Z pieniędzy FOZZ powstały dziesiątki firm wyspecjalizowanych w grabieży majątku skarbu państwa
Rywalizacja wywiadów, tajne operacje finansowe w rajach podatkowych, związki biznesu, polityki i służb specjalnych, legalne interesy mieszające się z przestępczymi, nielegalne finansowanie polityki, a wreszcie osłanianie przez państwo przestępczych działań - to wszystko wiąże się z aferą Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. To ta afera zadecydowała o powstaniu mafii w Polsce, a dla służb specjalnych i urzędników państwowych stała się poligonem, na którym zdobywali doświadczenie, jak się urządzić w nowej, rynkowej rzeczywistości, jak wykorzystywać struktury państwa do prowadzenia przestępczych interesów. Afera FOZZ jest matką największych polskich afer; to w FOZZ ustalono mafijne antystandardy.
Maszynka do ograbiania państwa
Kierownictwo Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego otrzymało od rządu Mieczysława F. Rakowskiego ogromne pełnomocnictwa, pozwalające zacierać ślady przepływów pieniędzy, żeby sprawa nie wyszła na jaw. Wykupywanie przez dłużnika własnych długów na rynku wtórnym jest przecież nielegalne w świetle prawa międzynarodowego. Jednocześ-nie ujawnienie tego procederu torpedowało go: jakakolwiek wzmianka o wykupywaniu długu przez Polskę spowodowałaby skok cen polskich wierzytelności, co całą operację uczyniłoby nieopłacalną. Spośród kilkunastu krajów w ten sposób zmniejszających swoje zagraniczne długi tylko Polska ujawniła szczegóły operacji. Stało się tak dlatego, że państwo straciło kontrolę nad pieniędzmi, którymi obracał FOZZ. Straciło, mimo że uważano (a może właśnie dlatego), iż do kierownictwa funduszu wybrano zaufane osoby - sprawdzone i kontrolowane przez wojskowe służby specjalne.
50 mln dolarów wyprowadzonych z FOZZ to pieniądze, które - jak to ujął Piotr Niemczyk, były zastępca szefa wywiadu UOP - "wracały kilka lat później, żeby finansować przedsięwzięcia różnych ludzi". Te przedsięwzięcia polegały na oszukiwaniu państwowych firm. W ostatnich chwilach swego istnienia władze PRL dały służbom specjalnym i powiązanym z nimi biznesmenom przyzwolenie na łamanie prawa i uruchomiły gigantyczną machinę służącą wyprowadzaniu pieniędzy skarbu państwa. Dzięki funduszom FOZZ powstały dziesiątki firm wyspecjalizowanych w grabieży pieniędzy podatników. Winni nie zostali dotychczas rozliczeni. Ludzie i pieniądze FOZZ wracają przy okazji kolejnych afer.
Biznes wywiadowczy
Gdy w lutym 1989 r. zakładano Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, długi PRL w zagranicznych bankach wynosiły ponad 41 mld USD. Aby operacja potajemnego skupu polskiego zadłużenia na rynkach międzynarodowych mogła się powieść, konieczna była dyskrecja i zaufani powiernicy zarządzający spółkami zarejestrowanymi w Europie Zachodniej, USA i w rajach podatkowych. Sprawdzonych powierników i odpowiednie firmy był w stanie wskazać jedynie wywiad, maskujący swe działania operacyjne za granicą szyldem biznesu. Umowy, które FOZZ podpisywał ze swymi agentami, bardziej przypominały instrukcje dla tajnych współpracowników wywiadu niż rutynową dokumentację biznesową. Agenci funduszu zobowiązywali się w nich "przestrzegać szczegółowych instrukcji przekazywanych przez FOZZ co do stopnia poufności operacji, sposobu ich wykonania, sposobu komunikowania partnerów, referencji, znaków, firm".
