W 2012 r. w Polsce z odnawialnych źródeł wyprodukowano niemal 16,8 terawatogodzin energii elektrycznej, czyli ponad 30 proc. więcej niż w 2011 r. Udział energii elektrycznej wytworzonej ze źródeł odnawialnych w krajowym zużyciu energii brutto wzrósł do prawie 11 proc. Jeszcze w 2005 r. wynosił zaledwie 2,5 proc. W ubiegłym roku największy wskaźnik mocy zainstalowanej w OZE był w elektrowniach wiatrowych i wynosił ok. 2,5 tys. megawatów – podaje Urząd Regulacji Energetyki. Na drugim miejscu znalazły się elektrownie wodne, a na trzecim te, w których spala się biomasę.
Odnawialne źródła energii zaspokajają 8,5 proc. zapotrzebowania całej ludzkości na energię. To niewiele w porównaniu z potencjałem naszej planety. Samo Słońce dostarcza do powierzchni Ziemi do 89 petawatów mocy, czyli 6 tys. razy więcej, niż wynosi zapotrzebowanie ludzkości. 1 proc. energii Słońca zamienia się w moc wiatrów. Gdyby wykorzystać tę moc w całości, mielibyśmy 60 razy więcej energii, niż potrzebują wszyscy ludzie na Ziemi.
Energia nawiana
Właśnie z wiatru pozyskujemy w Polsce najwięcej zielonej energii i z nią wiążemy duże nadzieje. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy 40 proc. działających w Polsce bloków energetycznych ma ponad 40 lat, a do natychmiastowego wyłączenia kwalifikuje się 15 proc. z nich (mają ponad 50 lat). W naszych warunkach potrzebujemy zróżnicowania ekologicznych źródeł energii. Ze względu na klimat i warunki geograficzne nie możemy postawić wyłącznie na Słońce, wiatr czy siłę rzek. Wiatr jest jednak istotny.
Energetyka wiatrowa stanowi niemal 60 proc. mocy wszystkich odnawialnych źródeł energii elektrycznej. Pierwszy wiatrak w Polsce postawiono w 1991 r. przy Elektrowni Wodnej Żarnowiec. Obecnie w tym miejscu znajduje się Farma Wiatrowa Lisewo. Pierwsza przemysłowa farma wiatrowa w Polsce powstała w kwietniu 2001 r. w województwie zachodniopomorskim. Początek XXI w. to czas intensywnego rozwoju energetyki wiatrowej. W tym samym roku nasz kraj zajmował 13. miejsce w Unii Europejskiej pod względem mocy zainstalowanej w energetyce wiatrowej. Według danych Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej przyrost mocy elektrowni wiatrowych w 2011 r. wyniósł 436 megawatów (36,9 proc.), do 1616 megawatów. Jak podaje Urząd Regulacji Energetyki, w połowie kwietnia 2013 r. w Polsce było już 696 instalacji wiatrowych o łącznej mocy 2,5 tys. megawatów. Dla porównania – w tej części Europy na koniec 2011 r. w Czechach funkcjonowały dwie instalacje o łącznej mocy 217 megawatów, na Węgrzech – 34 instalacje o łącznej mocy 325 megawatów, na Litwie – 16 o mocy 179 megawatów, na Łotwie – jedna o mocy 31 megawatów, w Rumunii 520 o łącznej mocy 982 megawatów, a w Bułgarii 112 o mocy 612 megawatów. Według rządowych planów w 2020 r. moc elektrowni wiatrowych w Polsce ma wynosić 6650 megawatów. Szanse na to zwiększa fakt, że w ubiegłym roku Ernst & Young uplasował Polskę na wysokim 10. miejscu w indeksie atrakcyjności inwestycji w projekty z zakresu energetyki wiatrowej. Wartość koniecznych nakładów inwestycyjnych w polskiej energetyce wiatrowej szacuje się na 150-200 mld zł w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Już dziś sektor energetyki wiatrowej zainwestował 18 mld zł, co daje mu piąte miejsce na liście branż, które inwestują najwięcej.
Najwięcej farm wiatrowych jest w Polsce północno-zachodniej. Liderem pozostaje województwo zachodniopomorskie (716,8 megawatów). Gonią je województwe pomorskie (246,9 megawatów) i wielkopolskie (245,3 megawatów). Warto kibicować zarówno im, jak i innym rejonom Polski, bo według Bloomberg New Energy Finance do 2030 r. nawet 70 proc. nowych mocy światowej energetyki może stanowić energetyka odnawialna, a największy udział ma mieć właśnie energetyka wiatrowa (30 proc. do 2030 r.). Z kolei eksperci Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej uważają, że w 2050 r. połowa zapotrzebowania na energię elektryczną w Europie ma pochodzić z turbin wiatrowych.
Zielone zyski
Inwestycje w zieloną energię wydają się kosztowne. Otwarta w maju tego roku farma wiatrowa w gminie Słubice w województwie lubelskim kosztowała 56 mln zł. Tego typu inwestycje przynoszą jednak gigantyczne zyski – energia wyprodukowana przez wiatraki dostarczy prąd 40 tys. gospodarstw domowych, które wcześniej miały problemy wywołane przez niedobory energii. Zyska też cały kraj dzięki ograniczeniu bardzo kosztownej emisji dwutlenku węgla – szacuje się, że dzięki inwestycji w Słubicach Polska będzie produkować rocznie niemal 80 tys. ton tego gazu mniej. Nie bez znaczenia jest też to, że inwestycja uzyskała 10 mln euro dotacji unijnych oraz, że w elektrowni znajdzie zatrudnienie aż 600 mieszkańców regionu.
