Czy Husajn dostał azyl w Iranie w zamian za broń masowego rażenia lub jej dokumentację?
Gdy do Bagdadu dotarła informacja, że synowie Saddama Husajna zostali zabici w Mosulu, przez wiele godzin słychać było strzały na wiwat. Amerykańscy żołnierze, którzy zazwyczaj nerwowo reagują na tego typu oznaki radości, nie przeszkadzali bagdadczykom w świętowaniu. Już nazajutrz po tym, jak żołnierze sił specjalnych i elitarnej 101. Dywizji Powietrznodesantowej zabili Udaja i Kusaja po sześciogodzinnej strzelaninie, w stolicy można było zobaczyć kserokopie zdjęć zwłok synów dyktatora. Większość ludzi, którzy je widzieli, twierdziła, że testów DNA w zasadzie nie trzeba już robić, gdyż bez trudu można rozpoznać ciała oprawców przez lata terroryzujących naród.
- To koniec reżimu Saddama - mógł ogłosić prezydent USA George Bush. Wielu moich rozmówców wyrażało nadzieję, że wkrótce i były dyktator podzieli los synów lub - "w gorszym wypadku" - zostanie złapany i postawiony przed sądem. Zabicie Kusaja i Udaja to sukces administracji Busha i sił koalicji, od tygodni ostro krytykowanych w związku z tym, że w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, a opór zbrojny pogrobowców reżimu rośnie.
Śmiercionośny kapitał
Zagrożenie, które reżim zostawił w spadku, jednak nie minęło. Przeciwnie. Teraz śmiercionośne sekrety obalonego irackiego dyktatora mogą się stać bardziej niebezpieczne niż kiedykolwiek wcześniej. Do zdobycia wiedzy, którą posiadł despota o broni masowego rażenia, ustawiła się już długa kolejka chętnych. Na czele listy zainteresowanych znajduje się sąsiad Iraku - Iran.
Czy Saddam rzeczywiście miał broń biologiczną i chemiczną 20 marca, gdy na Bagdad poleciały pierwsze bomby? Na razie próby udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie są równie konstruktywne jak wróżenie z fusów.
Na prawdę trzeba czekać. Powód? Około 40 km od bazy polskich wojsk w Babilonie znajdują się nie strzeżone koszary pozostałe po irackiej armii. Z ziemi wystają kominy wentylacyjne co najmniej 20 bunkrów. Co się w nich znajduje? - Na razie nikt o zdrowych zmysłach tam nie pójdzie - wyjaśniał mi jeden z polskich oficerów: - Te miejsca na sto procent zostały zaminowane. Kiedy we wrześniu przyjadą saperzy i rozminują teren, to sprawdzimy, co tam jest. Czy może się tam znajdować broń chemiczna albo biologiczna? - Tam może być wszystko.
Takich wciąż nie sprawdzonych miejsc są w Iraku setki, jeśli nie tysiące. Wątpliwe, żeby ukryto tam śmiercionośne bakterie - by przetrwać, potrzebują utrzymywania stałej temperatury i oświetlenia. Niewykluczone jednak, że znajdą się tam beczki ze składnikami do produkcji broni chemicznej. Bez względu jednak na to, czy Saddam miał broń biologiczną i chemiczną wiosną tego roku, na pewno wiedział, jak ją produkować. Inspektorzy rozbrojeniowi ONZ pracujący w Iraku po zakończeniu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. znaleźli na to wiele dowodów.
Podobnie sprawa przedstawia się z bronią nuklearną. Wiadomo, że Irak nigdy jej nie miał, ale dążył do tego i bliski był celu. Ostatni dowód dostarczył CIA w ubiegłym miesiącu dr Mahdi Obeidi, szef tajnego irackiego programu atomowego. Z dokumentów, które przekazał, wynika, że dyktator już od 1990 r. miał pełną wiedzę, jak uzyskiwać tzw. czysty uran 235. Chciał wykorzystać do tego system tzw. wirówek. Obeidi twierdzi, że po 1991 r. programu atomowego nie wznowiono, bo nie było takiej potrzeby - badania zostały zakończone. Wystarczyło zbudować odpowiednie laboratoria. Jeśli nikt by Saddamowi nie przeszkodził, miałby on upragnioną bombę w ciągu roku.
