W 42. numerze "Wprost" opublikowaliśmy list, który do naszej redakcji przysłał Herbert Frankenstein, prezes zarządu BASF Polska. Na ten kuriozalny list odpowiedzieli nasi czytelnicy, odpowiedziały też instytucje i osobistości współodpowiedzialne za wolność słowa w Polsce. Publikujemy fragmenty kolejnych listów do Frankensteina.
Jego Ekscelencja Pan Reinhard Schweppe Ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Polsce
Szanowny Panie Ambasadorze,
Pragnę podzielić się z Panem zatrważającą wiedzą. Otóż przedstawiciele kierownictwa tygodnika "Wprost" poinformowali mnie o liście, który otrzymali od prezesa niemieckiej firmy BASF Herberta Frankensteina. Autor listu posuwa się do rzeczy zdumiewającej, uzależniając zlecenie kampanii reklamowej swojej firmy na łamach "Wprost" od zgody na to, aby mógł ingerować w redagowanie czasopisma.
Błędem byłoby uznać ten list jedynie za kuriozalny. Jest w nim bowiem nieuzasadniona pycha i buta. W polskim demokratycznym ładzie medialnym oferowanie ogłoszeń za cenę uzyskania wpływu na linię pisma to nie tylko propozycja bulwersująca, ale i pozaprawna. Propozycje takie niosą w sobie niegodziwe przeświadczenie, że idee polskich mediów mogą być na sprzedaż.
Nie poważam się oceniać publikacji "Niemiecki koń trojański" Sławomira Sieradzkiego i "Wychowanie do agresji" Stefana Bratkowskiego. Dla niektórych są one trudne do przyjęcia, ale dla wielu, mimo upływu dziesięcioleci, wciąż bardzo bolesne. Nikt nie każe zgadzać się z ich tonacją. Ale nazywanie tych publikacji, jak czyni to w swoim barbarzyńskim liście Herbert Frankenstein, "(...) komunistyczną agitacją (...)" jest niezrozumiałą próbą kłamania o historii. To inwektywa bolesna i obelżywa dla Polaków. Obelżywa też dla wielu Niemców, bo przecież wspólnie uczyniliśmy wiele, by się uwolnić od myśli o tamtym czasie. Pan Frankenstein każe się uwolnić nam od pamięci. To żądanie niemoralne.
Wiem, Szanowny Panie Ambasadorze, jak wiele dobrego czyni Pan na rzecz budowania dobrych polsko-niemieckich relacji. Dlatego też jako przewodniczący Komisji Kultury i Środków Przekazu uważam za swój obowiązek poinformowanie Pana o tej próbie uzurpowania sobie prawa do wpływania na polski rynek mediów za cenę ogłoszeń jednego z niemieckich przedsiębiorców. Musimy być bowiem świadomi, że to trudne dzieło pojednania, którego dobre owoce zbieramy, niektórzy tak łatwo chcieliby zrujnować.
Z poważaniem, przewodniczący komisji
Jerzy Wenderlich
Odnotowane ostatnio przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy próby wywierania presji na wydawców przez reklamodawców i dystrybutorów prasy budzą poważny niepokój. Niemiecka firma BASF Polska w liście podpisanym przez prezesa zarządu Herberta Frankensteina zarzuciła redakcji tygodnika "Wprost" "powrót do komunistycznej agitacji" w "nasączonych nienawiścią artykułach przeciwko 'starej', ale ciągle kulturalnie bogatej Europie". BASF Polska wycofała się z kampanii reklamowej na łamach "Wprost". Chodziło o artykuły "Niemiecki koń trojański" i "Wychowanie do agresji". (...) Są to praktyki godzące w wolność mediów. Oczywiście, reklamodawcy i dystrybutorzy mają prawo wyboru biznesowych partnerów, o ile nie narusza to swobody konkurencji. Naciski na redakcje, by zważały na to, co piszą dziennikarze, bo ryzykują spadek sprzedaży lub wpływów z reklam, są jednakże sprzeczne nie tylko z dobrymi obyczajami, ale i z prawem prasowym. Artykuł 44 tego prawa stwierdza bowiem: "Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową - podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". CMWP wzywa zatem prokuraturę, by w miejsce tropienia źródeł dziennikarskich informacji i dochodzenia słuszności niezamieszczania sprostowań, zajęła się wskazanymi wypadkami dławienia wolności mediów. Wzmocni to praworządność i demokrację, zamiast podważać ją ściganiem czynów o znikomej szkodliwości społecznej.
Andrzej Krajewski
dyrektor CMWP
Oświadczenie Zarządu Izby Wydawców Prasy w sprawie ingerencji w treści redakcyjne nadawców ogłoszeń i reklam
W związku z nadchodzącymi do izby informacjami o zdarzających się wypadkach wywierania przez reklamodawców wpływu na treści redakcyjne i uzależnienia od nich zlecenia reklamy lub ogłoszenia, zarząd Izby Wydawców Prasy oświadcza, iż nadawca ogłoszenia lub reklamy decyduje we własnym zakresie o wyborze medium reklamowego dla swoich produktów i usług. Ponadto zarząd izby, biorąc pod uwagę konstytucyjną zasadę wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, a także wolności prasy, uważa, że niedopuszczalne jest stawianie jakichkolwiek warunków odnoszących się do treści redakcyjnych, których uznanie lub jego brak byłyby warunkiem zlecenia reklamy czy też przedmiotem negocjacji związanych ze zleceniem ogłoszenia lub reklamy.
