gnięta w charakterystycznym dla Obamy stylu rozwścieczyły zarówno amerykańskich dyplomatów w Berlinie, jak i organizacje antyrasistowskie w Niemczech. Dopatrzono się w nim nawiązania do rasistowskich teatrzyków popularnych w pierwszej połowie XX w. w USA. 48-letni Sonneborn nie zamierzał nikogo przepraszać. Teraz idzie o krok dalej. Czyli Martin Sonneborn lubi iść na całość. W czasie kampanii przed wyborami lokalnymi dwa lata temu oblepił Berlin plakatami, na których zaprezentował się z uczernioną twarzą i dłońmi oraz hasłem „Ick bin ein Obama”. Niewprawny niemiecki, uśmiech od ucha do ucha i dłoń wyciądo władzy. Na początku lipca jego Die Partei – czyli po prostu Partia – została oficjalnie zarejestrowana jako jedno z 38 ugrupowań biorących udział we wrześniowych wyborach. – Ta kampania jest taka nudna, bo dotąd jeszcze w niej nie uczestniczyliśmy – rzuca Sonneborn. Rodakom obiecuje „dyktaturę z ludzką twarzą”, opartą na „humanistycznym faszyzmie”.
Mur zatrzyma kryzys
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.