Ambasador z samego jądra partii
Nowa ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher nie jest zwykłą urzędniczką Departamentu Stanu, wysłaną na placówkę do Europy. Wytykanie jej, że bardziej niż na dyplomacji zna się na kosmetykach, bo karierę biznesową robiła w branży kosmetycznej, jest bez sensu. Jej wpływy w Waszyngtonie są bowiem o wiele większe niż większości zawodowych dyplomatów obsadzających stanowiska ambasadorskie. Mosbacher od lat zasiada na kierowniczych stanowiska w komitetach zbierających fundusze dla Partii Republikańskiej. To ona odpowiadała za finansowanie kampanii czołowych polityków republikańskich od George’a W. Busha i Dicka Cheneya po Johna McCaina, Rudolfa Giulianiego czy Mitta Romneya. Można śmiało powiedzieć, że wśród republikańskiej elity politycznej pani Mosbacher czuje się jak w domu, choćby dlatego że jeden z jej trzech mężów, Robert Mosbacher, był bliskim współpracownikiem Ronalda Reagana i sekretarzem handlu w administracji starszego Busha. Jej rozległe kontakty i dyplomatyczne ambicje docenił nawet demokratyczny prezydent Barack Obama, powołując ją do Rady Dyplomacji Publicznej, doradzającej administracji w sprawach polityki zagranicznej. Z całej tej długiej wyliczanki osiągnięć przedstawicielki finansowej elity USA najważniejsza dla Polski jest jednak jej zażyłość z prezydentem Donaldem Trumpem. Pochodzi ona z czasów, gdy Trumpowi nikt jeszcze nie wróżył kariery politycznej. Czyż nie lepiej więc, że ambasadorem USA w Warszawie jest osoba, która może zadzwonić na prywatną komórkę prezydenta? JM
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.