W umowie podpisanej wios-ną 1989 r. przez dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Żemka z Krzysztofem Pochrzęstem, pełnomocnikiem spółki Altex International Ltd z Brytyjskich Wysp Dziewiczych, napisano wręcz, że "zlecenie [dokonania operacji finansowej, handlowej, kapitałowej] może być udzielone w innej niż pisemna formie". Zupełnie jak w mafii, gdzie słowo padrone ma większą moc niż spisana umowa. Przyjęcie takiej zasady wręcz zachęcało do zagarniania państwowych pieniędzy. Pokusa była tym większa, że - jak okazało się później w czasie śledztwa - wiele transakcji nie było w sposób wiarygodny dokumentowanych. Dokumenty, które przejął likwidator FOZZ, często nie pozwalają w ogóle ustalić charakteru i wysokości zobowiązań, które zaciągał w imieniu funduszu jego dyrektor, a obecnie oskarżony numer jeden w procesie FOZZ - Grzegorz Żemek, oficer wojskowych służb specjalnych. Skutek jego działalności jest taki, że w wielu wypadkach można się jedynie domyślać, co się stało z milionami dolarów, które wsiąkły podczas operacji z udziałem spółek-widm z Antyli czy wysp na kanale La Manche.
Transfery na telefon
Likwidatorowi FOZZ na podstawie zachowanej dokumentacji udało się odtworzyć przebieg niektórych transakcji, mających na celu jedynie zagarnięcie publicznych pieniędzy. Korzyści z przestępczego procederu czerpały osoby prywatne. Jedną z nich był Gianni Pierini, obywatel Luksemburga, z zawodu stolarz, zatrudniony w Banku Handlowym International w okresie, gdy pracował w nim Grzegorz Żemek. Dyrektor FOZZ ustnie przekazał swemu agentowi Krzysztofowi Pochrzęstowi polecenie przekazania 2 mln USD z banku Gebrüder Gutman w Wiedniu na prywatne konto Pieriniego. Pierini spłacił pieniędzmi FOZZ własne długi. Pochrzęst, działając w imieniu Altex International, dokonał też nielegalnego transferu 2,5 mln USD do szczecińskiej spółki Texal, której jest udziałowcem. O przyczyny bezkarności Pochrzęsta posłowie PiS pytali w ubiegłym tygodniu prokuratora krajowego Karola Napierskiego podczas sejmowej debaty na temat FOZZ. Powoływali się przy tym na artykuł "Wprost" - "King Kongo" (nr 32).
Jak ustalił likwidator FOZZ, Grzegorz Żemek z kasy funduszu przekazał ponad 40 mln USD na zatuszowanie swoich "wpadek" z czasów, gdy pracował w Luksemburgu. Żemek podpisał wtedy wiele dziwnych akredytyw na różne dostawy dla firm. Firmy te nie spłacały kredytów, więc banki zwracały się do Banku Handlowego International o spłatę należności. Niemal wszystkie firmy wykorzystane do działań FOZZ w różnych krajach miały fatalną reputację i dorobiły się praktycznie tylko dzięki lokatom Żemka. Ten ostatni musiał im bardzo ufać, bo przy przeka-zywaniu ogromnych kwot (po kilkadziesiąt milionów dolarów) w ogóle nie zabezpieczał swoich interesów - polecenia wydawał przez telefon. Wiele wskazuje na to, że przedstawiciele wspomnianych firm byli tylko pośrednikami. Najczęściej nie mieli żadnej dokumentacji przeprowadzanych transakcji, toteż nie udało się ustalić ostatecznego beneficjanta. Trop urywał się w bankach na Kajmanach czy w firmie założonej na Antylach Holenderskich.