Zarząd Izby Wydawców Prasy
Jego Ekscelencja Pan Reinhard Schweppe Ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Polsce
Szanowny Panie Ambasadorze,
Pragnę podzielić się z Panem zatrważającą wiedzą. Otóż przedstawiciele kierownictwa tygodnika "Wprost" poinformowali mnie o liście, który otrzymali od prezesa niemieckiej firmy BASF Herberta Frankensteina. Autor listu posuwa się do rzeczy zdumiewającej, uzależniając zlecenie kampanii reklamowej swojej firmy na łamach "Wprost" od zgody na to, aby mógł ingerować w redagowanie czasopisma.
Błędem byłoby uznać ten list jedynie za kuriozalny. Jest w nim bowiem nieuzasadniona pycha i buta. W polskim demokratycznym ładzie medialnym oferowanie ogłoszeń za cenę uzyskania wpływu na linię pisma to nie tylko propozycja bulwersująca, ale i pozaprawna. Propozycje takie niosą w sobie niegodziwe przeświadczenie, że idee polskich mediów mogą być na sprzedaż.
Nie poważam się oceniać publikacji "Niemiecki koń trojański" Sławomira Sieradzkiego i "Wychowanie do agresji" Stefana Bratkowskiego. Dla niektórych są one trudne do przyjęcia, ale dla wielu, mimo upływu dziesięcioleci, wciąż bardzo bolesne. Nikt nie każe zgadzać się z ich tonacją. Ale nazywanie tych publikacji, jak czyni to w swoim barbarzyńskim liście Herbert Frankenstein, "(...) komunistyczną agitacją (...)" jest niezrozumiałą próbą kłamania o historii. To inwektywa bolesna i obelżywa dla Polaków. Obelżywa też dla wielu Niemców, bo przecież wspólnie uczyniliśmy wiele, by się uwolnić od myśli o tamtym czasie. Pan Frankenstein każe się uwolnić nam od pamięci. To żądanie niemoralne.
Wiem, Szanowny Panie Ambasadorze, jak wiele dobrego czyni Pan na rzecz budowania dobrych polsko-niemieckich relacji. Dlatego też jako przewodniczący Komisji Kultury i Środków Przekazu uważam za swój obowiązek poinformowanie Pana o tej próbie uzurpowania sobie prawa do wpływania na polski rynek mediów za cenę ogłoszeń jednego z niemieckich przedsiębiorców. Musimy być bowiem świadomi, że to trudne dzieło pojednania, którego dobre owoce zbieramy, niektórzy tak łatwo chcieliby zrujnować.
Z poważaniem, przewodniczący komisji
Jerzy Wenderlich
Odnotowane ostatnio przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy próby wywierania presji na wydawców przez reklamodawców i dystrybutorów prasy budzą poważny niepokój. Niemiecka firma BASF Polska w liście podpisanym przez prezesa zarządu Herberta Frankensteina zarzuciła redakcji tygodnika "Wprost" "powrót do komunistycznej agitacji" w "nasączonych nienawiścią artykułach przeciwko 'starej', ale ciągle kulturalnie bogatej Europie". BASF Polska wycofała się z kampanii reklamowej na łamach "Wprost". Chodziło o artykuły "Niemiecki koń trojański" i "Wychowanie do agresji". (...) Są to praktyki godzące w wolność mediów. Oczywiście, reklamodawcy i dystrybutorzy mają prawo wyboru biznesowych partnerów, o ile nie narusza to swobody konkurencji. Naciski na redakcje, by zważały na to, co piszą dziennikarze, bo ryzykują spadek sprzedaży lub wpływów z reklam, są jednakże sprzeczne nie tylko z dobrymi obyczajami, ale i z prawem prasowym. Artykuł 44 tego prawa stwierdza bowiem: "Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową - podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". CMWP wzywa zatem prokuraturę, by w miejsce tropienia źródeł dziennikarskich informacji i dochodzenia słuszności niezamieszczania sprostowań, zajęła się wskazanymi wypadkami dławienia wolności mediów. Wzmocni to praworządność i demokrację, zamiast podważać ją ściganiem czynów o znikomej szkodliwości społecznej.
Andrzej Krajewski
dyrektor CMWP
Oświadczenie Zarządu Izby Wydawców Prasy w sprawie ingerencji w treści redakcyjne nadawców ogłoszeń i reklam
W związku z nadchodzącymi do izby informacjami o zdarzających się wypadkach wywierania przez reklamodawców wpływu na treści redakcyjne i uzależnienia od nich zlecenia reklamy lub ogłoszenia, zarząd Izby Wydawców Prasy oświadcza, iż nadawca ogłoszenia lub reklamy decyduje we własnym zakresie o wyborze medium reklamowego dla swoich produktów i usług. Ponadto zarząd izby, biorąc pod uwagę konstytucyjną zasadę wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, a także wolności prasy, uważa, że niedopuszczalne jest stawianie jakichkolwiek warunków odnoszących się do treści redakcyjnych, których uznanie lub jego brak byłyby warunkiem zlecenia reklamy czy też przedmiotem negocjacji związanych ze zleceniem ogłoszenia lub reklamy.
Zarząd Izby Wydawców Prasy
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.