Właśnie wróciłem z kraju, w którym wcześniej nie byłem – Arabii Saudyjskiej. Ale Bliski Wschód i region Zatoki Perskiej odwiedzałem wiele razy: kilkakrotnie Egipt, trzykrotnie Jordanię czy Katar, nie mówiąc już o wielu wizytach w Izraelu i dwóch w Autonomii Palestyńskiej. Byłem też – dwa lata przed premierem Morawieckim – w Libanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Bahrajnie. Ten region to szczególne miejsce na świecie, ból głowy, „hot potato” – jak mówią Anglosasi, bo rzeczywiście tego „gorącego kartofla” rzucają w siebie i między sobą światowe mocarstwa. W Bejrucie pomyślałem, że wojny o ten krajobrazowy i klimatyczny raj na ziemi toczą się dlatego właśnie, bo... jest rajem i wszyscy chcą go mieć na własność.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.