O wyższości krupnikasa Drogi Przyjacielu! Jestem nad jeziorem Gaładuś, niedaleko za Sejnami. Piękna pogoda, woda czyściutka, ludzi niewielu, okolice najpiękniejsze w całej Polsce (no, może nie licząc Tatr). Nie całkiem jednak próżnuję, jako że nasza Mała Litwa obfituje w ciekawe kulinaria, które pilnie poddaję testom organoleptycznym. Zajadam się kołdunami, kartaczami, kibinami, soczewiakami, babką ziemniaczaną, kindziukiem, a na deser mam sękacz lub mrowisko. Popijam kwas chlebowy, a i ekologiczny bimberek na pszenżytku z domieszką owoców się znajdzie.
Kiedyś często przyjeżdżałem na Sejneńszczyznę i Suwalszczyznę, dobrze więc pamiętam, że gastronomia nie istniała tu dosłownie żadna, a w nielicznych barach GS poza wódą i nieregularnie dostarczanym piwem, jedynym daniem było danie w mordę. Dziś namnożyło się karczm, restauracji i gospodarstw agroturystycznych - wszystkie one z wielką dumą te specjały serwują. Poza tym, w przeciwieństwie do Kaszub, o których niedawno pisałeś, tutejsi ludzie przedkładają swojskie potrawy nad wszelkie inne jedzenie.
Przy okazji wybrałem się na małą wycieczkę zagraniczną, ot parę kilometrów w głąb Litwy, do pierwszej przygranicznej miejscowości Lazdijai (Łoździeje), by zobaczyć, co się tam sprzedaje w sklepach spożywczych. Nie spodziewałem się niczego specjalnego, zwłaszcza że kilka lat temu nie było tam prawie nic, a tu dopiero zaskoczenie - miasteczko zadbane, a w sklepach zaopatrzenie, o jakim w Sejnach próżno marzyć. Wielki wybór ciekawych litewskich wędlin, bardzo dobre sery, m.in. kilka odmian mocno podsuszanego białego sera, przeważnie z kminkiem, dużo rozmaitego pieczywa, interesujące trunki, w tym doskonały krupnikas sto razy lepszy od naszego krupniku, oraz kwasów chlebowych z dziesięć różnych do wyboru. Jest, owszem, minimalnie drożej, ale jakże ciekawie! Jest dużo towarów importowanych z Zachodu, także z Polski, ale też rosyjskich i łotewskich.
Zdumiewające natomiast, że po naszej stronie granicy nie uświadczysz ani jednego litewskiego produktu, nawet słynnych litewskich nalewek ziołowych. I to w żadnej knajpie! Doprawdy nie potrafię tego zrozumieć. Może Ty mi to wytłumaczysz?
Pozdrawiam serdecznie,
Bikont z Litewskim Korzeniem
Piotrusiu!
Stale to samo pytanie, niczym mantra wiekowa powtarzane przez entuzjastów tego i owego. Ach, czemuż to mamy w Polszcze naszej specyały ze świata całego, a z okolic najbliższych trochę tylko?!
Rzecz leży w psychice, Piotrze Drogi! Polak ceni najbardziej zagraniczne rzeczy. Dzisiejszy Polak za swą faktyczną ojczyznę uznaje ziemie pomiędzy Bugiem a Odrą, lecz dzisiejszy Polak nie dziś jest stworzony. Litwa czy Ukraina to nie zagranica. Ileż to razy rozmawiałem z knajpiarzami, pytając się, dlaczego nie mają w kartach dobrych trunków z Węgier czy Rumunii. - A kto to kupi?! Wino musi być francuskie, koniecznie z napisem "chateau" na etykietce - odpowiadali.
Austriacy od lat organizują degustacje, ściągają producentów i promują, jak mogą, produkty swych winnic, ale z efektem dalekim od oczekiwań. Austria to dla klientów w Polsce zbyt bliska spożywczo zagranica. Natomiast siki z Nowego Świata kupisz w każdym supermarkecie, a skoro tam są, muszą znajdować odbiorców.
Litewskie produkty musiałyby mieć certyfikat Wańkowicza, by się sprzedać, a to z powodów oczywistych jest niemożliwe.
Widzę jednak próby zmiany tego stanu rzeczy. W sklepach całego kraju można znaleźć ukraińską piercowkę - wódkę na miodzie z ostrą papryczką, a w hipermarketach ukraińskie piwo, również niefiltrowane, pszeniczne, ale są to sprawy dla koneserów. Przeciętny konsument, taki z pieniędzmi, kupi droższe i gorsze piwo niemieckie, a wódkę - szwedzką, duńską lub fińską.
