Czy Putin panuje jeszcze nad Rosją?
Otrucie w Londynie substancją radioaktywną Aleksandra Litwinienki i zamordowanie dziennikarki Anny Politkowskiej, zaciekłej przeciwniczki Władimira Putina, to tajemnice ważne dla Zachodu i Rosji. Muszą zostać wyjaśnione, a im szybciej się to stanie, tym lepiej. Czy Putin nie panuje nad sytuacją? Czy tajna policja rosyjskiego prezydenta usuwa ludzi na jego polecenie? A może to ludzie Putina w coś go wrabiają? A jeśli tak, to dlaczego?
Litwinienko miał mroczną przeszłość. Pułkownik Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji, który pracował z Putinem, gdy ten był szefem tej służby, oskarżył później swych byłych kolegów o planowanie zabójstwa Borysa Bieriezowskiego. Putin częściowo zawdzięcza swoje wyniesienie na szczyty władzy właśnie temu ostatniemu - miliarderowi, który był finansistą i szarą eminencją z najbliższego otoczenia Borysa Jelcyna. Gdy Putin przejął władzę w Rosji, zmarginalizował Bieriezowskiego i kilku innych oligarchów ery jelcynowskiej.
Długa lista
W 1999 r. Litwinienko oskarżył Putina i byłych kolegów z FSB o wysadzenie w powietrze bloków w Moskwie. Według niego, zrobiono to, by usprawiedliwić rozpoczęcie drugiej wojny czeczeńskiej (odpowiedzialność za zamach zrzucono na Czeczenów). W 2001 r. Litwinienko uciekł z Rosji, we wrześniu tego roku otrzymał brytyjskie obywatelstwo. Na krótko przed śmiercią oskarżył Putina o zlecenie zamordowania Politkowskiej.
Według "Timesa", Litwinienko niedawno odwiedził jednego z byłych właścicieli Jukosu, ukrywającego się w Izraelu. Podobno dostał dowody bezprawnych działań przeprowadzonych w ramach operacji przejęcia tego koncernu przez rosyjski rząd. Mają one zostać dostarczone Scotland Yardowi. Zostaną wykorzystane w śledztwie w sprawie otrucia Litwinienki.
Z powodu morderstwa Litwinienki i Politkowskiej Putin i Rosja prezentują się bardzo niekorzystnie. Litwinienko jest wymieniany jako ostatni na długiej liście ofiar mordów politycznych. Od lat 90. XX wieku zabójstwa z przyczyn politycznych i biznesowych stały się plagą Rosji. Dziennikarze byli celem mordów równie często jak politycy. W 1995 r. został zastrzelony Wład Listjew, dziennikarz telewizyjny. Dmitrija Chołodowa, dziennikarza śledczego, który badał korupcję w rosyjskim wojsku, wysadził w powietrze oficer wywiadu wojsk spadochronowych.
Moja przyjaciółka Galina Starowojtowa, deputowana Demokratycznej Rosji do Dumy, została zastrzelona, gdy wchodziła do domu w Sankt Petersburgu. Znałem też Jurija Szczekoczichina, zastępcę redaktora naczelnego "Nowej Gaziety", który jak głosi pogłoska, został otruty. Z kolei deputowany Siergiej Juszenkow, który podobnie jak Litwinienko był sprzymierzeńcem skazanego na wygnanie Bieriezowskiego, został w tajemniczy sposób zastrzelony przez kolegę. W ubiegłym roku został zamordowany Paweł Chlebnikow, redaktor naczelny "Forbes Russia", a w tym roku wiceprezes Centralnego Banku Federacji Rosyjskiej Andriej Kozłow, Politkowska i Litwinienko. Ponadto agenci rosyjskich specsłużb zlikwidowali w czerwcu 2004 r. Zelimchana Jandarbijewa, byłego prezydenta Republiki Czeczenii. W przeszłości radzieckie służby wywiadowcze "zaopiekowały się" wieloma oponentami kremlowskich przywódców, w tym wrogiem Stalina Lwem Trockim w 1940 r. i Stepanem Banderą, przywódcą antyradzieckiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, którego KGB zamordowało w 1959 r.
