Ponad 30 proc. polskich urzędników uważa, że nepotyzm nie jest niczym złym Rodzina to jest siła" - śpiewa Kayah. "Liczy się tylko rodzina" - pisał Richard Condon w "Honorze Prizzich". To samo powtarzał główny bohater serialu o mafii "Rodzina Soprano". Administrację w Polsce śmiało można by nazwać familijną, bo niemal na każdym jej szczeblu zatrudniani są członkowie rodzin. Aż 91 proc. badanych przez CBOS uważa, że wysocy urzędnicy i politycy obsadzają stanowiska w urzędach oraz w spółkach skarbu państwa i komunalnych krewnymi i znajomymi. Aż 50 proc. badanych jest przekonanych, że to zjawisko nagminne. Nepotyzm, czyli zatrudnianie bądź premiowanie krewnych i znajomych przez ponad 30 proc. polskich urzędników, nie jest traktowany jako zło - wynika z badań przeprowadzonych w ramach Programu Przeciw Korupcji fundacji Batorego. Badani powołują się przy tym na prywatne firmy, gdzie często pracują krewni właściciela. To porównanie bez sensu, ponieważ - po pierwsze - urzędy nie są prywatną własnością. Po drugie, administracja państwowa służy do obsługi społeczeństwa, a nie dbania o interesy krewnych. Po trzecie, pokrewieństwo nie sprzyja obiektywnej ocenie pracownika i wreszcie - po czwarte - nepotyzm łamie obowiązującą w urzędach zasadę zatrudniania najlepszego kandydata. Wedle Raportu Banku Światowego, nepotyzm dotyczy nie tylko obsadzania stanowisk państwowych, ale też komisji prywatyzacyjnych i przetargowych. W naszym kraju upowszechnił się zwyczaj wymieniania się rodzinami w ramach ministerstw. Prawo zakazuje zatrudniania krewnych na stanowiskach bezpośrednio podlegających konkretnej osobie. - Nie ma żadnych kar w wypadku łamania tych przepisów. Określenie "bezpośrednia podległość służbowa" nigdy nie zostało prawnie zdefiniowane - mówi Marta Kindler, koordynator Programu Przeciw Korupcji fundacji Batorego.
Pajęczyna nepotyzmu
- Awans jednej lub dwóch ważnych osób wybranych spośród krewnych powoduje, że wianuszek ludzi im bliskich jest ściągany na stanowiska pokrewne. Ci z kolei ściągają następnych swoich bliskich i znajomych. I tak struktury formalne, czyli głównie administracja, wypełniane sieciami powiązań nieformalnych, rozrastają się do niespotykanych rozmiarów - mówi prof. Andrzej Sadowski, dyrektor Instytutu Socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku. Jego zdaniem, jedną z przyczyn powszechności nepotyzmu jest dominująca u nas wiejska mentalność, wedle której, trzeba się opierać przede wszystkim na krewnych. Prof. Lena Kolarska-Bobińska, prezes Instytutu Spraw Publicznych, zauważa, że układy rodzinne i towarzyskie charakterystyczne dla starego reżimu zaczynają być obecnie postrzegane jako jeden z mechanizmów awansu ekonomicznego i społecznego. Zdaniem profesora Andrzeja Zybertowicza, socjologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w III RP ustabilizowała się antyrozwojowa sieć pasożytniczych układów interesów i powiązań, często zbudowanych na nepotyzmie. Za ich istnienie płaci całe społeczeństwo, bo obywatele zniechęcają się do publicznej aktywności. Są przekonani, że nepotyzm jest wieczny, więc nawet nie warto z nim walczyć. Jak zauważa prof. Jerzy Regulski, twórca pierwszej po 1989 r. reformy samorządowej, nepotyzm niszczy pozytywny wizerunek samorządu.