Po irackim programie nuklearnym pozostała dokumentacja. Saddam twierdził, że ją spalił. Część tych rzekomo zniszczonych dokumentów dr Obeidi przekazał CIA - ukrywał je przez lata w skrzyniach w swoim ogrodzie różanym. To jednak nie rozwiązuje sprawy, bowiem pewne jest, że istniały kopie tej dokumentacji.
To, że Saddam nie użył broni masowego rażenia, a nawet jej brak w Iraku przed wybuchem wojny nie zmieniają tego, że dyktator wiedział, jak ją produkować. Bez wątpienia miał też świadomość, że ta wiedza jest kapitałem, za który może sobie kupić bezpieczeństwo.
Konszachty dawnych wrogów
Analitycy z podlegającej CIA National Intelligence Estimate już na jesieni ubiegłego roku ostrzegali, że dyktator przyparty do muru "po obaleniu reżimu może się stać znacznie bardziej niebezpieczny", niż był dotychczas. Mając nóż na gardle, Saddam mógłby bowiem pójść na współpracę z Al-Kaidą lub innymi organizacjami, które równie mocno jak on nienawidzą Ameryki. Na razie jednak wygląda na to, że iracką bronią bardziej interesują się Irańczycy.
W niezależnych źródłach pojawiały się od kilku miesięcy informacje, że niedawni śmiertelni wrogowie (w latach 80. doszło do wojny iracko-irańskiej) próbują się dogadać. O kontaktach między reżimem w Bagdadzie i twardogłowymi mułłami z Teheranu po raz pierwszy alarmowali pod koniec ubiegłego roku współpracujący z Amerykanami Kurdowie. Ich wywiad donosił wówczas o przemieszczających się przez irańską granicę konwojach irackich samochodów rządowych. To również od kurdyjskich opozycjonistów wypłynęła informacja o tym, że Saddam i jego synowie w razie przegranej wojny będą szukać schronienia u Irańczyków. To samo twierdzi też przebywająca za granicą Parisoula Lampsos, była kochanka dyktatora. Podobno z sekretną misją w tej sprawie pod koniec stycznia udał się do Teheranu Ali Hassan al-Madżid, czyli Chemiczny Ali, jedna z najważniejszych postaci reżimu.
Ceną za schronienie dla Saddama i jego synów, proponowaną Teheranowi, mogły być informacje o broni masowego rażenia. Waszyngton oskarża Iran o łamanie konwencji o broni chemicznej. Od lat władze w Teheranie podejrzewane są też o to, że pod pretekstem prac nad cywilnym programem atomowym starają się zbudować bombę atomową. Szczególnie teraz, gdy inspektorzy ONZ wzięli irańskie elektrownie atomowe pod lupę, pojawia się coraz więcej sygnałów, że Irańczycy szukają nowego sposobu na pozyskanie wzbogaconego uranu czy plutonu. Ostatnio działający w Waszyngtonie irańscy opozycjoniści przedstawili zdjęcia laboratorium w Kolahdouz, położonego 15 kilometrów od Teheranu, gdzie - ich zdaniem - trwają prace nad wirówkową metodą wzbogacania uranu. Jest to jednak sposób wymagający wielu lat eksperymentów, zanim zakończy się sukcesem. Tym bardziej wydaje się prawdopodobne, że Iran chce "iść na skróty", korzystając z irackich doświadczeń.
- Do transakcji wirówka za bezpieczeństwo mogło dojść i wydaje się ona prawdopodobna. Los synów Saddama świadczy jednak o tym, że nie sfinalizowano jej - twierdzi urzędnik, który przed wojną pracował dla irackiej Komisji Uprzemysłowienia Wojska (MIC), odpowiedzialnej za iracki program zbrojeń.
Wiedza na sprzedaż
- Z Saddamem czy bez Irańczycy starają się zdobyć naszą wiedzę - uważa mój rozmówca. - Wiem, że agenci ich wywiadu wykradli część dokumentacji i sprzętu komputerowego z danymi MIC. Interesują się też naszymi naukowcami. Niektórym z nich zaproponowano lukratywne kontrakty w Teheranie.