Brudna gra
Morderstwo Litwinienki jest szczególnie tajemnicze. Czyżby Rosja porzuciła zachodnią orbitę i wróciła do ery stalinowskich praktyk? Czy Putin, który zbliża się do końca drugiej prezydenckiej kadencji i zastanawia się nad nową karierą, chce być postrzegany na świecie jako ktoś, kto ma krew na rękach? A może szykuje się coś innego? W ciągu trzech ostatnich lat spotkałem Putina cztery razy. Jest twardy i bystry, być może bezwzględny, ale nie głupi. Rozumie, że tego rodzaju morderstwa mogą sprawić, że będzie odbierany jako krwiożercza bestia, a Rosja traktowana jako kraj barbarzyński. I jeśli nawet nie zlecił tych morderstw, to i tak sprawiają one, że Rosja wydaje się krajem pozbawionym kontroli, a Putin słabym przywódcą.
Tajemnicze okoliczności otaczają też nagłą chorobę Jegora Gajdara, premiera za czasów Jelcyna i architekta wczesnych etapów rosyjskiej reformy gospodarczej. Gajdar zachorował po podróży do Irlandii, dzień po śmierci Litwinienki. Lekarze w Moskwie nie zdołali postawić diagnozy, a jego przyjaciel Anatolij Czubajs, szef RAO JES, wyraził podejrzenie, że może chodzić o brudną grę. Czubajs, który także padł ofiarą nieudanej próby zabójstwa, jest postacią znienawidzoną przez rosyjskich nacjonalistów i byłych komunistów, podobnie jak Gajdar. Jeśli Gajdar rzeczywiście został otruty, byłaby to kolejna oznaka tego, że w Rosji rozpoczęło się polowanie na polityków liberalnej opozycji.
Widmo Weimaru
W Moskwie krążą pogłoski, że przynajmniej za niektórymi z ostatnich morderstw może stać Godność i Honor, organizacja założona przez byłych oficerów KGB, ale wygląda to na manewr służący odwróceniu uwagi. Jeśli jednak ta wersja jest prawdziwa, to bez wątpienia przywołuje widmo republiki weimarskiej, w której grupy ultranacjonalistów mordowały komunistów i socjaldemokratów, torując w ten sposób drogę przejęciu władzy przez nazistów. Jest także możliwe, że mordercy mają związek z szykującą się w Moskwie walką o władzę między siłowikami, czyli "ludźmi władzy", do których należy wielu pracowników FSB i administracji prezydenckiej i którzy nie chcą zmiany warty na Kremlu, a głównie cywilnymi towarzyszami Putina z Sankt Petersburga, skupionymi wokół wicepremiera Dmitrija Miedwiediewa, obecnie oczywistego następcy Putina.
Bez względu jednak na motywy wymienionych morderstw Rosja jest zbyt ważnym krajem, aby mogła ignorować takie zbrodnie. Ten złowróżbny sekret nie chce zniknąć. Musimy poznać prawdę.
Litwinienko miał mroczną przeszłość. Pułkownik Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji, który pracował z Putinem, gdy ten był szefem tej służby, oskarżył później swych byłych kolegów o planowanie zabójstwa Borysa Bieriezowskiego. Putin częściowo zawdzięcza swoje wyniesienie na szczyty władzy właśnie temu ostatniemu - miliarderowi, który był finansistą i szarą eminencją z najbliższego otoczenia Borysa Jelcyna. Gdy Putin przejął władzę w Rosji, zmarginalizował Bieriezowskiego i kilku innych oligarchów ery jelcynowskiej.
Długa lista
W 1999 r. Litwinienko oskarżył Putina i byłych kolegów z FSB o wysadzenie w powietrze bloków w Moskwie. Według niego, zrobiono to, by usprawiedliwić rozpoczęcie drugiej wojny czeczeńskiej (odpowiedzialność za zamach zrzucono na Czeczenów). W 2001 r. Litwinienko uciekł z Rosji, we wrześniu tego roku otrzymał brytyjskie obywatelstwo. Na krótko przed śmiercią oskarżył Putina o zlecenie zamordowania Politkowskiej.
Według "Timesa", Litwinienko niedawno odwiedził jednego z byłych właścicieli Jukosu, ukrywającego się w Izraelu. Podobno dostał dowody bezprawnych działań przeprowadzonych w ramach operacji przejęcia tego koncernu przez rosyjski rząd. Mają one zostać dostarczone Scotland Yardowi. Zostaną wykorzystane w śledztwie w sprawie otrucia Litwinienki.
Z powodu morderstwa Litwinienki i Politkowskiej Putin i Rosja prezentują się bardzo niekorzystnie. Litwinienko jest wymieniany jako ostatni na długiej liście ofiar mordów politycznych. Od lat 90. XX wieku zabójstwa z przyczyn politycznych i biznesowych stały się plagą Rosji. Dziennikarze byli celem mordów równie często jak politycy. W 1995 r. został zastrzelony Wład Listjew, dziennikarz telewizyjny. Dmitrija Chołodowa, dziennikarza śledczego, który badał korupcję w rosyjskim wojsku, wysadził w powietrze oficer wywiadu wojsk spadochronowych.
