Kwaśniewski znowu był w szampańskiej formie z czasów, gdy apelował: „Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą!". Miller z Oleksym nie kryli radości, że ostatni nieprzemakalny zostanie umoczony, więc wygłaszali jajcarskie bon moty. A Napieralski był szczęśliwy, że nikt nie ma czasu na podważanie jego przywództwa. Rodzi się tylko pytanie, czy w SLD nie mogą się bawić z takim wykopem bez mieszania w to prezydentury, czyli jednak czegoś mało jajcarskiego.
Przypadek PSL i bardzo prawdopodobnej kandydatki prezydenckiej Ewy Kierzkowskiej można tłumaczyć upodobaniem Waldemara Pawlaka do skeczów Monty Pythona. Wiadomo, że nie będzie sukcesu, że nie ma kasy na kampanię, że nikt znaczący nie dałby się wrobić w kandydowanie, więc Pawlak odgrywa rolę sprzedawcy ze sklepu zoologicznego w skeczu o martwej papudze. Papuga nie gada, bo nie żyje, ale on zachwala martwego ptaka jako optymalnie żywego w danych warunkach. Biorąc pod uwagę, że John Cleese się postarzał, Pawlak byłby jego idealnym zastępcą, i to nie tylko w skeczu o ministerstwie głupich kroków. O Tomaszu Nałęczu, kandydacie PD i SDPL, nie warto pisać, bo już nikt nie wie, jakie partie kryją się za tymi akronimami i po co u licha szanowany profesor został kandydatem wskutek gry w głuchy telefon.
Najbliższe wybory prezydenckie na razie są w Polsce uznawane za fajną okazję do ściemy i wkręcania. Dlaczego zatem informacje o tym są obecne w programach informacyjnych i publicystyce, a nie w rozrywce? Czyżby dlatego, że trzeba by przyznać, iż istnieje tylko jeden poważny przeciwnik jedynie słusznego kandydata? I na nic zdały się różne jolki i inne krzyżówki, które pokazywały, że z tym przeciwnikiem każdy może wygrać. Znowu się okaże, że jedyne, co jest w Polsce do wymiany, to niedojrzałe społeczeństwo, które ma wreszcie wspaniałego kandydata, a zaczyna niebezpiecznie bruździć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.