W kontaktach między Teheranem a irackimi naukowcami pośredniczą podobno osoby związane z Badr, zbrojnym skrzydłem Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej. Jej przywódca ajatollah Mohammad Bakir al-Hakim spędził na wygnaniu w Iranie 23 lata. Gdy wrócił w maju, przedstawiciele USA w Bagdadzie obawiali się, że będzie próbował stworzyć w Iraku rząd na wzór irański. Podobno w jego otoczeniu znajduje się wielu agentów Teheranu. Krąży plotka, że kilku z nich złapano, gdy podburzali ludzi przeciw "amerykańskiej okupacji". Najbardziej znanym Irakijczykiem, który za pośrednictwem Badr znalazł schronienie w Iranie, jest Mudh'her Sadek Sabe'a, wybitny ekspert w dziedzinie pocisków. Odpowiadał za skonstruowanie i ukrywanie przed inspektorami rozbrojeniowymi słynnych rakiet Al-Samoud.
- Nie ma nic dziwnego w tym, że Iran proponuje pracę naszym naukowcom, a oni ją przyjmują - uważa były dyrektor generalny MIC Marouf al-Szalabi. - W Iraku nie mogą być pewni dnia ani godziny. Amerykanie chyba nie wiedzą, co z nami robić: aresztować jak zbrodniarzy czy w ogóle się nami nie interesować. Mnie nikt dotąd nie przesłuchał. Są naukowcy, którzy natychmiast powinni dostać ochronę, bo mają bezcenną i niebezpieczną wiedzę. Zjawiają się u nich najróżniejsze typy i albo grożą, że ich zabiją, jeśli nie będą współpracować, albo proponują złote góry. Zdaniem Maroufa, w ten właśnie sposób wiedza o śmiercionośnej broni może się dostać w niepowołane ręce.
Syn Saddama Kusaj, odpowiedzialny za programy tworzenia broni masowego rażenia, zabrał najważniejsze informacje na ten temat do grobu. Dokumenty trudno zdobyć. Wiedzę mają jednak też naukowcy, do których łatwiej dotrzeć. Na początku czerwca Waszyngton informował, że irackimi badaczami, poza Iranem, interesują się Libia i Syria. Intencje żadnego z tych państw nie budzą wątpliwości. Możliwe więc, że w cieniu wielkiej awantury o koloryzowanie przez amerykańskie i brytyjskie służby specjalne raportów o irackiej broni masowego rażenia umyka właśnie to, co było celem wojny z Saddamem - zażegnanie niebezpieczeństwa, które stanowił jego reżim.
- To koniec reżimu Saddama - mógł ogłosić prezydent USA George Bush. Wielu moich rozmówców wyrażało nadzieję, że wkrótce i były dyktator podzieli los synów lub - "w gorszym wypadku" - zostanie złapany i postawiony przed sądem. Zabicie Kusaja i Udaja to sukces administracji Busha i sił koalicji, od tygodni ostro krytykowanych w związku z tym, że w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, a opór zbrojny pogrobowców reżimu rośnie.
Śmiercionośny kapitał
Zagrożenie, które reżim zostawił w spadku, jednak nie minęło. Przeciwnie. Teraz śmiercionośne sekrety obalonego irackiego dyktatora mogą się stać bardziej niebezpieczne niż kiedykolwiek wcześniej. Do zdobycia wiedzy, którą posiadł despota o broni masowego rażenia, ustawiła się już długa kolejka chętnych. Na czele listy zainteresowanych znajduje się sąsiad Iraku - Iran.
Czy Saddam rzeczywiście miał broń biologiczną i chemiczną 20 marca, gdy na Bagdad poleciały pierwsze bomby? Na razie próby udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie są równie konstruktywne jak wróżenie z fusów.
Na prawdę trzeba czekać. Powód? Około 40 km od bazy polskich wojsk w Babilonie znajdują się nie strzeżone koszary pozostałe po irackiej armii. Z ziemi wystają kominy wentylacyjne co najmniej 20 bunkrów. Co się w nich znajduje? - Na razie nikt o zdrowych zmysłach tam nie pójdzie - wyjaśniał mi jeden z polskich oficerów: - Te miejsca na sto procent zostały zaminowane. Kiedy we wrześniu przyjadą saperzy i rozminują teren, to sprawdzimy, co tam jest. Czy może się tam znajdować broń chemiczna albo biologiczna? - Tam może być wszystko.
