Na polskim rynku aukcyjnym kwitnie handel falsyfikatami Jan Nowak-Jeziorański kupił portret Ignacego Paderewskiego autorstwa Lawrence'a Almy-Tademy. Prawdziwość dzieła potwierdził Zbigniew Legutko, znany z tego, że współtworzył kolekcję Wojciecha Fibaka. Autentyczny rzekomo Tadema okazał się pomalowaną fotografią. Jan Nowak-Jeziorański jest jedną z ofiar niekompetencji ekspertów. Nawet kupno obrazu w renomowanym domu aukcyjnym nie gwarantuje, że jest on prawdziwy. Eksperci, najczęściej pracownicy państwowych muzeów, posługują się formułą: "moim zdaniem, płótno jest autentyczne". W przeciwieństwie do swoich zachodnich kolegów nie odpowiadają za błędy, co oznacza, że ekspertyzy są właściwie świstkami papieru. Na Zachodzie eksperci ubezpieczają się od ryzyka: w razie wpadki firma ubezpieczeniowa zwraca część zapłaconej za falsyfikat sumy (ubezpieczają się też, oczywiście, domy aukcyjne).
Eksperci z o.o.
Dom aukcyjny Polswiss cztery lata temu w swoim katalogu przedaukcyjnym umieścił obraz "Chłopiec siedzący na krześle" Mojżesza Kislinga. Autentyczność dzieła poświadczała ekspertyza historyka sztuki Mariusza Rosiaka. Właściciel obrazu Mariusz Jańczuk, który płótno wstawił na aukcję domu Polswiss, twierdzi, że w 1997 r. właśnie tam go kupił - za 150 tys. zł. Gdy inny ekspert orzekł, że obrazu nie malował Kisling, Jańczuk skontaktował się z Instytutem Kislinga w Paryżu. Wystarczyły oględziny fotografii, by rzeczoznawcy z instytutu stwierdzili, że nie jest to dzieło Kislinga. Po szczegółowych oględzinach pracy okazało się, że ani paleta barw nie jest typowa dla Mojżesza Kislinga, ani jego podpis nie jest autentyczny. Ekspertyza ujawniająca fałszerstwo kosztowała tylko 200 euro. - Czuję się oszukany, tym bardziej że wykonanie rzetelnej ekspertyzy powinno należeć do domu aukcyjnego - żali się Jańczuk. Pytany przez nas Mariusz Rosiak, autor ekspertyzy, na którą powołano się w katalogu, twierdzi, że jego opinie nie mają charakteru oficjalnego, lecz są jedynie sugestią. Właścicielka domu aukcyjnego Polswiss nie przypomina sobie, by rzekome dzieło Kislinga zostało w 1997 r. sprzedane Jańczukowi.
Prof. Andrzej Ryszkiewicz, znany historyk sztuki, sporządził ekspertyzę, wedle której obraz "Salome" namalował Henryk Siemiradzki. W domu aukcyjnym Unicum płótno kupił Sławomir Rawski. Obraz okazał się falsyfikatem. Andrzej Ochalski, współwłaściciel Unicum, zwrócił Rawskiemu pieniądze, ale to wyjątkowe zachowanie na polskim rynku.
Witold Zaraska, były prezes Exbudu, w domu aukcyjnym Agra-Art kupił w 2002 r. "Pejzaż z oddziałem powstańczym" Władysława Maleckiego (za 155 tys. zł). Adam Konopacki, ekspert z domu aukcyjnego Rempex (jeden z nielicznych fachowców ubezpieczonych od ryzyka pomyłki), stwierdził, że biznesmen nabył falsyfikat. Jego opinię potwierdził m.in. Zakład Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wówczas Zaraska zażądał zwrotu pieniędzy, ale dom aukcyjny odmówił, przedstawiając kontrekspertyzy. Sprawa trafiła do sądu, gdzie wciąż się toczy.
Małgorzata Daniszewska, żona Jerzego Urbana, kupiła falsyfikaty obrazów Doroty Seydenmann i Alfonsa Karpińskiego. W dawnej Desie Unicum wystawiono trzy obrazy namalowane rzekomo przez Bronisława Kierzkowskiego. Ich autentyczność zakwestionowały żona i córka malarza. Po długich kłótniach z ówczesnym szefem Unicum Andrzejem Ochalskim przed aukcją udało się wycofać obrazy. Na początku 2004 r. ta sprawa trafiła do prokuratury, która umorzyła postępowanie. W uzasadnieniu powołano się na biegłego, który stwierdził, że "prace, choć nie mają analogii z innymi obrazami Bronisława Kierzkowskiego, to jednak ich materia malarska nie pozwala wykluczyć ich autentyczności". Jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce te obrazy znowu zostaną wystawione na jakiejś aukcji.