Polacy nie przegapiają okazji na pracę i zarobek związany z kwitnącym rynkiem zielonej energii. Dzięki wartej 40 mln zł inwestycji niemieckiej firmy Euros w katowickich Żorach-Warszowicach 300 osób znajdzie pracę przy produkcji śmigieł do wiatraków energetycznych. Fabryka będzie produkować łopaty do wiatraków, które mają być eksportowane na cały świat.
– W nowym zakładzie produkcyjnym w Warszowicach będą produkowane przede wszystkim łopaty śmigieł typu EU116 i EU120 do turbin wiatrowych o mocy 2,5-3 MW. Po zakończeniu tej inwestycji planujemy budowę kolejnych form i modeli do produkcji śmigieł. Produkcja masowa będzie się wiązała z koniecznością budowy hali do malowania łopat, do obróbki finalnej. Docelowo zatrudnienie znajdzie tutaj ok. 300 osób – powiedziała Agencji Informacyjnej Newseria Katarzyna Schwarz, kierownik działu finansowego Euros. Dlaczego firmę zlokalizowano właśnie na Śląsku? Jak podkreśla Schwarz, wynika to przede wszystkim z możliwości zatrudnienia pracowników produkcyjnych z doświadczeniem w budowie szybowców, których doświadczenie można było wykorzystać przy produkcji śmigieł. – Nasze łopaty już kręcą się w wiatrakach prawie na całym świecie. Niestety jeszcze nie w Polsce i mamy nadzieję, że to się zmieni – mówi Schwarz.
Choć inwestycja jest niemiecka, to przy okazji dużo pieniędzy trafia do polskich kieszeni. Już dziś firmy związane z energią wiatrową w postaci podatków wpłacają do budżetu państwa ok. 255 mln zł rocznie. W 2020 r. ma to być aż miliard złotych. Inwestycje te przekładają się także bezpośrednio na jakość życia Polaków – energetyka wiatrowa generuje 3 tys. miejsc pracy, a do 2020 r. ma zapewnić zatrudnienie 10 tys. mieszkańców kraju. Zyski są również lokalne, bo gminy od właścicieli farm wiatrowych pobierają podatki od nieruchomości. W 2020 r. wartość tych podatków ma sięgnąć 2 mld zł.
Wiatr od morza
Największe nadzieje na rozwój tej gałęzi energetyki w Polsce łączy się z wybrzeżem Bałtyku. Ze względu na długość linii brzegowej, obszar wód terytorialnych i wyłącznej strefy ekonomicznej mamy naprawdę znaczący potencjał morskiej energetyki wiatrowej wśród krajów nadbałtyckich. Jest on jednak nieco ograniczony przez przepisy, zgodnie z którymi morskie farmy wiatrowe mogą być budowane tylko w wyłącznej strefie ekonomicznej (12 mil morskich – 22,2 km od brzegu).
Na Wybrzeżu jednak też nie próżnują. W Szczecinie podpisano umowę sprzedaży 21 ha wyspy Ostrów Brdowski, na której rozpocznie się budowa zakładu produkującego fundamenty morskich wież wiatrowych, na których będą montowane maszty i turbiny wiatrowe. To kolejny etap przygotowań do budowy Zakładu Wielkogabarytowych Konstrukcji Stalowych w Szczecinie. Fabryka będzie mogła wytwarzać do 90 fundamentów rocznie. Wartość inwestycji to ponad 330 mln zł. Powstanie też ponad 460 miejsc pracy. Fabryka ma produkować 80 tys. ton konstrukcji stalowych rocznie. Głównymi odbiorcami fundamentów morskich wież wiatrowych będą firmy niemieckie i brytyjskie. Produkcja ma zostać uruchomiona w 2015 r.
Wciąż czekamy na więcej elektrowni wiatrowych na polskim Bałtyku. Wiele farm wiatrowych wybudowali na nim już Niemcy i Szwedzi. W Polsce też istnieją elektrownie na Wybrzeżu – np. w 2006 r. farmę wiatraków oddano do użytku w miejscowości Tymień. Elektrownie wiatrowe budzą jednak wątpliwości niektórych ekologów, gdyż łopaty turbin zagrażają przelatującym obok nich ptakom. Tymczasem ważne trasy migracyjne ptaków nad obszarem Polski biegną m.in. właśnie wzdłuż wybrzeża Bałtyku (a także Wisły, Odry i Noteci). Z badań duńskich, niemieckich i holenderskich specjalistów wynika jednak, że ptaki niektórych gatunków dostosowują trasy przelotów do elektrowni wiatrowych. Podobnie musiały się dostosować do pojawienia się wysokich budynków i mimo początkowych trudności – nauczyć się je omijać. Trudniej jest z nietoperzami. Zgodnie z rezolucjami Porozumienia o Ochronie Populacji Europejskich Nietoperzy „Eurobats” w miejscach możliwego licznego występowania nietoperzy należy rezygnować z lokalizacji elektrowni wiatrowych lub stosować środki ograniczające ryzyko zabijania tych zwierząt (na przykład w niektórych okresach wyłączać wirniki na noc). ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.