Nepotyzm nie jest wynalazkiem III RP: występował w czasach PRL i to na znacznie większą skalę, bo opinia publiczna praktycznie nie istniała, a kontrola państwowa była iluzoryczna. W III RP wszyscy premierzy zapowiadali walkę z nepotyzmem, ale kończyło się na deklaracjach. Bywało nawet tak, że rząd i posłowie do nepotyzmu zachęcali. W grudniu 2001 r. rząd Leszka Millera wprowadził do ustawy o służbie cywilnej artykuł 144 a. Pozwalał on na podpisywanie umów o pracę na wysokich stanowiskach państwowych z pominięciem procedur. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ten artykuł ustawy, ale w czasie kiedy on obowiązywał, nepotyzm kwitł.
Nepotyzm powszedni
Do Fundacji Batorego rocznie wpływa kilkaset informacji o nepotyzmie na różnych szczeblach administracji. W puławskim ratuszu na 129 zatrudnionych tam i w kilku podległych samorządowi jednostkach osób około 30 łączy bliskie pokrewieństwo.
Syn Stefanii Szymańskiej, członka zarządu Pabianic, został zatrudniony w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, instytucji podległej miastu. Grażyna Łosiewicz, dyrektorka gimnazjum w Rejowcu, jako konserwatora zatrudniła syna. W nowotarskim urzędzie powiatowym starosta Jan Hamerski zatrudnił siostrę. W Zakopanem starosta Andrzej Makowski-Gąsienica powierzył prowadzenie Biura Promocji zięciowi. W toruńskim MPO pracuje córka prezesa Ludwika Jurzysty i zięć.
Burmistrz Sochaczewa Bogumił Czubacki zamieszcza urzędowe ogłoszenia w gazecie żony. Traci na tym wydawana przez urząd własna gazeta.
Żony zaufania
Nepotyzm nie omija policji. Generał Andrzej Gorgiel, komendant wojewódzki policji w Szczecinie, kandydat na nowego zastępcę komendanta głównego, zatrudnił swoją żonę (z zawodu pielęgniarkę) w wydziale ochrony informacji niejawnych. Żona generała została tam zatrudniona, mimo że nie miała niezbędnego do podjęcia tej pracy tzw. certyfikatu bezpieczeństwa.
Członkowie rodzin wysokich urzędników państwowych często otrzymują posady w spółkach skarbu państwa bądź rządowych agendach. Małgorzata Siemiątkowska, z zawodu dentystka - żona posła SLD, a do niedawna szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego - dostała na przykład pracę w spółce zależnej Orlenu. Brat premiera Marka Belki - Zbigniew - został doradcą wiceprezesa Orlenu. Za rządów AWS członkiem rady nadzorczej Orlenu została Kalina Grześkowiak-Gracz, córka ówczesnej marszałek Senatu Alicji Grześkowiak. Prowadziła też ona biuro poselskie swojej matki i pracowała jako specjalista w kancelarii Senatu.
Jak walczyć z nepotyzmem
W sprawie nepotyzmu w samorządach wypowiedział się Sąd Najwyższy. Sprawa dotyczyła Wojciecha K., syna burmistrza jednego ze śląskich miast, który w 1998 r. został przez ojca mianowany na stanowisko referenta. I właśnie słowo "mianowanie" pozwoliło Sądowi Najwyższemu zająć się sprawą. Sędziowie uznali, że akt nominacji był nieważny, sprzeczny z prawem i zasadami współżycia społecznego. W uzasadnieniu sąd określił tę sprawę jako przykład wysoce nagannego nepotyzmu.
Przykładów jak można walczyć z nepotyzmem, dostarczają doświadczenia II Rzeczypospolitej. Polska jako drugi kraj w Europie miała kodeks postępowania administracyjnego oraz kodeks etyczny urzędnika. Zakazywały one nepotyzmu w służbie publicznej. I ten zakaz był przestrzegany, co można także tłumaczyć wysokim morale ówczesnych urzędników państwowych.
