Najlepszym sposobem zdemaskowania polityka udającego głupka jest powierzenie mu publicznych pieniędzy Nie udawaj głupiego, i tak cię w końcu zdemaskują. W wypadku polityków albo osób uznawanych wobec nieostrości tego pojęcia w dzisiejszej Polsce za polityków najlepszym sposobem obnażenia jest powierzenie im stanowiska i dostępu do publicznych pieniędzy. Osoby powszechnie uważane za niezbyt rozgarnięte, gamoniowate, niezdolne ani do powiedzenia, ani tym bardziej zrobienia czegokolwiek rozsądnego i pożytecznego, obdarzone funkcją i dopuszczone do kasy okazują natychmiast niebywały spryt i pomysłowość w urządzeniu sobie urzędowego życia na poziomie, na jaki prywatnie nigdy nie byłoby ich stać. Ludzie, którzy uporczywym i monotonnym mamrotaniem banałów albo - przy większym temperamencie - wywrzaskiwaniem komunałów chwycili w zęby kawałek władzy, doznają nagle erekcji umysłowej i bez okazywania jakichkolwiek upośledzeń intelektu, z cwaną zręcznością zaczynają się nurzać w dwóch najważniejszych atrybutach władzy - luksusie i konsumpcji na cudzy koszt.
Zadziwiające jest też, że natychmiast po utracie stanowiska wysycha fontanna sprytu i delikwent, odcięty od naszej wspólnej forsy, wraca do mamrotania, gęgania i strugania głupka. Widocznie w nadziei, że nikt nie zauważy, jaka w nim drzemie umysłowa potencja, i znów dopuści do kasy w przekonaniu, że jest za durny, żeby się nachapać.
Pani wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, o której ktoś powiedział, że gdyby miał sklep z pasmanterią, nie powierzyłby jej stoiska z guzikami w obawie przed bankructwem, została właśnie zdemaskowana jako osoba przedsiębiorcza, rzutka i sprytna. Na stanowisku pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn wydała w ciągu 15 miesięcy na same obiady i kolacje w dobrych restauracjach 51 tys. zł. Nie mówiąc już o wojażach zagranicznych. I kto to mówił, że Jaruga może siedzieć przy otwartym oknie i nie wyleci? Póki nie ma okazji, to przycupnie i nie wyleci. I tak jest, myślę, z każdym. Ale dajcie im tylko szansę, a niebo nad Polską zaroi się od orłów i sokolic krążących jak sępy nad budżetową padliną. Odegrają się za to, żeśmy ich mieli za dudków. Hej, sowy, puchacze, kruki, nie znałeś, wyborco, litości, szarpajmy budżet na sztuki, niechaj nagie sterczą kości.
W przekonaniu, że politycy tylko udają głąbów i półgłówków, upewniają mnie doświadczenia pozwalające sądzić, że struganie idioty jest zjawiskiem w Polsce powszechnym i że można, udając nierozgarniętego, przejść dość wygodnie przez życie. Spróbujcie namówić bezrobotnego - nad którego nieszczęsnym losem załamują ręce politycy, pod którego pisze się programy polityczne i którego się zapewnia w mediach, że w niczym nie zawinił, ale jest ofiarą losu - żeby, dajmy na to, naprawił płot za pieniądze. Najpierw powie flegmatycznie, że to się nie da. Potem powie ospale, że to się nie opłaca. Kiedy da się wreszcie namówić, zrobi wszystko, aby pokazać, że się do tego nie nadaje. Rozleje farbę, zgubi pędzel, powie, że go boli i że wyrosła mu druga lewa ręka. Słowem - zrobi z płotem wszystko, co rasowy polityk z ustawą. Ale zapytajcie go tylko, gdzie dostać zasiłek, jak naciągnąć pomoc społeczną, gdzie dają paczki i gdzie jest tanie wino, zaraz się ożywi, okazując taką orientację, spryt i inteligencję, jakby co najmniej był pełnomocnikiem rządu.
