Wtym słowie szeleści modlitwa za duszki naszych zmarłych. Dzień Zaduszny nie jest jednak za duszny, jest raczej za wilgotny.
Przez ostatnie 29 lat, od kiedy kwestuję na rzecz opieki nad Starymi Powązkami, można było na palcach jednej ręki policzyć dni, kiedy w Zaduszki nie lało. Smutne te nasze polskie święta. W USA lub Francji Dzień Niepodległości obchodzony jest latem, w słoneczny dzień, który nastraja pogodnie i radośnie. Nasz 11 listopada to ziąb i plucha.. Nie mówię, żeby przywracać 22 lipca
(d. E. Wedel), ale na przykład 2 maja - i tak stale dzień wolny jako łącznik między Świętem Pracy a rocznicą słynnej konstytucji - byłby idealny na narodową fetę.
Komuniści tak zawłaszczyli pierwszomajowe święto, że mało kto wie, iż powstało ono dla upamiętnienia strajku amerykańskich (!) robotników w Chicago w 1886 r. Tak czy owak, każdy, kto pamięta pierwszomajowe spędy w PRL-u, musi przyznać, że komuchy zawsze umiały na ten dzień zamówić pogodę "na blachę". A w Zaduszki leje!
W tym roku zarząd Powązek postanowił wykorzystać dżdżystą aurę i pozamykał prawie wszystkie krany na cmentarzu. Deszcz jednak nie pozmywał dokładnie nagrobków i Jerzy Waldorff z pewnością przewracał się w mogile, kiedy setki warszawiaków uganiały się po szacownej nekropolii w poszukiwaniu wody.
Ulewa daje się we znaki szczególnie nam, kwestującym, bowiem aby uzyskać datek, trzeba być rozpoznanym. Chodzimy więc
mimo deszczu z gołą głową. Wśród kwestarzy aktorów panuje ostra konkurencja: kto uzbiera więcej. Prym wiodą bo-
haterowie seriali: "Klan", "Złotopolscy". Podobno jeden z gwiazdorów "Na dobre i na złe" przyszedł na cmentarz w kitlu lekarskim. Samo życie.
Ilość zebranych pieniędzy jest miarą popularności, nic więc dziwnego, że niektórzy aktorzy sami wpychają do swych puszek pokaźne sumy, by być wyżej w rankingu. W pewnym momencie zauważyłem znajomego lekarza , sędziwego dr. K., który z przepięknym bukietem drobił między kałużami. "Ma pan tu kogoś?" - zagadnąłem, wiedząc, że K. jest starym kawalerem. Lekarz uśmiechnął się z zakłopotaniem. "Widzi pan, głupia sprawa... Postawiłem tu sobie nagrobek... Nigdy nic nie wiadomo. I tę wiązankę niosę właściwie dla siebie". Musiałem mieć głupią minę, bo K. pośpiesznie dodał: "W Zaduszki wszystkie groby tak pięknie wyglądają - rozświetlone, skąpane w kwiatach. Przykro by mi było, gdyby ktoś, patrząc na moją pustą mogiłę, pomyślał: A cóż to za sk... tu leży".
W tym momencie jakieś dziecko wrzuciło mi do puszki złotówkę. "Bóg zapłać" - zawołałem - "Każdy gorsz się liczy!". I wepchnąwszy do skarbonki zwitek banknotów, z gołą głową ruszyłem między groby w strugach listopadowego deszczu.
(d. E. Wedel), ale na przykład 2 maja - i tak stale dzień wolny jako łącznik między Świętem Pracy a rocznicą słynnej konstytucji - byłby idealny na narodową fetę.
Komuniści tak zawłaszczyli pierwszomajowe święto, że mało kto wie, iż powstało ono dla upamiętnienia strajku amerykańskich (!) robotników w Chicago w 1886 r. Tak czy owak, każdy, kto pamięta pierwszomajowe spędy w PRL-u, musi przyznać, że komuchy zawsze umiały na ten dzień zamówić pogodę "na blachę". A w Zaduszki leje!
W tym roku zarząd Powązek postanowił wykorzystać dżdżystą aurę i pozamykał prawie wszystkie krany na cmentarzu. Deszcz jednak nie pozmywał dokładnie nagrobków i Jerzy Waldorff z pewnością przewracał się w mogile, kiedy setki warszawiaków uganiały się po szacownej nekropolii w poszukiwaniu wody.
Ulewa daje się we znaki szczególnie nam, kwestującym, bowiem aby uzyskać datek, trzeba być rozpoznanym. Chodzimy więc
mimo deszczu z gołą głową. Wśród kwestarzy aktorów panuje ostra konkurencja: kto uzbiera więcej. Prym wiodą bo-
haterowie seriali: "Klan", "Złotopolscy". Podobno jeden z gwiazdorów "Na dobre i na złe" przyszedł na cmentarz w kitlu lekarskim. Samo życie.
Ilość zebranych pieniędzy jest miarą popularności, nic więc dziwnego, że niektórzy aktorzy sami wpychają do swych puszek pokaźne sumy, by być wyżej w rankingu. W pewnym momencie zauważyłem znajomego lekarza , sędziwego dr. K., który z przepięknym bukietem drobił między kałużami. "Ma pan tu kogoś?" - zagadnąłem, wiedząc, że K. jest starym kawalerem. Lekarz uśmiechnął się z zakłopotaniem. "Widzi pan, głupia sprawa... Postawiłem tu sobie nagrobek... Nigdy nic nie wiadomo. I tę wiązankę niosę właściwie dla siebie". Musiałem mieć głupią minę, bo K. pośpiesznie dodał: "W Zaduszki wszystkie groby tak pięknie wyglądają - rozświetlone, skąpane w kwiatach. Przykro by mi było, gdyby ktoś, patrząc na moją pustą mogiłę, pomyślał: A cóż to za sk... tu leży".
W tym momencie jakieś dziecko wrzuciło mi do puszki złotówkę. "Bóg zapłać" - zawołałem - "Każdy gorsz się liczy!". I wepchnąwszy do skarbonki zwitek banknotów, z gołą głową ruszyłem między groby w strugach listopadowego deszczu.
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.