Spadkobiercy FOZZ
Osoby, które w latach 1989--1990 brały udział w nielegalnym wyprowadzaniu pieniędzy z FOZZ, później pojawiały się przy innych aferach. Jak wspomniany Krzysztof Pochrzęst, który naraził KGHM na stratę około 300 mln zł przy nietrafionej inwestycji w Kongu. Sam zarobił na tym kilkanaście milionów dolarów. W radzie nadzorczej związanej z Pochrzęstem firmy Dolta zasiadali dyrektor generalny FOZZ Grzegorz Żemek, jego zastępca Marek Gadomski oraz prezes Universalu Dariusz T. Przywieczerski. Grzegorz Żemek, gdy przestał być dyrektorem FOZZ i wyszedł z aresztu, wyłudził z dwóch banków prawie 100 mln zł. Wykorzystał w tym celu swą spółkę Doradztwo Finansowe. Na pewien czas ponownie trafił do aresztu, ale został zwolniony za kaucją. Razem z Janiną Chim, swą "prawą ręką" w FOZZ, dał się też we znaki całej grupie firm, które adaptowały na potrzeby spółki Eurotrade Pol budynek dawnych Zakładów im. Róży Luksemburg w Warszawie. Eurotrade Pol to firma, która na początku lat 90. pojawiła się w związku z aferą FOZZ. Jej prezesem była Janina Chim.
W sprawę sprzedaży budynku po Zakładach im. Róży Luksemburg był też zaangażowany inny oskarżony w sprawie FOZZ
- prezes Universalu Dariusz Przywieczerski. Universal nabył prawo do wieczystego użytkowania gruntów i budynków po wspomnianej fabryce. Niedługo potem Przywieczerski zawarł umowę z Głównym Urzędem Ceł (na 9 mln zł), sprzedając budynki i teren o powierzchni hektara na główną siedzibę urzędu. Ireneusz Sekuła, ówczesny szef GUC, za przeprowadzenie tej transakcji miał stanąć przed sądem, ale popełnił samobójstwo w tajemniczych okolicznościach.
Państwo od początku odpowiadało za nielegalne operacje finansowe FOZZ, dlatego przez tyle lat trudno było rozpocząć proces w tej sprawie, a jeszcze trudniej będzie udowodnić winę. Kierownictwo FOZZ oskarżono przecież tylko o to, że łamało prawo w większym stopniu, niż zakładano. Każdy wyrok skazujący może być bez trudu zaskarżony w trybunale w Strasburgu. Mało tego, taka skarga może zaprowadzić polskie władze - jako osłaniające, a wręcz zachęcające do przestępstwa - na ławę oskarżenia.
Maszynka do ograbiania państwa
Kierownictwo Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego otrzymało od rządu Mieczysława F. Rakowskiego ogromne pełnomocnictwa, pozwalające zacierać ślady przepływów pieniędzy, żeby sprawa nie wyszła na jaw. Wykupywanie przez dłużnika własnych długów na rynku wtórnym jest przecież nielegalne w świetle prawa międzynarodowego. Jednocześ-nie ujawnienie tego procederu torpedowało go: jakakolwiek wzmianka o wykupywaniu długu przez Polskę spowodowałaby skok cen polskich wierzytelności, co całą operację uczyniłoby nieopłacalną. Spośród kilkunastu krajów w ten sposób zmniejszających swoje zagraniczne długi tylko Polska ujawniła szczegóły operacji. Stało się tak dlatego, że państwo straciło kontrolę nad pieniędzmi, którymi obracał FOZZ. Straciło, mimo że uważano (a może właśnie dlatego), iż do kierownictwa funduszu wybrano zaufane osoby - sprawdzone i kontrolowane przez wojskowe służby specjalne.
50 mln dolarów wyprowadzonych z FOZZ to pieniądze, które - jak to ujął Piotr Niemczyk, były zastępca szefa wywiadu UOP - "wracały kilka lat później, żeby finansować przedsięwzięcia różnych ludzi". Te przedsięwzięcia polegały na oszukiwaniu państwowych firm. W ostatnich chwilach swego istnienia władze PRL dały służbom specjalnym i powiązanym z nimi biznesmenom przyzwolenie na łamanie prawa i uruchomiły gigantyczną machinę służącą wyprowadzaniu pieniędzy skarbu państwa. Dzięki funduszom FOZZ powstały dziesiątki firm wyspecjalizowanych w grabieży pieniędzy podatników. Winni nie zostali dotychczas rozliczeni. Ludzie i pieniądze FOZZ wracają przy okazji kolejnych afer.
