Bush, jeśli chce wygrać, musi błyskawicznie obniżyć podatki
George W. Bush (43. prezydent Stanów Zjednoczonych), jak się wydaje, podąża śladami swego ojca George'a Busha (41. prezydenta Stanów Zjednoczonych). Obaj odnosili sukcesy na arenie międzynarodowej. Obu półtora roku przed ponownymi w ich karierze wyborami prezydenckimi popierała przeważająca część wyborców. Bush 41. nie odniósł jednak zwycięstwa, ponieważ za jego rządów gospodarka przędła cienko, o sukcesach militarnych i politycznych w rejonie Zatoki Perskiej szybko zapomniano, a Irakiem nadal rządził Saddam Husajn. W rezultacie w listopadzie 1992 r. Bush 41. nie miał się czym pochwalić amerykańskim wyborcom. Ostatecznie przegrał z nieznanym wcześniej gubernatorem Arkansas.
Bush 43. jak Bush 41.?
Sukcesy Busha 43. w polityce zagranicznej przemijają bez śladu równie szybko. Amerykanów zapewniano, że większość Irakijczyków będzie witać ich żołnierzy jak wybawców. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Ponieważ niewielu Irakijczyków cieszy się z przybycia US Army, zabójstw amerykańskich żołnierzy, do których dochodzi niemal codziennie, nie uważa się za działania kilku lojalnych i zaciętych stronników Saddama Husajna, lecz za wyraz powszechnej niechęci do Stanów Zjednoczonych. Z punktu widzenia Amerykanów, Irakijczycy zostali uwolnieni od reżimu bezwzględnego dyktatora, odpowiedzialnego za śmierć dziesiątek tysięcy obywateli własnego kraju, a mimo to nie odczuwają wdzięczności. W rezultacie mieszkańcy USA nie widzą powodu, by się godzić na śmierć swoich żołnierzy. Ponadto w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, nie odkryto też powiązań Bagdadu z Osamą bin Ladenem. W sumie Stanom Zjednoczonym nic nie zagrażało. Skoro Irakijczycy nie są wdzięczni za wyzwolenie, nie było powodu, by wkraczać do ich kraju. Co więcej, zakończonej zwycięstwem wojny nie uważa się ostatecznie za trwały sukces polityczny.
Nieco ponad rok przed wyborami prezydenckimi, w których Bush 43. pragnie ponownie odnieść sukces, gospodarka jest w gorszej sytuacji niż za czasów Busha 41. Co prawda, tempo wzrostu PKB podczas kadencji obu prezydentów jest podobne. W roku 1992, kiedy Busha 41. miał ponownie zwyciężyć, wzrost gospodarczy sięgał 3 proc. Według szacunków, wyniesie tyle samo w przyszłym roku, pod rządami Busha 43.
Zupełnie inna jest jednak sytuacja na rynku pracy. Bush 41. mógł się chlubić, że podczas czteroletniej kadencji stworzył 3,6 mln miejsc pracy. Bush 43. na razie doprowadził do likwidacji 2,4 mln etatów. Co trzy miesiące pracę traci 400 tys. Amerykanów. Jest bardzo prawdopodobne, że Bush 43. będzie jedynym prezydentem od czasu Herberta Hoovera, który stanie do ponownych wyborów, gdy liczba zatrudnionych Amerykanów będzie niższa niż za jego pierwszej elekcji.
Reelekcja za koniunkturę
Latem 2003 r. pracę znalazło mniej nastoletnich Amerykanów niż kiedykolwiek wcześniej (a dysponujemy danymi od 1948 r.). Ofert zatrudnienia dla sezonowych pracowników jest najmniej od czterdziestu lat. Nie ma wprawdzie stosownych danych, ale chętnie bym się założył o znaczną sumę, że jedynie w czasach wielkiego kryzysu w pierwszej połowie XX wieku było mniej absolwentów szkół wyższych, którzy kończąc studia, mieli zapewnione posady, niż w maju i czerwcu tego roku. Bez pracy pozostaje niemal milion informatyków.