Takich wciąż nie sprawdzonych miejsc są w Iraku setki, jeśli nie tysiące. Wątpliwe, żeby ukryto tam śmiercionośne bakterie - by przetrwać, potrzebują utrzymywania stałej temperatury i oświetlenia. Niewykluczone jednak, że znajdą się tam beczki ze składnikami do produkcji broni chemicznej. Bez względu jednak na to, czy Saddam miał broń biologiczną i chemiczną wiosną tego roku, na pewno wiedział, jak ją produkować. Inspektorzy rozbrojeniowi ONZ pracujący w Iraku po zakończeniu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. znaleźli na to wiele dowodów.
Podobnie sprawa przedstawia się z bronią nuklearną. Wiadomo, że Irak nigdy jej nie miał, ale dążył do tego i bliski był celu. Ostatni dowód dostarczył CIA w ubiegłym miesiącu dr Mahdi Obeidi, szef tajnego irackiego programu atomowego. Z dokumentów, które przekazał, wynika, że dyktator już od 1990 r. miał pełną wiedzę, jak uzyskiwać tzw. czysty uran 235. Chciał wykorzystać do tego system tzw. wirówek. Obeidi twierdzi, że po 1991 r. programu atomowego nie wznowiono, bo nie było takiej potrzeby - badania zostały zakończone. Wystarczyło zbudować odpowiednie laboratoria. Jeśli nikt by Saddamowi nie przeszkodził, miałby on upragnioną bombę w ciągu roku.
Po irackim programie nuklearnym pozostała dokumentacja. Saddam twierdził, że ją spalił. Część tych rzekomo zniszczonych dokumentów dr Obeidi przekazał CIA - ukrywał je przez lata w skrzyniach w swoim ogrodzie różanym. To jednak nie rozwiązuje sprawy, bowiem pewne jest, że istniały kopie tej dokumentacji.
To, że Saddam nie użył broni masowego rażenia, a nawet jej brak w Iraku przed wybuchem wojny nie zmieniają tego, że dyktator wiedział, jak ją produkować. Bez wątpienia miał też świadomość, że ta wiedza jest kapitałem, za który może sobie kupić bezpieczeństwo.
Konszachty dawnych wrogów
Analitycy z podlegającej CIA National Intelligence Estimate już na jesieni ubiegłego roku ostrzegali, że dyktator przyparty do muru "po obaleniu reżimu może się stać znacznie bardziej niebezpieczny", niż był dotychczas. Mając nóż na gardle, Saddam mógłby bowiem pójść na współpracę z Al-Kaidą lub innymi organizacjami, które równie mocno jak on nienawidzą Ameryki. Na razie jednak wygląda na to, że iracką bronią bardziej interesują się Irańczycy.
W niezależnych źródłach pojawiały się od kilku miesięcy informacje, że niedawni śmiertelni wrogowie (w latach 80. doszło do wojny iracko-irańskiej) próbują się dogadać. O kontaktach między reżimem w Bagdadzie i twardogłowymi mułłami z Teheranu po raz pierwszy alarmowali pod koniec ubiegłego roku współpracujący z Amerykanami Kurdowie. Ich wywiad donosił wówczas o przemieszczających się przez irańską granicę konwojach irackich samochodów rządowych. To również od kurdyjskich opozycjonistów wypłynęła informacja o tym, że Saddam i jego synowie w razie przegranej wojny będą szukać schronienia u Irańczyków. To samo twierdzi też przebywająca za granicą Parisoula Lampsos, była kochanka dyktatora. Podobno z sekretną misją w tej sprawie pod koniec stycznia udał się do Teheranu Ali Hassan al-Madżid, czyli Chemiczny Ali, jedna z najważniejszych postaci reżimu.
