Moje spotkania z Glempem – z nazwiskiem, z problemem, z człowiekiem – wcale nie były moje. To były spotkania całego mojego pokolenia, dziwacznego, uformowanego przez sekwencje: „dół” późnego Gierka (kartki na cukier, kolejki po mięso czy masło, w których zmienialiśmy się z rodzicami), „góra” szalonego entuzjazmu karnawału pierwszej „Solidarności”, a potem jeszcze głębszy „dół” stanu wojennego. Józef Glemp towarzyszył nam na tym diabelskim młynie przynajmniej od momentu, kiedy Prymas Tysiąclecia, czyli Stefan Wyszyński, z zupełnie dla nas wówczas niezrozumiałych powodów uczynił swoim następcą tego biskupa, powszechnie uważanego wtedy za pozbawionego charyzmy, wizji i w ogóle zbyt ostrożnego jak na tamte rewolucyjne czasy.
Więcej możesz przeczytać w 5/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.