Filmy, od których można stracić apetyt, próbują zmienić świat
Bohaterów w filmie "Fast Food Nation" Richarda Linklatera je t wielu. Jeden z nich w zakże dominuje i determinuje działania w zy tkich - żądna przejęcia rynku taniego jadła firma Mickey' , której przebojem je t hamburger o nazwie The Big One. Film pokazuje mon trualne przemy łowe zaplecze tej ieci: zagrody obliczone na 100 ty . rzeźnych krów, ubojnię, taśmę produkcyjną i wre zcie paczkowalnię gotowych produktów, które roz yłane ą do w zy tkich re tauracji Mickey' . Położenie owego komplek u w bezkre nym we ternowym krajobrazie tanu Kolorado gwarantuje działalność z dala od oczu zawodowych ekoaktywi tów oraz tanią iłę roboczą napływającą nieprzerwanym trumieniem z Mek yku. To nic, że cza em w kutek wyśrubowanych norm i pośpiechu ręka czy noga któregoś z pracowników zmielona zo taje w ma zynie lub w mię ie znajdzie ię trochę krowich ek krementów. "Człowiek od cza u do cza u mu i zjeść trochę gówna" - mówi cynicznie u tami Bruce'a Willi a jeden z obrońców fabryki hamburgerów, tylko z zewnątrz wyglądającej na terylną.
Jesteś tym, co jesz
W ubiegłym roku obywatele USA wydali na tanią, niezdrową i wysokokaloryczną żywność 134 mld dol. "To więcej, niż przeznaczają na edukację, komputery osobiste czy nawet nowe samochody. Więcej niż na bilety do kina, książki, magazyny, gazety, wideo i płyty muzyczne razem wzięte" - informuje Eric Schlosser, autor książki "Fast Food Nation", która natchnęła Linklatera. Nigdzie bardziej niż w Ameryce nie widać porażającej trafności powiedzenia: "Jesteś tym, co jesz". Jego ilustracją jest ulica. Jakże inna od ulicy kreowanej w filmach hollywoodzkich - pełnych szczupłych, urodziwych i nienagannie zadbanych ludzi. Ocenia się, że połowa amerykańskiej populacji ma nadwagę, ale katastrofa zaczyna się, gdy statystyki zawęzimy do dzieci i nastolatków. Dziś w USA jest 30 mln małolatów z nadwagą. To armia ludzi przegranych już na życiowym starcie. W kulturze, gdy u dziewcząt liczy się sylwetka modelki propagowana przez celebrities, a w korporacyjnej rzeczywistości szczupłość i fizyczna sprawność są warunkiem awansu, dla grubasów - już dostatecznie wyszydzanych w czasach szkolnych - miejsca nie ma.
Skrzydełko czy nóżka?
Kuchnia i jedzenie od lat bywały dla filmowców pretekstem, by ukazać różne postawy i tyle życia. W zydzącym z konsumpcjonizmu "Wielkim żarciu" kandalisty Marca Ferreriego ostatni niedobitek amobójczej kulinarnej orgii umiera, pożywając różową galaretkę w kształcie kobiecych piersi. W "Dyskretnym uroku burżuazji" Luis Bunuel wysłał woich bohaterów z próżniaczej klasy średniej w nieustający pościg za wykwintnym obiadem. W filmie "Skrzydełko czy nóżka" Louis de Funes jakby przeczuwając nadejście epoki gastronomicznego śmiecia, walczył histerycznie w obronie tradycyjnej francuskiej kuchni. Podobnie jak dwóch braci imigrantów z Włoch w "Wielkim otwarciu", którzy w Ameryce uruchamiają restaurację z najprawdziwszymi włoskimi daniami (nie takimi, które w tanich knajpach przedawane ą jako włoskie). Czasem zresztą nie chodziło w ogóle o jedzenie, lecz - jak w "Uczcie Babette" Lasse Hallströma - o otwarcie ię na radość życia i chwilę oderwania ię od rzeczywistości przy wykwintnie zastawionym tole. W Jedz i pij, mężczyzno i kobieto" emerytowany szef kuchni z Tajwanu odzyskuje sens życia, przygotowując obiady dla wych córek, a w japońskim "Tampopo" Juzo Itamiego poszukiwanie idealnej receptury na danie z klusek taje ię pretekstem, by pokazać kawałek kultury japońskiej i wykpić nadgorliwych entuzjastów zachodniego modelu życia.
"Fast Food Nation" należy do nurtu eksploatującego ciemną stronę kulinarnych przyjemności. Jednym z jego pionierów był Georges Franju. Już w 1949 r. pokazał on w krótkim metrażu "Krew bestii" naturalistyczne sceny z rzeźni, które stały się obrazą dla smakoszy. Oczywiście nikt nie chciał wiedzieć, skąd pochodzi nasz kotlet codzienny. Przed dwoma laty Morgan Spurlock w dokumencie "Super Size Me" zademonstrował straszne skutki miesięcznego stołowania się w fast foodach, a zaraz potem pełnometrażowy austriacki film dokumentalny "Nasz chleb powszedni" Nikolausa Geyrhaltera ujawnił, że europejski model przemysłu rolniczego i spożywczego praktycznie niczym się nie różni się od amerykańskiego, pokazanego w filmie Linklatera.
Schlosser jest świadom tego, jak dalece w ciągu ostatnich 30 lat zmieniły się nawyki żywieniowe nie tylko w USA, ale także - pod wpływem amerykańskich fastfoodowych sieci - w innych krajach świata. Nie należy on jednak do tych ludzi, którzy rozwiązanie problemu widzą w ucieczce w wegetarianizm czy realizacji lewackiego hasła: "Zabijcie McDonalda, zanim McDonald zabije nas". Likwidacja tanich jadłodajni pociągnęłaby za sobą ekonomiczne skutki tej rangi, że krach giełdowy w 1929 r. byłby przy nich nieistotnym ekonomicznym incydentem.
