A jeśli nawet Husajn nie miał broni jądrowej?!
U podstaw wojny w Iraku legło kłamstwo! - twierdzą triumfalnie członkowie odradzającej się koalicji antywojennej, która tym razem chce doprowadzić do dymisji przywódców USA i Wielkiej Brytanii. Pacyfiści, którzy w lutym i marcu maszerowali ulicami europejskich miast, krajowi przeciwnicy polityczni, komentatorzy prorokujący wojnę trzydziestoletnią - wszyscy oni rzucili się na raporty wywiadowcze przedstawiane przez George'a Busha i Tony'ego Blaira opinii publicznej. Są już ofiary - brytyjski naukowiec, wplątany w starcie rządu z BBC, nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo.
16 słów plus 45 minut
W USA szef CIA George Tenet tłumaczy się z "16 słów", czyli dodanej do orędzia prezydenta Busha informacji o rzekomym zakupie rudy uranu przez Saddama w Nigrze. W Wielkiej Brytanii Tony Blair usprawiedliwia się z "45 minut", czyli doniesienia o możliwości użycia przez dyktatora broni masowego rażenia po trzech kwadransach od podjęcia decyzji, prawdopodobnie niezbyt ścisłego.
- Zamiast używać materiałów wywiadu jako podstawy do podejmowania decyzji politycznych, wykorzystaliśmy je do uzasadnienia wcześniej ustalonej polityki - strzela z grubej rury Robin Cook, laburzysta, zagorzały przeciwnik Blaira. Joseph Wilson, były amerykański dyplomata, który prowadził postępowanie wyjaśniające w sprawie "16 słów", wydaje się stawiać kropkę nad "i": - Część materiałów wywiadowczych związanych z irackim programem broni masowego rażenia została przekręcona w taki sposób, aby wyolbrzymić zagrożenie.
Ludzie, którzy za dużo wiedzieli
"Koalicja podjęła działania w Iraku nie dlatego, że odkryliśmy nowe, dramatyczne dowody na to, że Irak dąży do zdobycia broni masowego rażenia" - powiedział z bolesną szczerością Donald Rumsfeld przesłuchiwany przez Komisję Sił Zbrojnych Senatu USA. "Podjęliśmy działania, ponieważ zobaczyliśmy te dowody w całkowicie nowym świetle, poprzez pryzmat naszego doświadczenia związanego z 11 września" - dodał Rumsfeld.
- Uświadomienie Amerykanom, że Saddam ma broń masowego rażenia i jest gotów sprzedać lub podarować ją Al-Kaidzie, największemu wrogowi USA, było jedynym sposobem na przekonanie ich do wojny - mówi "Wprost" Joseph Cirincione, dyrektor w Carnegie Endowment for International Peace. - Zespół zgromadzony wokół Busha prawidłowo rozpoznał sytuację: trzeba było uzmysłowić ludziom to, że Saddam ma broń jądrową i może ją przekazać bin Ladenowi. Ani gaz musztardowy, ani rakiety Scud nie działały tak bardzo na zbiorową wyobraźnię.
Politycy zostali więc złapani w pułapkę: dużo wiedzieli, ale nie wszystko mogli przekazać publiczności. Niedawno Biały Dom odtajnił fragmenty ra-portu z października 2002 r. stanowiącego kompilację danych na temat Iraku, uzyskanych przez sześć agencji rządowych. Dokument był podstawą do twierdzenia, że Irak prowadzi program budowy broni masowego rażenia. W zdaniu: "Jeśli [Irak] pozostanie nie kontrolowany, prawdopodobnie przez dziesięć lat uda mu się uzyskać broń atomową", wykreślono słowa "prawdopodobnie" i "przez 10 lat". Nie wymyślono zagrożenia, ale przybliżono je w czasie.
Czy to oznacza, że zagrożenie nie istniało i nie należało działać? Kwestię uzasadnienia interwencji w Iraku sprowadza się teraz do kilku "zbyt atrakcyjnie" zredagowanych fragmentów raportów wywiadowczych. Jeżeli jednak cofnąć się o kilka miesięcy, to przekonamy się, że te właśnie elementy nigdy nie były najważniejszymi agrumentami za koniecznością interwencji w Iraku. Istotę sprawy ujął Tony Blair w przemówieniu w Izbie Gmin w czasie debaty nad udzieleniem pozwolenia na użycie brytyjskich wojsk za granicą. "Irak nie jest jedynym elementem zagrożenia. Jest jednak testem na to, czy traktujemy to zagrożenie poważnie" - powiedział premier Wielkiej Brytanii, przedstawiając przede wszystkim polityczne, a nie wywiadowcze uzasadnienie interwencji.
