To był bolesny powrót do zmienności. Senna amerykańska giełda, z inwestorami przyzwyczajonymi do niemal codziennych powolnych zwyżek, zanotowała przecenę, która zaskoczyła nawet najbardziej wytrawnych graczy. To był nagły skok niedźwiedzia. Indeks S&P 500 spadł o 4,1 proc., czyli zanotował największą dzienną zniżkę od sierpnia 2011 r. Z kolei Dow Jones spadał w porywach o 6,3 proc., notując największe dzienne tąpnięcie w historii. Kilka godzin później niedźwiedź przeniósł się najpierw do Azji, a potem do Europy, także do Polski. 6 lutego indeks WIG zanurkował o 3,3 proc., a sWIG80 i mWIG40 straciły po ok. 2,5 proc. Reuters wyliczył, że kapitalizacja globalnych giełd od szczytów sprzed kilkunastu dni zmniejszyła się o 4 bln dolarów, czyli tyle, ile wynosi PKB Niemiec. Przez cały kolejny tydzień giełdy próbowały odrobić straty, i pomimo głosów, że taka przecena nie dość, że była spodziewana i jest dla kondycji samego rynku zdrowa, to jej skala i szybkość może budzić obawy, że z rynkiem giełdowym jednak jest coś nie tak.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.