Wzrostowi PKB towarzyszy spadek liczby zatrudnionych, gdyż wydajność rośnie szybciej niż produkcja (w 2002 r. zwiększała się dwukrotnie szybciej, a podobne zjawisko można chyba zaobserwować także w tym roku). Za rządów Busha 43. stopa bezrobocia wynosi mniej więcej tyle, ile wynosiła pod koniec 1992 r. (podczas prezydentury Busha 41.), czyli 6-7 proc. Trzeba jednak zauważyć, że znacznie szybciej spadła liczba zatrudnionych, niż wzrosła liczba bezrobotnych - wielu Amerykanów nie mających pracy nie spełnia bowiem warunków pozwalających oficjalnie uznać ich za bezrobotnych (na przykład nie szukają aktywnie zatrudnienia). Co prawda, w ostatnich miesiącach zaczęła błyskawicznie rosnąć nawet liczba bezrobotnych podawana przez władze. W konsekwencji trzeba się liczyć z tym, że w listopadzie 2004 r., przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, bezrobocie będzie znacznie wyższe niż w listopadzie 1992 r., kiedy w wyborach startował Bush 41.
Nie można przy tym zapominać, że zatrudnienie to najważniejszy czynnik ekonomiczny w życiu przeciętnego dorosłego obywatela. Większość Amerykanów nie dba o to, czy PKB wzrasta, czy spada. "Jak duże jest ryzyko, że zostanę zwolniony?" oraz "Jak trudno znaleźć pracę?" - to najważniejsze, a często również jedyne pytania dotyczące gospodarki, jakie sobie zadaje przeciętny obywatel. Łatwo na nie odpowiedzieć: trudniej o pracę było tylko w czasach wielkiego kryzysu; ryzyko utraty zatrudnienia było większe tylko w czasach wielkiego kryzysu.
Między młotem gospodarki a kowadłem polityki
Ponieważ Alan Greenspan i Rezerwa Federalna zrobili już wszystko, co w ich mocy, by zapewnić prezydentowi jak najlepszą sytuację gospodarczą w 2004 r., Bush 43. musi szukać rozwiązania w polityce fiskalnej. Silny bodziec fiskalny znajdzie jednak tylko wówczas, gdy zrezygnuje z części planowanych długoterminowych obniżek podatków i skoncentruje się na znacznej, szybkiej obniżce. Niezależnie od tego, co kto sądzi o redukowaniu podatku dochodowego od dywidend, ta obniżka w żadnej mierze nie wywoła w najbliższym czasie wzrostu konsumpcji. Gdyby jednak Bush 43. miał zmienić plan redukcji podatków, musiałby się przyznać do błędu i powiedzieć, że źle zabierał się do ożywienia gospodarki. Tego amerykańscy prezydenci nie robią nigdy. Dlatego Bush 43. jest dziś między młotem gospodarki a kowadłem polityki.
© 2003, Global Economic Viewpoint.
Distributed by Tribune Media Services
Bush 43. jak Bush 41.?
Sukcesy Busha 43. w polityce zagranicznej przemijają bez śladu równie szybko. Amerykanów zapewniano, że większość Irakijczyków będzie witać ich żołnierzy jak wybawców. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Ponieważ niewielu Irakijczyków cieszy się z przybycia US Army, zabójstw amerykańskich żołnierzy, do których dochodzi niemal codziennie, nie uważa się za działania kilku lojalnych i zaciętych stronników Saddama Husajna, lecz za wyraz powszechnej niechęci do Stanów Zjednoczonych. Z punktu widzenia Amerykanów, Irakijczycy zostali uwolnieni od reżimu bezwzględnego dyktatora, odpowiedzialnego za śmierć dziesiątek tysięcy obywateli własnego kraju, a mimo to nie odczuwają wdzięczności. W rezultacie mieszkańcy USA nie widzą powodu, by się godzić na śmierć swoich żołnierzy. Ponadto w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, nie odkryto też powiązań Bagdadu z Osamą bin Ladenem. W sumie Stanom Zjednoczonym nic nie zagrażało. Skoro Irakijczycy nie są wdzięczni za wyzwolenie, nie było powodu, by wkraczać do ich kraju. Co więcej, zakończonej zwycięstwem wojny nie uważa się ostatecznie za trwały sukces polityczny.
Nieco ponad rok przed wyborami prezydenckimi, w których Bush 43. pragnie ponownie odnieść sukces, gospodarka jest w gorszej sytuacji niż za czasów Busha 41. Co prawda, tempo wzrostu PKB podczas kadencji obu prezydentów jest podobne. W roku 1992, kiedy Busha 41. miał ponownie zwyciężyć, wzrost gospodarczy sięgał 3 proc. Według szacunków, wyniesie tyle samo w przyszłym roku, pod rządami Busha 43.