Moneypenny w opałach
Wciągnięcie wywiadów do polityki, choćby w słusznej sprawie obalenia Husajna, powstrzymania terroryzmu i zaprowadzenia pokoju w regionie, sprawiło, że największe "fabryki szpiegów", CIA i MI 6, wyszły z tego mocno poturbowane.
- Kiedy tajne informacje zaczęły się przedostawać do mediów, w rejonach, z których pochodziły, jak domki z kart rozpadły się z trudem budowane siatki wywiadowcze - mówi jeden z analityków wywiadu USA. Jego zdaniem, opinia publiczna nie rozumie mechanizmów działania wywiadu i nie potrafi dobrze zinterpretować informacji, dlatego nie powinna ich otrzymywać.
- Z Iraku płynie nauka, by trzymać się zasady nieupolityczniania raportów wywiadu - powiedział "Wprost" Anthony Cordesman, ekspert z Center for Strategic and International Studies. - Agencja już utraciła wiarygodność. To powoduje, że trudno będzie udowodnić, iż jakieś inne państwo prowadzi tajny program, na przykład zbrojeń nuklearnych. Odbudowa zaufania będzie poważnym problemem.
Mission impossible
"Jeżeli nawet nie mieliśmy racji, to przynajmniej zniszczyliśmy siłę, która była odpowiedzialna za śmierć i cierpienia. Jestem przekonany, że historia nam to wybaczy" - powiedział Blair w przemówieniu przed połączonymi izbami Kongresu USA.
W istocie, jeżeli nawet Saddam nie miał bomby atomowej, każdy dzień bezowocnych poszukiwań jej śladów jest zarazem kolejnym dniem odnajdywania masowych grobów ofiar reżimu i następnym dniem wolności w Iraku. Kiedy ta prawda dotrze wreszcie do świadomości odbudowującej się antywojennej koalicji, a koalicja da spokój przywódcom USA i Wielkiej Brytanii, będą oni musieli się poważnie zastanowić nad tym, jak naprawić publiczny wizerunek swoich organizacji wywiadowczych, które wydają się jedyną prawdziwą ofiarą Saddama po stronie zwycięskiej koalicji.
16 słów plus 45 minut
W USA szef CIA George Tenet tłumaczy się z "16 słów", czyli dodanej do orędzia prezydenta Busha informacji o rzekomym zakupie rudy uranu przez Saddama w Nigrze. W Wielkiej Brytanii Tony Blair usprawiedliwia się z "45 minut", czyli doniesienia o możliwości użycia przez dyktatora broni masowego rażenia po trzech kwadransach od podjęcia decyzji, prawdopodobnie niezbyt ścisłego.
- Zamiast używać materiałów wywiadu jako podstawy do podejmowania decyzji politycznych, wykorzystaliśmy je do uzasadnienia wcześniej ustalonej polityki - strzela z grubej rury Robin Cook, laburzysta, zagorzały przeciwnik Blaira. Joseph Wilson, były amerykański dyplomata, który prowadził postępowanie wyjaśniające w sprawie "16 słów", wydaje się stawiać kropkę nad "i": - Część materiałów wywiadowczych związanych z irackim programem broni masowego rażenia została przekręcona w taki sposób, aby wyolbrzymić zagrożenie.
Ludzie, którzy za dużo wiedzieli
"Koalicja podjęła działania w Iraku nie dlatego, że odkryliśmy nowe, dramatyczne dowody na to, że Irak dąży do zdobycia broni masowego rażenia" - powiedział z bolesną szczerością Donald Rumsfeld przesłuchiwany przez Komisję Sił Zbrojnych Senatu USA. "Podjęliśmy działania, ponieważ zobaczyliśmy te dowody w całkowicie nowym świetle, poprzez pryzmat naszego doświadczenia związanego z 11 września" - dodał Rumsfeld.