Biznes wywiadowczy
Gdy w lutym 1989 r. zakładano Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, długi PRL w zagranicznych bankach wynosiły ponad 41 mld USD. Aby operacja potajemnego skupu polskiego zadłużenia na rynkach międzynarodowych mogła się powieść, konieczna była dyskrecja i zaufani powiernicy zarządzający spółkami zarejestrowanymi w Europie Zachodniej, USA i w rajach podatkowych. Sprawdzonych powierników i odpowiednie firmy był w stanie wskazać jedynie wywiad, maskujący swe działania operacyjne za granicą szyldem biznesu. Umowy, które FOZZ podpisywał ze swymi agentami, bardziej przypominały instrukcje dla tajnych współpracowników wywiadu niż rutynową dokumentację biznesową. Agenci funduszu zobowiązywali się w nich "przestrzegać szczegółowych instrukcji przekazywanych przez FOZZ co do stopnia poufności operacji, sposobu ich wykonania, sposobu komunikowania partnerów, referencji, znaków, firm".
W umowie podpisanej wios-ną 1989 r. przez dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Żemka z Krzysztofem Pochrzęstem, pełnomocnikiem spółki Altex International Ltd z Brytyjskich Wysp Dziewiczych, napisano wręcz, że "zlecenie [dokonania operacji finansowej, handlowej, kapitałowej] może być udzielone w innej niż pisemna formie". Zupełnie jak w mafii, gdzie słowo padrone ma większą moc niż spisana umowa. Przyjęcie takiej zasady wręcz zachęcało do zagarniania państwowych pieniędzy. Pokusa była tym większa, że - jak okazało się później w czasie śledztwa - wiele transakcji nie było w sposób wiarygodny dokumentowanych. Dokumenty, które przejął likwidator FOZZ, często nie pozwalają w ogóle ustalić charakteru i wysokości zobowiązań, które zaciągał w imieniu funduszu jego dyrektor, a obecnie oskarżony numer jeden w procesie FOZZ - Grzegorz Żemek, oficer wojskowych służb specjalnych. Skutek jego działalności jest taki, że w wielu wypadkach można się jedynie domyślać, co się stało z milionami dolarów, które wsiąkły podczas operacji z udziałem spółek-widm z Antyli czy wysp na kanale La Manche.
Transfery na telefon
Likwidatorowi FOZZ na podstawie zachowanej dokumentacji udało się odtworzyć przebieg niektórych transakcji, mających na celu jedynie zagarnięcie publicznych pieniędzy. Korzyści z przestępczego procederu czerpały osoby prywatne. Jedną z nich był Gianni Pierini, obywatel Luksemburga, z zawodu stolarz, zatrudniony w Banku Handlowym International w okresie, gdy pracował w nim Grzegorz Żemek. Dyrektor FOZZ ustnie przekazał swemu agentowi Krzysztofowi Pochrzęstowi polecenie przekazania 2 mln USD z banku Gebrüder Gutman w Wiedniu na prywatne konto Pieriniego. Pierini spłacił pieniędzmi FOZZ własne długi. Pochrzęst, działając w imieniu Altex International, dokonał też nielegalnego transferu 2,5 mln USD do szczecińskiej spółki Texal, której jest udziałowcem. O przyczyny bezkarności Pochrzęsta posłowie PiS pytali w ubiegłym tygodniu prokuratora krajowego Karola Napierskiego podczas sejmowej debaty na temat FOZZ. Powoływali się przy tym na artykuł "Wprost" - "King Kongo" (nr 32).