Zupełnie inna jest jednak sytuacja na rynku pracy. Bush 41. mógł się chlubić, że podczas czteroletniej kadencji stworzył 3,6 mln miejsc pracy. Bush 43. na razie doprowadził do likwidacji 2,4 mln etatów. Co trzy miesiące pracę traci 400 tys. Amerykanów. Jest bardzo prawdopodobne, że Bush 43. będzie jedynym prezydentem od czasu Herberta Hoovera, który stanie do ponownych wyborów, gdy liczba zatrudnionych Amerykanów będzie niższa niż za jego pierwszej elekcji.
Reelekcja za koniunkturę
Latem 2003 r. pracę znalazło mniej nastoletnich Amerykanów niż kiedykolwiek wcześniej (a dysponujemy danymi od 1948 r.). Ofert zatrudnienia dla sezonowych pracowników jest najmniej od czterdziestu lat. Nie ma wprawdzie stosownych danych, ale chętnie bym się założył o znaczną sumę, że jedynie w czasach wielkiego kryzysu w pierwszej połowie XX wieku było mniej absolwentów szkół wyższych, którzy kończąc studia, mieli zapewnione posady, niż w maju i czerwcu tego roku. Bez pracy pozostaje niemal milion informatyków.
Wzrostowi PKB towarzyszy spadek liczby zatrudnionych, gdyż wydajność rośnie szybciej niż produkcja (w 2002 r. zwiększała się dwukrotnie szybciej, a podobne zjawisko można chyba zaobserwować także w tym roku). Za rządów Busha 43. stopa bezrobocia wynosi mniej więcej tyle, ile wynosiła pod koniec 1992 r. (podczas prezydentury Busha 41.), czyli 6-7 proc. Trzeba jednak zauważyć, że znacznie szybciej spadła liczba zatrudnionych, niż wzrosła liczba bezrobotnych - wielu Amerykanów nie mających pracy nie spełnia bowiem warunków pozwalających oficjalnie uznać ich za bezrobotnych (na przykład nie szukają aktywnie zatrudnienia). Co prawda, w ostatnich miesiącach zaczęła błyskawicznie rosnąć nawet liczba bezrobotnych podawana przez władze. W konsekwencji trzeba się liczyć z tym, że w listopadzie 2004 r., przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, bezrobocie będzie znacznie wyższe niż w listopadzie 1992 r., kiedy w wyborach startował Bush 41.
Nie można przy tym zapominać, że zatrudnienie to najważniejszy czynnik ekonomiczny w życiu przeciętnego dorosłego obywatela. Większość Amerykanów nie dba o to, czy PKB wzrasta, czy spada. "Jak duże jest ryzyko, że zostanę zwolniony?" oraz "Jak trudno znaleźć pracę?" - to najważniejsze, a często również jedyne pytania dotyczące gospodarki, jakie sobie zadaje przeciętny obywatel. Łatwo na nie odpowiedzieć: trudniej o pracę było tylko w czasach wielkiego kryzysu; ryzyko utraty zatrudnienia było większe tylko w czasach wielkiego kryzysu.
Między młotem gospodarki a kowadłem polityki
Ponieważ Alan Greenspan i Rezerwa Federalna zrobili już wszystko, co w ich mocy, by zapewnić prezydentowi jak najlepszą sytuację gospodarczą w 2004 r., Bush 43. musi szukać rozwiązania w polityce fiskalnej. Silny bodziec fiskalny znajdzie jednak tylko wówczas, gdy zrezygnuje z części planowanych długoterminowych obniżek podatków i skoncentruje się na znacznej, szybkiej obniżce. Niezależnie od tego, co kto sądzi o redukowaniu podatku dochodowego od dywidend, ta obniżka w żadnej mierze nie wywoła w najbliższym czasie wzrostu konsumpcji. Gdyby jednak Bush 43. miał zmienić plan redukcji podatków, musiałby się przyznać do błędu i powiedzieć, że źle zabierał się do ożywienia gospodarki. Tego amerykańscy prezydenci nie robią nigdy. Dlatego Bush 43. jest dziś między młotem gospodarki a kowadłem polityki.
© 2003, Global Economic Viewpoint.
Distributed by Tribune Media Services
Więcej możesz przeczytać w 32/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.