Ceną za schronienie dla Saddama i jego synów, proponowaną Teheranowi, mogły być informacje o broni masowego rażenia. Waszyngton oskarża Iran o łamanie konwencji o broni chemicznej. Od lat władze w Teheranie podejrzewane są też o to, że pod pretekstem prac nad cywilnym programem atomowym starają się zbudować bombę atomową. Szczególnie teraz, gdy inspektorzy ONZ wzięli irańskie elektrownie atomowe pod lupę, pojawia się coraz więcej sygnałów, że Irańczycy szukają nowego sposobu na pozyskanie wzbogaconego uranu czy plutonu. Ostatnio działający w Waszyngtonie irańscy opozycjoniści przedstawili zdjęcia laboratorium w Kolahdouz, położonego 15 kilometrów od Teheranu, gdzie - ich zdaniem - trwają prace nad wirówkową metodą wzbogacania uranu. Jest to jednak sposób wymagający wielu lat eksperymentów, zanim zakończy się sukcesem. Tym bardziej wydaje się prawdopodobne, że Iran chce "iść na skróty", korzystając z irackich doświadczeń.
- Do transakcji wirówka za bezpieczeństwo mogło dojść i wydaje się ona prawdopodobna. Los synów Saddama świadczy jednak o tym, że nie sfinalizowano jej - twierdzi urzędnik, który przed wojną pracował dla irackiej Komisji Uprzemysłowienia Wojska (MIC), odpowiedzialnej za iracki program zbrojeń.
Wiedza na sprzedaż
- Z Saddamem czy bez Irańczycy starają się zdobyć naszą wiedzę - uważa mój rozmówca. - Wiem, że agenci ich wywiadu wykradli część dokumentacji i sprzętu komputerowego z danymi MIC. Interesują się też naszymi naukowcami. Niektórym z nich zaproponowano lukratywne kontrakty w Teheranie.
W kontaktach między Teheranem a irackimi naukowcami pośredniczą podobno osoby związane z Badr, zbrojnym skrzydłem Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej. Jej przywódca ajatollah Mohammad Bakir al-Hakim spędził na wygnaniu w Iranie 23 lata. Gdy wrócił w maju, przedstawiciele USA w Bagdadzie obawiali się, że będzie próbował stworzyć w Iraku rząd na wzór irański. Podobno w jego otoczeniu znajduje się wielu agentów Teheranu. Krąży plotka, że kilku z nich złapano, gdy podburzali ludzi przeciw "amerykańskiej okupacji". Najbardziej znanym Irakijczykiem, który za pośrednictwem Badr znalazł schronienie w Iranie, jest Mudh'her Sadek Sabe'a, wybitny ekspert w dziedzinie pocisków. Odpowiadał za skonstruowanie i ukrywanie przed inspektorami rozbrojeniowymi słynnych rakiet Al-Samoud.
- Nie ma nic dziwnego w tym, że Iran proponuje pracę naszym naukowcom, a oni ją przyjmują - uważa były dyrektor generalny MIC Marouf al-Szalabi. - W Iraku nie mogą być pewni dnia ani godziny. Amerykanie chyba nie wiedzą, co z nami robić: aresztować jak zbrodniarzy czy w ogóle się nami nie interesować. Mnie nikt dotąd nie przesłuchał. Są naukowcy, którzy natychmiast powinni dostać ochronę, bo mają bezcenną i niebezpieczną wiedzę. Zjawiają się u nich najróżniejsze typy i albo grożą, że ich zabiją, jeśli nie będą współpracować, albo proponują złote góry. Zdaniem Maroufa, w ten właśnie sposób wiedza o śmiercionośnej broni może się dostać w niepowołane ręce.
Syn Saddama Kusaj, odpowiedzialny za programy tworzenia broni masowego rażenia, zabrał najważniejsze informacje na ten temat do grobu. Dokumenty trudno zdobyć. Wiedzę mają jednak też naukowcy, do których łatwiej dotrzeć. Na początku czerwca Waszyngton informował, że irackimi badaczami, poza Iranem, interesują się Libia i Syria. Intencje żadnego z tych państw nie budzą wątpliwości. Możliwe więc, że w cieniu wielkiej awantury o koloryzowanie przez amerykańskie i brytyjskie służby specjalne raportów o irackiej broni masowego rażenia umyka właśnie to, co było celem wojny z Saddamem - zażegnanie niebezpieczeństwa, które stanowił jego reżim.

Więcej możesz przeczytać w 31/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.