Jak ustalił likwidator FOZZ, Grzegorz Żemek z kasy funduszu przekazał ponad 40 mln USD na zatuszowanie swoich "wpadek" z czasów, gdy pracował w Luksemburgu. Żemek podpisał wtedy wiele dziwnych akredytyw na różne dostawy dla firm. Firmy te nie spłacały kredytów, więc banki zwracały się do Banku Handlowego International o spłatę należności. Niemal wszystkie firmy wykorzystane do działań FOZZ w różnych krajach miały fatalną reputację i dorobiły się praktycznie tylko dzięki lokatom Żemka. Ten ostatni musiał im bardzo ufać, bo przy przeka-zywaniu ogromnych kwot (po kilkadziesiąt milionów dolarów) w ogóle nie zabezpieczał swoich interesów - polecenia wydawał przez telefon. Wiele wskazuje na to, że przedstawiciele wspomnianych firm byli tylko pośrednikami. Najczęściej nie mieli żadnej dokumentacji przeprowadzanych transakcji, toteż nie udało się ustalić ostatecznego beneficjanta. Trop urywał się w bankach na Kajmanach czy w firmie założonej na Antylach Holenderskich.
Spadkobiercy FOZZ
Osoby, które w latach 1989--1990 brały udział w nielegalnym wyprowadzaniu pieniędzy z FOZZ, później pojawiały się przy innych aferach. Jak wspomniany Krzysztof Pochrzęst, który naraził KGHM na stratę około 300 mln zł przy nietrafionej inwestycji w Kongu. Sam zarobił na tym kilkanaście milionów dolarów. W radzie nadzorczej związanej z Pochrzęstem firmy Dolta zasiadali dyrektor generalny FOZZ Grzegorz Żemek, jego zastępca Marek Gadomski oraz prezes Universalu Dariusz T. Przywieczerski. Grzegorz Żemek, gdy przestał być dyrektorem FOZZ i wyszedł z aresztu, wyłudził z dwóch banków prawie 100 mln zł. Wykorzystał w tym celu swą spółkę Doradztwo Finansowe. Na pewien czas ponownie trafił do aresztu, ale został zwolniony za kaucją. Razem z Janiną Chim, swą "prawą ręką" w FOZZ, dał się też we znaki całej grupie firm, które adaptowały na potrzeby spółki Eurotrade Pol budynek dawnych Zakładów im. Róży Luksemburg w Warszawie. Eurotrade Pol to firma, która na początku lat 90. pojawiła się w związku z aferą FOZZ. Jej prezesem była Janina Chim.
W sprawę sprzedaży budynku po Zakładach im. Róży Luksemburg był też zaangażowany inny oskarżony w sprawie FOZZ
- prezes Universalu Dariusz Przywieczerski. Universal nabył prawo do wieczystego użytkowania gruntów i budynków po wspomnianej fabryce. Niedługo potem Przywieczerski zawarł umowę z Głównym Urzędem Ceł (na 9 mln zł), sprzedając budynki i teren o powierzchni hektara na główną siedzibę urzędu. Ireneusz Sekuła, ówczesny szef GUC, za przeprowadzenie tej transakcji miał stanąć przed sądem, ale popełnił samobójstwo w tajemniczych okolicznościach.
Państwo od początku odpowiadało za nielegalne operacje finansowe FOZZ, dlatego przez tyle lat trudno było rozpocząć proces w tej sprawie, a jeszcze trudniej będzie udowodnić winę. Kierownictwo FOZZ oskarżono przecież tylko o to, że łamało prawo w większym stopniu, niż zakładano. Każdy wyrok skazujący może być bez trudu zaskarżony w trybunale w Strasburgu. Mało tego, taka skarga może zaprowadzić polskie władze - jako osłaniające, a wręcz zachęcające do przestępstwa - na ławę oskarżenia.
Więcej możesz przeczytać w 32/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.