Jedyne 884 zł zapłacił polski podatnik za minutę lekcji stylu, z której dowie się, że rybę można jeść dwoma widelcami, smoking to jedwabna marynarka, a ślimaki gotuje się w burgundzkich ziołach.
30 minut takich porad możemy obejrzeć na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W rolę nauczyciela wcielił się Tomasz Orłowski, ambasador RP w Paryżu, zdaniem resortu najwyższy autorytet w dziedzinie savoir-vivre’u. Przygotował dziesięć lekcji dobrych manier. Dwie o krawatach, dwie o sztućcach – te są dość uniwersalne. Wykład o ubraniu obowiązującym na francuskim arystokratycznym (sic!) ślubie bardziej przyda się mieszkańcowi Wersalu niż Dębicy, a odcinek poświęcony jedzeniu serów może zakrawać na ekstrawagancję lub… prowokację w czasach kryzysu.
Lekcja jedzenia, a właściwie gotowania ślimaków musi nasunąć pytanie, czy filmik jest sponsorowany przez francuskie delikatesy lub krzewiący francuską, również kulinarną, kulturę Instytut Francuski. Nic bardziej błędnego. Za filmy wyprodukowane na zamówienie MSZ płaci każdy mieszkający nad Wisłą zjadacz kiełbasy. Płaci i dowiaduje się, że ślimaki gotuje się w „ziołach burgundzkich” (takie nie istnieją), a rybę w razie braku specjalnego noża można zjeść za pomocą dwóch widelców (pozostałość z czasów PRL, gdy nóż do ryby władza socjalistyczna usunęła jako przeżytek burżuazyjnej epoki). Może i lepiej, że my płacimy i oglądamy, bo przyjaciele znad Sekwany byliby nieco smutni, gdyby zobaczyli, że pan ambasador zajada francuskie sery z dużego talerza, zamiast odkrawać specjalnym nożem kawałeczki z serów spoczywających na desce.
Ci bardziej postępowi przewróciliby się z przerażenia, gdyby usłyszeli osobną lekcję o tym, jak kobietom nie wypada w restauracji kosztować wina, mimo że one zapraszają na kolację. Pan ambasador najwyraźniej w tej materii pozostał w czasach przedrewolucyjnych, które we Francji mają tylu zwolenników, ilu przeciwników. Niestety, takich błędów i niepoprawności (z francuska faux pas) w tekstach Tomasza Orłowskiego jest wiele. Maria Bnińska, przez wiele lat dziennikarka „Głosu Ameryki”, a zawsze niezłomna tropicielka towarzyskich gaf, w swoim blogu na 300Polityka.pl wymienia ich dziesiątki: od zbyt długich rękawów marynarki przez ów „jedwabny smoking” po wskazywanie rzeczy palcami, w tym małym palcem, dodatkowo ozdobionym sygnetem. Złośliwość? Może.
Poważnie rzecz ujmując, mamy jednak do czynienia z przedziwną twórczością. Jak twierdzi biuro prasowe MSZ, nie jest to promocja książki ambasadora, mimo że w każdym odcinku na początku Tomasz Orłowski jest przedstawiany jako autor podręcznika savoir-vivre’u. Jeśli więc nie idzie o reklamę dyplomaty, który – jak twierdzi resort – nie zarabia na filmowej twórczości, to o co chodzi? Żeby choć promował bigos i pokazywał, jak jeść pierogi i pić zmrożoną wódkę polskiej produkcji.
Ale Tomasz Orłowski, jako światowiec, zamiast wódki zamawia jak najbardziej francuskiego szampana. Zamawia i pokazuje, czym jest. „Poradnik przybliża internautom przydatne zasady dobrego wychowania. MSZ uznało, że warto dzielić się wiedzą swoich ekspertów z różnych dziedzin” – rozwiewa nasze wątpliwości Biuro Rzecznika Ministra Spraw Zagranicznych (najwyraźniej w imieniu MSZ przemawia nie człowiek, lecz biuro). Po takiej odpowiedzi czujemy się lepiej wychowani. Za 884 zł za minutę.
Lekcja jedzenia, a właściwie gotowania ślimaków musi nasunąć pytanie, czy filmik jest sponsorowany przez francuskie delikatesy lub krzewiący francuską, również kulinarną, kulturę Instytut Francuski. Nic bardziej błędnego. Za filmy wyprodukowane na zamówienie MSZ płaci każdy mieszkający nad Wisłą zjadacz kiełbasy. Płaci i dowiaduje się, że ślimaki gotuje się w „ziołach burgundzkich” (takie nie istnieją), a rybę w razie braku specjalnego noża można zjeść za pomocą dwóch widelców (pozostałość z czasów PRL, gdy nóż do ryby władza socjalistyczna usunęła jako przeżytek burżuazyjnej epoki). Może i lepiej, że my płacimy i oglądamy, bo przyjaciele znad Sekwany byliby nieco smutni, gdyby zobaczyli, że pan ambasador zajada francuskie sery z dużego talerza, zamiast odkrawać specjalnym nożem kawałeczki z serów spoczywających na desce.
Ci bardziej postępowi przewróciliby się z przerażenia, gdyby usłyszeli osobną lekcję o tym, jak kobietom nie wypada w restauracji kosztować wina, mimo że one zapraszają na kolację. Pan ambasador najwyraźniej w tej materii pozostał w czasach przedrewolucyjnych, które we Francji mają tylu zwolenników, ilu przeciwników. Niestety, takich błędów i niepoprawności (z francuska faux pas) w tekstach Tomasza Orłowskiego jest wiele. Maria Bnińska, przez wiele lat dziennikarka „Głosu Ameryki”, a zawsze niezłomna tropicielka towarzyskich gaf, w swoim blogu na 300Polityka.pl wymienia ich dziesiątki: od zbyt długich rękawów marynarki przez ów „jedwabny smoking” po wskazywanie rzeczy palcami, w tym małym palcem, dodatkowo ozdobionym sygnetem. Złośliwość? Może.
Poważnie rzecz ujmując, mamy jednak do czynienia z przedziwną twórczością. Jak twierdzi biuro prasowe MSZ, nie jest to promocja książki ambasadora, mimo że w każdym odcinku na początku Tomasz Orłowski jest przedstawiany jako autor podręcznika savoir-vivre’u. Jeśli więc nie idzie o reklamę dyplomaty, który – jak twierdzi resort – nie zarabia na filmowej twórczości, to o co chodzi? Żeby choć promował bigos i pokazywał, jak jeść pierogi i pić zmrożoną wódkę polskiej produkcji.
Ale Tomasz Orłowski, jako światowiec, zamiast wódki zamawia jak najbardziej francuskiego szampana. Zamawia i pokazuje, czym jest. „Poradnik przybliża internautom przydatne zasady dobrego wychowania. MSZ uznało, że warto dzielić się wiedzą swoich ekspertów z różnych dziedzin” – rozwiewa nasze wątpliwości Biuro Rzecznika Ministra Spraw Zagranicznych (najwyraźniej w imieniu MSZ przemawia nie człowiek, lecz biuro). Po takiej odpowiedzi czujemy się lepiej wychowani. Za 884 zł za minutę.
Więcej możesz przeczytać w 5/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.