Moja przyjaciółka Galina Starowojtowa, deputowana Demokratycznej Rosji do Dumy, została zastrzelona, gdy wchodziła do domu w Sankt Petersburgu. Znałem też Jurija Szczekoczichina, zastępcę redaktora naczelnego "Nowej Gaziety", który jak głosi pogłoska, został otruty. Z kolei deputowany Siergiej Juszenkow, który podobnie jak Litwinienko był sprzymierzeńcem skazanego na wygnanie Bieriezowskiego, został w tajemniczy sposób zastrzelony przez kolegę. W ubiegłym roku został zamordowany Paweł Chlebnikow, redaktor naczelny "Forbes Russia", a w tym roku wiceprezes Centralnego Banku Federacji Rosyjskiej Andriej Kozłow, Politkowska i Litwinienko. Ponadto agenci rosyjskich specsłużb zlikwidowali w czerwcu 2004 r. Zelimchana Jandarbijewa, byłego prezydenta Republiki Czeczenii. W przeszłości radzieckie służby wywiadowcze "zaopiekowały się" wieloma oponentami kremlowskich przywódców, w tym wrogiem Stalina Lwem Trockim w 1940 r. i Stepanem Banderą, przywódcą antyradzieckiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, którego KGB zamordowało w 1959 r.
Brudna gra
Morderstwo Litwinienki jest szczególnie tajemnicze. Czyżby Rosja porzuciła zachodnią orbitę i wróciła do ery stalinowskich praktyk? Czy Putin, który zbliża się do końca drugiej prezydenckiej kadencji i zastanawia się nad nową karierą, chce być postrzegany na świecie jako ktoś, kto ma krew na rękach? A może szykuje się coś innego? W ciągu trzech ostatnich lat spotkałem Putina cztery razy. Jest twardy i bystry, być może bezwzględny, ale nie głupi. Rozumie, że tego rodzaju morderstwa mogą sprawić, że będzie odbierany jako krwiożercza bestia, a Rosja traktowana jako kraj barbarzyński. I jeśli nawet nie zlecił tych morderstw, to i tak sprawiają one, że Rosja wydaje się krajem pozbawionym kontroli, a Putin słabym przywódcą.
Tajemnicze okoliczności otaczają też nagłą chorobę Jegora Gajdara, premiera za czasów Jelcyna i architekta wczesnych etapów rosyjskiej reformy gospodarczej. Gajdar zachorował po podróży do Irlandii, dzień po śmierci Litwinienki. Lekarze w Moskwie nie zdołali postawić diagnozy, a jego przyjaciel Anatolij Czubajs, szef RAO JES, wyraził podejrzenie, że może chodzić o brudną grę. Czubajs, który także padł ofiarą nieudanej próby zabójstwa, jest postacią znienawidzoną przez rosyjskich nacjonalistów i byłych komunistów, podobnie jak Gajdar. Jeśli Gajdar rzeczywiście został otruty, byłaby to kolejna oznaka tego, że w Rosji rozpoczęło się polowanie na polityków liberalnej opozycji.
Widmo Weimaru
W Moskwie krążą pogłoski, że przynajmniej za niektórymi z ostatnich morderstw może stać Godność i Honor, organizacja założona przez byłych oficerów KGB, ale wygląda to na manewr służący odwróceniu uwagi. Jeśli jednak ta wersja jest prawdziwa, to bez wątpienia przywołuje widmo republiki weimarskiej, w której grupy ultranacjonalistów mordowały komunistów i socjaldemokratów, torując w ten sposób drogę przejęciu władzy przez nazistów. Jest także możliwe, że mordercy mają związek z szykującą się w Moskwie walką o władzę między siłowikami, czyli "ludźmi władzy", do których należy wielu pracowników FSB i administracji prezydenckiej i którzy nie chcą zmiany warty na Kremlu, a głównie cywilnymi towarzyszami Putina z Sankt Petersburga, skupionymi wokół wicepremiera Dmitrija Miedwiediewa, obecnie oczywistego następcy Putina.
Bez względu jednak na motywy wymienionych morderstw Rosja jest zbyt ważnym krajem, aby mogła ignorować takie zbrodnie. Ten złowróżbny sekret nie chce zniknąć. Musimy poznać prawdę.
Więcej możesz przeczytać w 49/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.