Tuszę, że to się zmieni. Oczyma duszy widzę litewskie, węgierskie czy czeskie delikatesy i siebie buszującego wśród półek. Mam nadzieję, że nie jest to narkotyczna wizja.
Ukłony!
Twój RM
Przy okazji wybrałem się na małą wycieczkę zagraniczną, ot parę kilometrów w głąb Litwy, do pierwszej przygranicznej miejscowości Lazdijai (Łoździeje), by zobaczyć, co się tam sprzedaje w sklepach spożywczych. Nie spodziewałem się niczego specjalnego, zwłaszcza że kilka lat temu nie było tam prawie nic, a tu dopiero zaskoczenie - miasteczko zadbane, a w sklepach zaopatrzenie, o jakim w Sejnach próżno marzyć. Wielki wybór ciekawych litewskich wędlin, bardzo dobre sery, m.in. kilka odmian mocno podsuszanego białego sera, przeważnie z kminkiem, dużo rozmaitego pieczywa, interesujące trunki, w tym doskonały krupnikas sto razy lepszy od naszego krupniku, oraz kwasów chlebowych z dziesięć różnych do wyboru. Jest, owszem, minimalnie drożej, ale jakże ciekawie! Jest dużo towarów importowanych z Zachodu, także z Polski, ale też rosyjskich i łotewskich.
Zdumiewające natomiast, że po naszej stronie granicy nie uświadczysz ani jednego litewskiego produktu, nawet słynnych litewskich nalewek ziołowych. I to w żadnej knajpie! Doprawdy nie potrafię tego zrozumieć. Może Ty mi to wytłumaczysz?
Pozdrawiam serdecznie,
Bikont z Litewskim Korzeniem
Piotrusiu!
Stale to samo pytanie, niczym mantra wiekowa powtarzane przez entuzjastów tego i owego. Ach, czemuż to mamy w Polszcze naszej specyały ze świata całego, a z okolic najbliższych trochę tylko?!
Rzecz leży w psychice, Piotrze Drogi! Polak ceni najbardziej zagraniczne rzeczy. Dzisiejszy Polak za swą faktyczną ojczyznę uznaje ziemie pomiędzy Bugiem a Odrą, lecz dzisiejszy Polak nie dziś jest stworzony. Litwa czy Ukraina to nie zagranica. Ileż to razy rozmawiałem z knajpiarzami, pytając się, dlaczego nie mają w kartach dobrych trunków z Węgier czy Rumunii. - A kto to kupi?! Wino musi być francuskie, koniecznie z napisem "chateau" na etykietce - odpowiadali.
Austriacy od lat organizują degustacje, ściągają producentów i promują, jak mogą, produkty swych winnic, ale z efektem dalekim od oczekiwań. Austria to dla klientów w Polsce zbyt bliska spożywczo zagranica. Natomiast siki z Nowego Świata kupisz w każdym supermarkecie, a skoro tam są, muszą znajdować odbiorców.
Litewskie produkty musiałyby mieć certyfikat Wańkowicza, by się sprzedać, a to z powodów oczywistych jest niemożliwe.
Widzę jednak próby zmiany tego stanu rzeczy. W sklepach całego kraju można znaleźć ukraińską piercowkę - wódkę na miodzie z ostrą papryczką, a w hipermarketach ukraińskie piwo, również niefiltrowane, pszeniczne, ale są to sprawy dla koneserów. Przeciętny konsument, taki z pieniędzmi, kupi droższe i gorsze piwo niemieckie, a wódkę - szwedzką, duńską lub fińską.
Tuszę, że to się zmieni. Oczyma duszy widzę litewskie, węgierskie czy czeskie delikatesy i siebie buszującego wśród półek. Mam nadzieję, że nie jest to narkotyczna wizja.
Ukłony!
Twój RM
Keżas su kmynais (Ser z kminkiem - podaje Robert Makłowicz) |
---|
200 g wiejskiego twarogu, pół szklanki kminku, szklanka najlepszej kwaśnej śmietany, sól Gotować kminek 5 min w wodzie, odcedzić i odcisnąć. Ser wymieszać ze śmietaną, kminkiem i solą, formować, schłodzić i podawać. |
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.