Samobój antykwariuszy
Polscy antykwariusze mówią, że coraz częściej decydują się na odrzucanie podejrzanych dzieł, nawet jeśli opatrzone są ekspertyzami. To za mało: powinni zatrzymać podejrzany obraz i złożyć doniesienie do prokuratury. Nie robią tego, by nie ograniczać podaży, która i tak jest w Polsce niewielka. W naszym kraju nie ma nawet, powszechnego na Zachodzie, zwyczaju publikowania ekspertyz na specjalnej stronie internetowej. Powszechna dostępność takiej ekspertyzy sprawia, że nie umieszcza się opinii wątpliwych.
Antykwariusze i właściciele domów aukcyjnych godzący się na nic niewarte ekspertyzy strzelają sobie samobójczego gola, bo tracą wiarygodność.
Dom aukcyjny Polswiss cztery lata temu w swoim katalogu przedaukcyjnym umieścił obraz "Chłopiec siedzący na krześle" Mojżesza Kislinga. Autentyczność dzieła poświadczała ekspertyza historyka sztuki Mariusza Rosiaka. Właściciel obrazu Mariusz Jańczuk, który płótno wstawił na aukcję domu Polswiss, twierdzi, że w 1997 r. właśnie tam go kupił - za 150 tys. zł. Gdy inny ekspert orzekł, że obrazu nie malował Kisling, Jańczuk skontaktował się z Instytutem Kislinga w Paryżu. Wystarczyły oględziny fotografii, by rzeczoznawcy z instytutu stwierdzili, że nie jest to dzieło Kislinga. Po szczegółowych oględzinach pracy okazało się, że ani paleta barw nie jest typowa dla Mojżesza Kislinga, ani jego podpis nie jest autentyczny. Ekspertyza ujawniająca fałszerstwo kosztowała tylko 200 euro. - Czuję się oszukany, tym bardziej że wykonanie rzetelnej ekspertyzy powinno należeć do domu aukcyjnego - żali się Jańczuk. Pytany przez nas Mariusz Rosiak, autor ekspertyzy, na którą powołano się w katalogu, twierdzi, że jego opinie nie mają charakteru oficjalnego, lecz są jedynie sugestią. Właścicielka domu aukcyjnego Polswiss nie przypomina sobie, by rzekome dzieło Kislinga zostało w 1997 r. sprzedane Jańczukowi.
Prof. Andrzej Ryszkiewicz, znany historyk sztuki, sporządził ekspertyzę, wedle której obraz "Salome" namalował Henryk Siemiradzki. W domu aukcyjnym Unicum płótno kupił Sławomir Rawski. Obraz okazał się falsyfikatem. Andrzej Ochalski, współwłaściciel Unicum, zwrócił Rawskiemu pieniądze, ale to wyjątkowe zachowanie na polskim rynku.
Witold Zaraska, były prezes Exbudu, w domu aukcyjnym Agra-Art kupił w 2002 r. "Pejzaż z oddziałem powstańczym" Władysława Maleckiego (za 155 tys. zł). Adam Konopacki, ekspert z domu aukcyjnego Rempex (jeden z nielicznych fachowców ubezpieczonych od ryzyka pomyłki), stwierdził, że biznesmen nabył falsyfikat. Jego opinię potwierdził m.in. Zakład Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wówczas Zaraska zażądał zwrotu pieniędzy, ale dom aukcyjny odmówił, przedstawiając kontrekspertyzy. Sprawa trafiła do sądu, gdzie wciąż się toczy.
Małgorzata Daniszewska, żona Jerzego Urbana, kupiła falsyfikaty obrazów Doroty Seydenmann i Alfonsa Karpińskiego. W dawnej Desie Unicum wystawiono trzy obrazy namalowane rzekomo przez Bronisława Kierzkowskiego. Ich autentyczność zakwestionowały żona i córka malarza. Po długich kłótniach z ówczesnym szefem Unicum Andrzejem Ochalskim przed aukcją udało się wycofać obrazy. Na początku 2004 r. ta sprawa trafiła do prokuratury, która umorzyła postępowanie. W uzasadnieniu powołano się na biegłego, który stwierdził, że "prace, choć nie mają analogii z innymi obrazami Bronisława Kierzkowskiego, to jednak ich materia malarska nie pozwala wykluczyć ich autentyczności". Jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce te obrazy znowu zostaną wystawione na jakiejś aukcji.
Samobój antykwariuszy
Polscy antykwariusze mówią, że coraz częściej decydują się na odrzucanie podejrzanych dzieł, nawet jeśli opatrzone są ekspertyzami. To za mało: powinni zatrzymać podejrzany obraz i złożyć doniesienie do prokuratury. Nie robią tego, by nie ograniczać podaży, która i tak jest w Polsce niewielka. W naszym kraju nie ma nawet, powszechnego na Zachodzie, zwyczaju publikowania ekspertyz na specjalnej stronie internetowej. Powszechna dostępność takiej ekspertyzy sprawia, że nie umieszcza się opinii wątpliwych.
Antykwariusze i właściciele domów aukcyjnych godzący się na nic niewarte ekspertyzy strzelają sobie samobójczego gola, bo tracą wiarygodność.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.