Albo weźmy posła Ludwika Dorna z PiS, który pojechał na urlop służbowym samochodem. Każdy przecież przyzna, że co innego jest pokrzykiwanie o cudzej moralności i etyce, a co innego - wybór pomiędzy jeżdżeniem własnym i cudzym samochodem. Każdy, niezależnie od ilorazu inteligencji, przyzna, że jeżdżenie samochodem cudzym jest lepsze, bo jest tańsze. Poseł Dorn tłumaczył, że złożył podanie i że wszystko było zgodne z prawem. Pewnie, było też zgodne z interesem, ale już nie bardzo z przyzwoitością. Ponieważ poseł jest jednym z tych, którzy prawo stanowią, rzecz może budzić podejrzenie, że całe nasze prawo tak jest konstruowane, żeby rozmaite postępki były i zgodne z prawem, i opłacalne dla tych, którzy je uchwalili.
Łaskawi politycy rządowi i opozycyjni. Przestańcie udawać naiwnych, szlachetnych i niedorozwiniętych. Przejrzeliśmy was. Jesteście cwani, pazerni i inteligentni. Weźcie się do naprawiania płotu.
Pani wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, o której ktoś powiedział, że gdyby miał sklep z pasmanterią, nie powierzyłby jej stoiska z guzikami w obawie przed bankructwem, została właśnie zdemaskowana jako osoba przedsiębiorcza, rzutka i sprytna. Na stanowisku pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn wydała w ciągu 15 miesięcy na same obiady i kolacje w dobrych restauracjach 51 tys. zł. Nie mówiąc już o wojażach zagranicznych. I kto to mówił, że Jaruga może siedzieć przy otwartym oknie i nie wyleci? Póki nie ma okazji, to przycupnie i nie wyleci. I tak jest, myślę, z każdym. Ale dajcie im tylko szansę, a niebo nad Polską zaroi się od orłów i sokolic krążących jak sępy nad budżetową padliną. Odegrają się za to, żeśmy ich mieli za dudków. Hej, sowy, puchacze, kruki, nie znałeś, wyborco, litości, szarpajmy budżet na sztuki, niechaj nagie sterczą kości.
W przekonaniu, że politycy tylko udają głąbów i półgłówków, upewniają mnie doświadczenia pozwalające sądzić, że struganie idioty jest zjawiskiem w Polsce powszechnym i że można, udając nierozgarniętego, przejść dość wygodnie przez życie. Spróbujcie namówić bezrobotnego - nad którego nieszczęsnym losem załamują ręce politycy, pod którego pisze się programy polityczne i którego się zapewnia w mediach, że w niczym nie zawinił, ale jest ofiarą losu - żeby, dajmy na to, naprawił płot za pieniądze. Najpierw powie flegmatycznie, że to się nie da. Potem powie ospale, że to się nie opłaca. Kiedy da się wreszcie namówić, zrobi wszystko, aby pokazać, że się do tego nie nadaje. Rozleje farbę, zgubi pędzel, powie, że go boli i że wyrosła mu druga lewa ręka. Słowem - zrobi z płotem wszystko, co rasowy polityk z ustawą. Ale zapytajcie go tylko, gdzie dostać zasiłek, jak naciągnąć pomoc społeczną, gdzie dają paczki i gdzie jest tanie wino, zaraz się ożywi, okazując taką orientację, spryt i inteligencję, jakby co najmniej był pełnomocnikiem rządu.
Albo weźmy posła Ludwika Dorna z PiS, który pojechał na urlop służbowym samochodem. Każdy przecież przyzna, że co innego jest pokrzykiwanie o cudzej moralności i etyce, a co innego - wybór pomiędzy jeżdżeniem własnym i cudzym samochodem. Każdy, niezależnie od ilorazu inteligencji, przyzna, że jeżdżenie samochodem cudzym jest lepsze, bo jest tańsze. Poseł Dorn tłumaczył, że złożył podanie i że wszystko było zgodne z prawem. Pewnie, było też zgodne z interesem, ale już nie bardzo z przyzwoitością. Ponieważ poseł jest jednym z tych, którzy prawo stanowią, rzecz może budzić podejrzenie, że całe nasze prawo tak jest konstruowane, żeby rozmaite postępki były i zgodne z prawem, i opłacalne dla tych, którzy je uchwalili.
Łaskawi politycy rządowi i opozycyjni. Przestańcie udawać naiwnych, szlachetnych i niedorozwiniętych. Przejrzeliśmy was. Jesteście cwani, pazerni i inteligentni. Weźcie się do naprawiania płotu.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.