Grzegorz Wojnarowski, WP SPORTOWEFAKTY
Talent ma ogromny, jednak w pełnym wykorzystaniu potencjału przeszkadza mu to, że za dużo myśli i za bardzo przejmuje się niepowodzeniami. Do historii polskich skoków narciarskich przeszły obrazki z 2007 r., gdy zaledwie 16-letni Kot, dopiero co włączony do kadry A, w zawodach Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie mierzył się w systemie KO z samym Adamem Małyszem. Wtedy dla nastoletniego żółtodzioba to był pan Adam, na którego patrzyło się z podziwem i onieśmielającym respektem. Ponad dekadę później wielu młodych skoczków w ten sam sposób spogląda właśnie na Kota.
Droga na podium
26-letni dziś skoczek długo pracował na ten status, a słowem kluczem jest w jego przypadku cierpliwość. W ciągu tych lat od czasu do czasu pokazywał zadatki na wybitnego zawodnika, kilka razy wydawało się, że lada moment doścignie Kamila Stocha, ale to nigdy mu się nie udało. Były miejsca w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata, był nawet brązowy medal mistrzostw świata 2013 w drużynie, ale indywidualne laury pozostawały dla Kota nieosiągalne. Wreszcie nadszedł moment przesilenia. W 2015 r. Kot razem z Dawidem Kubackim zostali przesunięci do kadry B. Nie zniechęcili się jednak, obaj dobrze pracowali i wrócili silniejsi. Kot zaczął pokazywać pełnię mocy w czasie Letniego Grand Prix przed sezonem 2016/2017, gdy wygrał pięć konkursów, a raz był drugi. Zimą wreszcie zadomowił się w czołowej dziesiątce Pucharu Świata, w Lillehammer stanął na upragnionym podium (drugie miejsce, tuż za Stochem), a w Sapporo odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo w cyklu, ex aequo z Peterem Prevcem. „Cierpliwość została wynagrodzona” – tymi słowami skomentował triumf. Pięć dni później wygrał przedolimpijską próbę na normalnej skoczni. Na mistrzostwach świata w Lahti Kot wywalczył medal w drużynie. To złoto i dwa zwycięstwa w Azji są na razie kulminacyjnymi momentami jego kariery.
Perfekcjonista
Sezon 2017/2018 ma już niestety słabszy. Znów do głosu dochodzą wady, które przez lata przeszkadzały mu w skakaniu. Jest perfekcjonistą, często zbyt wiele od siebie wymaga. Ma refleksyjną naturę i przesadnie przejmuje się niepowodzeniami. Nie brakuje mu za to pokory – gdy trener Stefan Horngacher pominął go w kadrze na MŚ w lotach, karnie przyjął rolę przedskoczka, by móc szlifować formę i walczyć o miejsce w drużynie na igrzyskach. Jak sam mówi, używając komputerowej terminologii, wciąż wgrywa aktualizacje oprogramowania i usuwa stare wirusy, żeby jego system operacyjny działał bez zarzutu. Skoki to nie jedyna sportowa pasja Macieja Kota – drugą są rajdy samochodowe. Ma już za sobą kilka startów, w niektórych jego pilotem był ojciec, były fizjoterapeuta polskiej kadry. Po tacie Maciej odziedziczył nie tylko zamiłowanie do rajdowych aut, ale i elokwencję. Rozmawia chętnie, ma niezwykły dar objaśniania tajników skoków narciarskich w przystępny i zrozumiały sposób. Do tego językiem polskim posługuje się na naprawdę wysokim poziomie. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.