W Wielkiej Brytanii nepotyzm jest przestępstwem przeciwko kodeksowi etycznemu brytyjskiej służby cywilnej i uniemożliwia przyłapanej na tym osobie dalszą służbę publiczną. W krajach skandynawskich nie ma takich kodeksów, lecz nepotyzm jest uznawany za jeden z największych grzechów urzędników. W krajach tych zdarza się rzadko i nie przypadkiem są one liderami rankingów najmniej skorumpowanych państw świata. Zwalczaniu nepotyzmu pomaga zasada jawności informacji o działaniach lokalnej władzy, a także o dochodach i statusie majątkowym ludzi biorących publiczne pieniądze.
W Stanach Zjednoczonych lekarstwem na nepotyzm są bezpośrednie wybory jak największej liczby urzędników: burmistrzów, prokuratorów rejonowych, komendantów policji. W Niemczech obowiązuje "mehr Augen-Prinzip und Transparenz" (zasada wielu oczu i przejrzystości).
W konkluzji raportu Banku Światowego zauważono, że nepotyzm kłóci się z demokracją, bo prowadzi do ustroju klanowego.
- Awans jednej lub dwóch ważnych osób wybranych spośród krewnych powoduje, że wianuszek ludzi im bliskich jest ściągany na stanowiska pokrewne. Ci z kolei ściągają następnych swoich bliskich i znajomych. I tak struktury formalne, czyli głównie administracja, wypełniane sieciami powiązań nieformalnych, rozrastają się do niespotykanych rozmiarów - mówi prof. Andrzej Sadowski, dyrektor Instytutu Socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku. Jego zdaniem, jedną z przyczyn powszechności nepotyzmu jest dominująca u nas wiejska mentalność, wedle której, trzeba się opierać przede wszystkim na krewnych. Prof. Lena Kolarska-Bobińska, prezes Instytutu Spraw Publicznych, zauważa, że układy rodzinne i towarzyskie charakterystyczne dla starego reżimu zaczynają być obecnie postrzegane jako jeden z mechanizmów awansu ekonomicznego i społecznego. Zdaniem profesora Andrzeja Zybertowicza, socjologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w III RP ustabilizowała się antyrozwojowa sieć pasożytniczych układów interesów i powiązań, często zbudowanych na nepotyzmie. Za ich istnienie płaci całe społeczeństwo, bo obywatele zniechęcają się do publicznej aktywności. Są przekonani, że nepotyzm jest wieczny, więc nawet nie warto z nim walczyć. Jak zauważa prof. Jerzy Regulski, twórca pierwszej po 1989 r. reformy samorządowej, nepotyzm niszczy pozytywny wizerunek samorządu.
Nepotyzm nie jest wynalazkiem III RP: występował w czasach PRL i to na znacznie większą skalę, bo opinia publiczna praktycznie nie istniała, a kontrola państwowa była iluzoryczna. W III RP wszyscy premierzy zapowiadali walkę z nepotyzmem, ale kończyło się na deklaracjach. Bywało nawet tak, że rząd i posłowie do nepotyzmu zachęcali. W grudniu 2001 r. rząd Leszka Millera wprowadził do ustawy o służbie cywilnej artykuł 144 a. Pozwalał on na podpisywanie umów o pracę na wysokich stanowiskach państwowych z pominięciem procedur. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ten artykuł ustawy, ale w czasie kiedy on obowiązywał, nepotyzm kwitł.
Nepotyzm powszedni
Do Fundacji Batorego rocznie wpływa kilkaset informacji o nepotyzmie na różnych szczeblach administracji. W puławskim ratuszu na 129 zatrudnionych tam i w kilku podległych samorządowi jednostkach osób około 30 łączy bliskie pokrewieństwo.
