Pierwsze dwa etapy Tour de Pologne odbędą się we włoskich Dolomitach. Dlaczego zdecydował się pan wyjść z polskim wyścigiem za granicę?
Czesław Lang: Od dawna o tym myśleliśmy i od dawna mieliśmy też sygnały z różnych krajów, które chciałyby mieć u siebie jakąś część naszego wyścigu, m.in. Lwów czy Liège. Dla Trydentu to jest wielka szansa na promocję regionu przez sport. Pod względem turystyki Polacy są dla nich najlepszymi klientami. Kiedy dwadzieścia parę lat temu wyjeżdżałem do Włoch, polskich mężczyzn traktowano tam jak robotników albo złodziei, a Polki jako dziewczyny, które będą tańczyły na rurze w night- -clubie. Włosi postrzegali wszystko, co było za żelazną kurtyną, jako jedną wielką szarą i biedną masę. Dzisiaj co roku milion Polaków jeździ tam na narty, jest nas tam więcej niż jakiejkolwiek innej nacji. Pomysł, żeby rozegrać tam dwa etapy, nam też bardzo odpowiadał. Akurat wypada rocznica powstania naszego hymnu, wiadomo „z ziemi włoskiej do Polski”. Za chwilę Jan Paweł II zostanie świętym, a to jest postać, która nas z Włochami bardzo mocno łączy. Włochy są bardzo bliskie mojemu sercu, mieszkałem tam 15 lat. Francesco Moser, były kolarski mistrz świata, wielki kolarz, jest moim serdecznym przyjacielem. To on zwrócił się do mnie z prośbą o współpracę. Organizacja całego przedsięwzięcia trwała pięć lat. Trzeba uzyskać mnóstwo zgód, zabezpieczeń tras.
Tour de Pologne zyska na tej zmianie?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.