Schlosser, który niedawno objeżdżał amerykańskie szkoły w ramach trasy promocyjnej swej nowej książki, "Chew on This: Everything You Don't Want to Know about Fast Food", uważa, że jedyną metodą walki z fast foodami jest propagowanie zdrowych nawyków żywieniowych, zwłaszcza wśród młodzieży. Czasem wystarczy - jak mawiał William Burroughs - moment refleksji nad tym, co znajduje się na końcu widelca.
|
W ubiegłym roku obywatele USA wydali na tanią, niezdrową i wysokokaloryczną żywność 134 mld dol. "To więcej, niż przeznaczają na edukację, komputery osobiste czy nawet nowe samochody. Więcej niż na bilety do kina, książki, magazyny, gazety, wideo i płyty muzyczne razem wzięte" - informuje Eric Schlosser, autor książki "Fast Food Nation", która natchnęła Linklatera. Nigdzie bardziej niż w Ameryce nie widać porażającej trafności powiedzenia: "Jesteś tym, co jesz". Jego ilustracją jest ulica. Jakże inna od ulicy kreowanej w filmach hollywoodzkich - pełnych szczupłych, urodziwych i nienagannie zadbanych ludzi. Ocenia się, że połowa amerykańskiej populacji ma nadwagę, ale katastrofa zaczyna się, gdy statystyki zawęzimy do dzieci i nastolatków. Dziś w USA jest 30 mln małolatów z nadwagą. To armia ludzi przegranych już na życiowym starcie. W kulturze, gdy u dziewcząt liczy się sylwetka modelki propagowana przez celebrities, a w korporacyjnej rzeczywistości szczupłość i fizyczna sprawność są warunkiem awansu, dla grubasów - już dostatecznie wyszydzanych w czasach szkolnych - miejsca nie ma.
Skrzydełko czy nóżka?
Kuchnia i jedzenie od lat bywały dla filmowców pretekstem, by ukazać różne postawy i tyle życia. W zydzącym z konsumpcjonizmu "Wielkim żarciu" kandalisty Marca Ferreriego ostatni niedobitek amobójczej kulinarnej orgii umiera, pożywając różową galaretkę w kształcie kobiecych piersi. W "Dyskretnym uroku burżuazji" Luis Bunuel wysłał woich bohaterów z próżniaczej klasy średniej w nieustający pościg za wykwintnym obiadem. W filmie "Skrzydełko czy nóżka" Louis de Funes jakby przeczuwając nadejście epoki gastronomicznego śmiecia, walczył histerycznie w obronie tradycyjnej francuskiej kuchni. Podobnie jak dwóch braci imigrantów z Włoch w "Wielkim otwarciu", którzy w Ameryce uruchamiają restaurację z najprawdziwszymi włoskimi daniami (nie takimi, które w tanich knajpach przedawane ą jako włoskie). Czasem zresztą nie chodziło w ogóle o jedzenie, lecz - jak w "Uczcie Babette" Lasse Hallströma - o otwarcie ię na radość życia i chwilę oderwania ię od rzeczywistości przy wykwintnie zastawionym tole. W Jedz i pij, mężczyzno i kobieto" emerytowany szef kuchni z Tajwanu odzyskuje sens życia, przygotowując obiady dla wych córek, a w japońskim "Tampopo" Juzo Itamiego poszukiwanie idealnej receptury na danie z klusek taje ię pretekstem, by pokazać kawałek kultury japońskiej i wykpić nadgorliwych entuzjastów zachodniego modelu życia.
"Fast Food Nation" należy do nurtu eksploatującego ciemną stronę kulinarnych przyjemności. Jednym z jego pionierów był Georges Franju. Już w 1949 r. pokazał on w krótkim metrażu "Krew bestii" naturalistyczne sceny z rzeźni, które stały się obrazą dla smakoszy. Oczywiście nikt nie chciał wiedzieć, skąd pochodzi nasz kotlet codzienny. Przed dwoma laty Morgan Spurlock w dokumencie "Super Size Me" zademonstrował straszne skutki miesięcznego stołowania się w fast foodach, a zaraz potem pełnometrażowy austriacki film dokumentalny "Nasz chleb powszedni" Nikolausa Geyrhaltera ujawnił, że europejski model przemysłu rolniczego i spożywczego praktycznie niczym się nie różni się od amerykańskiego, pokazanego w filmie Linklatera.
Schlosser jest świadom tego, jak dalece w ciągu ostatnich 30 lat zmieniły się nawyki żywieniowe nie tylko w USA, ale także - pod wpływem amerykańskich fastfoodowych sieci - w innych krajach świata. Nie należy on jednak do tych ludzi, którzy rozwiązanie problemu widzą w ucieczce w wegetarianizm czy realizacji lewackiego hasła: "Zabijcie McDonalda, zanim McDonald zabije nas". Likwidacja tanich jadłodajni pociągnęłaby za sobą ekonomiczne skutki tej rangi, że krach giełdowy w 1929 r. byłby przy nich nieistotnym ekonomicznym incydentem.
Schlosser, który niedawno objeżdżał amerykańskie szkoły w ramach trasy promocyjnej swej nowej książki, "Chew on This: Everything You Don't Want to Know about Fast Food", uważa, że jedyną metodą walki z fast foodami jest propagowanie zdrowych nawyków żywieniowych, zwłaszcza wśród młodzieży. Czasem wystarczy - jak mawiał William Burroughs - moment refleksji nad tym, co znajduje się na końcu widelca.
Więcej możesz przeczytać w 49/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.