Krajobraz jak z horroru. Puste domy, w oknach wiszą jeszcze firanki, resztki dobytku wokół obejść bezładnie porzucone. Widać wciąż podświetloną, wmurowaną na wysokości strychu figurkę Matki Boskiej. Przez drogę przebiega biały kot. Nadal trzyma się swego domu, choć tego domu już nie ma. Zostały tylko walące się mury. Nie ma życia. Opustoszała wieś Skawce, zamrożona w czasie, czeka na zalanie. To ma być czasza zbiornika retencyjnego Świnna Poręba pod Wadowicami, budowanego na rzece Skawie od 27 lat. Przewrócił życie ludzi dużo wcześniej. W latach 20. pomysł budowy zalewu miał Gabriel Narutowicz. Koncepcje stworzono jednak dopiero w latach 50., plany w latach 70., ale już przez te pół wieku mieszkańcy mieli zakaz remontowania istniejących domów i budowania nowych. Potem kazano im wszystko sprzedać. Pod zalew, który nie powstał do dziś. – Siedzimy jak na szpilkach, a lata lecą. Żyjemy w takim napięciu, że w domu wiecznie kłótnie. Co z nami będzie, nie wiadomo – mówi Edward Durda, mężczyzna koło sześćdziesiątki, ostatni niewykupiony, który nadal mieszka we wsi widmie z żoną, zięciem, córką i jej dziećmi. I czeka, bo tu lada dzień ma przyjść woda. Lada dzień od dziesiątek lat.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.