- Uświadomienie Amerykanom, że Saddam ma broń masowego rażenia i jest gotów sprzedać lub podarować ją Al-Kaidzie, największemu wrogowi USA, było jedynym sposobem na przekonanie ich do wojny - mówi "Wprost" Joseph Cirincione, dyrektor w Carnegie Endowment for International Peace. - Zespół zgromadzony wokół Busha prawidłowo rozpoznał sytuację: trzeba było uzmysłowić ludziom to, że Saddam ma broń jądrową i może ją przekazać bin Ladenowi. Ani gaz musztardowy, ani rakiety Scud nie działały tak bardzo na zbiorową wyobraźnię.
Politycy zostali więc złapani w pułapkę: dużo wiedzieli, ale nie wszystko mogli przekazać publiczności. Niedawno Biały Dom odtajnił fragmenty ra-portu z października 2002 r. stanowiącego kompilację danych na temat Iraku, uzyskanych przez sześć agencji rządowych. Dokument był podstawą do twierdzenia, że Irak prowadzi program budowy broni masowego rażenia. W zdaniu: "Jeśli [Irak] pozostanie nie kontrolowany, prawdopodobnie przez dziesięć lat uda mu się uzyskać broń atomową", wykreślono słowa "prawdopodobnie" i "przez 10 lat". Nie wymyślono zagrożenia, ale przybliżono je w czasie.
Czy to oznacza, że zagrożenie nie istniało i nie należało działać? Kwestię uzasadnienia interwencji w Iraku sprowadza się teraz do kilku "zbyt atrakcyjnie" zredagowanych fragmentów raportów wywiadowczych. Jeżeli jednak cofnąć się o kilka miesięcy, to przekonamy się, że te właśnie elementy nigdy nie były najważniejszymi agrumentami za koniecznością interwencji w Iraku. Istotę sprawy ujął Tony Blair w przemówieniu w Izbie Gmin w czasie debaty nad udzieleniem pozwolenia na użycie brytyjskich wojsk za granicą. "Irak nie jest jedynym elementem zagrożenia. Jest jednak testem na to, czy traktujemy to zagrożenie poważnie" - powiedział premier Wielkiej Brytanii, przedstawiając przede wszystkim polityczne, a nie wywiadowcze uzasadnienie interwencji.
Moneypenny w opałach
Wciągnięcie wywiadów do polityki, choćby w słusznej sprawie obalenia Husajna, powstrzymania terroryzmu i zaprowadzenia pokoju w regionie, sprawiło, że największe "fabryki szpiegów", CIA i MI 6, wyszły z tego mocno poturbowane.
- Kiedy tajne informacje zaczęły się przedostawać do mediów, w rejonach, z których pochodziły, jak domki z kart rozpadły się z trudem budowane siatki wywiadowcze - mówi jeden z analityków wywiadu USA. Jego zdaniem, opinia publiczna nie rozumie mechanizmów działania wywiadu i nie potrafi dobrze zinterpretować informacji, dlatego nie powinna ich otrzymywać.
- Z Iraku płynie nauka, by trzymać się zasady nieupolityczniania raportów wywiadu - powiedział "Wprost" Anthony Cordesman, ekspert z Center for Strategic and International Studies. - Agencja już utraciła wiarygodność. To powoduje, że trudno będzie udowodnić, iż jakieś inne państwo prowadzi tajny program, na przykład zbrojeń nuklearnych. Odbudowa zaufania będzie poważnym problemem.
Mission impossible
"Jeżeli nawet nie mieliśmy racji, to przynajmniej zniszczyliśmy siłę, która była odpowiedzialna za śmierć i cierpienia. Jestem przekonany, że historia nam to wybaczy" - powiedział Blair w przemówieniu przed połączonymi izbami Kongresu USA.
W istocie, jeżeli nawet Saddam nie miał bomby atomowej, każdy dzień bezowocnych poszukiwań jej śladów jest zarazem kolejnym dniem odnajdywania masowych grobów ofiar reżimu i następnym dniem wolności w Iraku. Kiedy ta prawda dotrze wreszcie do świadomości odbudowującej się antywojennej koalicji, a koalicja da spokój przywódcom USA i Wielkiej Brytanii, będą oni musieli się poważnie zastanowić nad tym, jak naprawić publiczny wizerunek swoich organizacji wywiadowczych, które wydają się jedyną prawdziwą ofiarą Saddama po stronie zwycięskiej koalicji.
Wywiadowcze kompromitacje |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 31/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.