Syn Stefanii Szymańskiej, członka zarządu Pabianic, został zatrudniony w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, instytucji podległej miastu. Grażyna Łosiewicz, dyrektorka gimnazjum w Rejowcu, jako konserwatora zatrudniła syna. W nowotarskim urzędzie powiatowym starosta Jan Hamerski zatrudnił siostrę. W Zakopanem starosta Andrzej Makowski-Gąsienica powierzył prowadzenie Biura Promocji zięciowi. W toruńskim MPO pracuje córka prezesa Ludwika Jurzysty i zięć.
Burmistrz Sochaczewa Bogumił Czubacki zamieszcza urzędowe ogłoszenia w gazecie żony. Traci na tym wydawana przez urząd własna gazeta.
Żony zaufania
Nepotyzm nie omija policji. Generał Andrzej Gorgiel, komendant wojewódzki policji w Szczecinie, kandydat na nowego zastępcę komendanta głównego, zatrudnił swoją żonę (z zawodu pielęgniarkę) w wydziale ochrony informacji niejawnych. Żona generała została tam zatrudniona, mimo że nie miała niezbędnego do podjęcia tej pracy tzw. certyfikatu bezpieczeństwa.
Członkowie rodzin wysokich urzędników państwowych często otrzymują posady w spółkach skarbu państwa bądź rządowych agendach. Małgorzata Siemiątkowska, z zawodu dentystka - żona posła SLD, a do niedawna szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego - dostała na przykład pracę w spółce zależnej Orlenu. Brat premiera Marka Belki - Zbigniew - został doradcą wiceprezesa Orlenu. Za rządów AWS członkiem rady nadzorczej Orlenu została Kalina Grześkowiak-Gracz, córka ówczesnej marszałek Senatu Alicji Grześkowiak. Prowadziła też ona biuro poselskie swojej matki i pracowała jako specjalista w kancelarii Senatu.
Jak walczyć z nepotyzmem
W sprawie nepotyzmu w samorządach wypowiedział się Sąd Najwyższy. Sprawa dotyczyła Wojciecha K., syna burmistrza jednego ze śląskich miast, który w 1998 r. został przez ojca mianowany na stanowisko referenta. I właśnie słowo "mianowanie" pozwoliło Sądowi Najwyższemu zająć się sprawą. Sędziowie uznali, że akt nominacji był nieważny, sprzeczny z prawem i zasadami współżycia społecznego. W uzasadnieniu sąd określił tę sprawę jako przykład wysoce nagannego nepotyzmu.
Przykładów jak można walczyć z nepotyzmem, dostarczają doświadczenia II Rzeczypospolitej. Polska jako drugi kraj w Europie miała kodeks postępowania administracyjnego oraz kodeks etyczny urzędnika. Zakazywały one nepotyzmu w służbie publicznej. I ten zakaz był przestrzegany, co można także tłumaczyć wysokim morale ówczesnych urzędników państwowych.
W Wielkiej Brytanii nepotyzm jest przestępstwem przeciwko kodeksowi etycznemu brytyjskiej służby cywilnej i uniemożliwia przyłapanej na tym osobie dalszą służbę publiczną. W krajach skandynawskich nie ma takich kodeksów, lecz nepotyzm jest uznawany za jeden z największych grzechów urzędników. W krajach tych zdarza się rzadko i nie przypadkiem są one liderami rankingów najmniej skorumpowanych państw świata. Zwalczaniu nepotyzmu pomaga zasada jawności informacji o działaniach lokalnej władzy, a także o dochodach i statusie majątkowym ludzi biorących publiczne pieniądze.
W Stanach Zjednoczonych lekarstwem na nepotyzm są bezpośrednie wybory jak największej liczby urzędników: burmistrzów, prokuratorów rejonowych, komendantów policji. W Niemczech obowiązuje "mehr Augen-Prinzip und Transparenz" (zasada wielu oczu i przejrzystości).
W konkluzji raportu Banku Światowego zauważono, że nepotyzm kłóci się z demokracją, bo prowadzi do ustroju klanowego.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.