Moja córka dostaje takie rzeczy pocztą! – krzyczał wściekły ojciec na menedżera supermarketu, wymachując sklepową gazetką. – Jest dopiero w ogólniaku, a wy jej wciskacie kupony na ubranka i łóżeczka dla dzieci? To zachęta do zajścia w ciążę?! – nie mógł powstrzymać gniewu. Menedżer przepraszał. Kilka dni po zajściu jeszcze raz dzwonił, aby się pokajać. Całkiem zbaraniał, gdy skruszony ojciec powiedział do słuchawki: – Rozmawiałem z córką. Najwyraźniej w moim domu doszło do rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Rodzi za pół roku. To ja przepraszam. Też czułbym się nieswojo, gdyby o ciąży mojej córki wiedział najpierw supermarket. Ale w trafności dedukcji o dziecku nie mam szans w konfrontacji z komputerowym algorytmem i sztabem psychologów oraz neuromarketerów. Oni wiedzą lepiej – jeśli młoda kobieta kupi krem na bazie masła kakaowego, dużą torbę oraz jasnoniebieski kocyk, to na 80 proc. spodziewa się dziecka. W końcu krem może pomóc na rozstępy, a torba będzie na pieluchy i dziecięce bibeloty. Jeśli do tego klientka kupi suplementy diety, cynk czy magnez, to prawdopodobieństwo rośnie do 90 proc.
Ścieżka zdrowia
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.