SLD-PSL
Nowe szaty Kosiniaka-Kamysza
Rozpadła się albo raczej nie doszła do skutku koalicja PSL i SLD na wybory samorządowe – dowiedział się „Wprost”. Zablokowali ją ludowcy, którzy rozejrzeli się w terenie i doszli do wniosku, że nie będą oddawać biorących miejsc na listach do samorządów partii, która prawie nie istnieje. – Oczekiwania SLD były za duże, biorąc pod uwagę ich realne możliwości. Władysław Kosiniak-Kamysz sprawdził, w ilu powiatach SLD może wystawić listy i skonstatował, że struktur tej partii na poziomie powiatowym nie ma – opowiada jeden z polityków, który zabiegał o porozumienie tych dwóch partii. To nie znaczy, że nie będzie ludzi lewicy na listach PSL. Kosiniak-Kamysz postanowił „wyjąć” Sojuszowi atrakcyjne środowiska, np. OPZZ i Związek Nauczycielstwa Polskiego, oferując działaczom miejsca na listach do samorządów. I to niestety jest zła wiadomość dla SLD, bo oba związki były dotąd wiernym koalicjantem Sojuszu, od blisko 30 lat. Ale sam pomysł PSL na zawarcie tej koalicji był zaskakujący, zważywszy na długą listę wzajemnych pretensji i animozji obu partii, będących efektem burzliwego, dwukrotnego współrządzenia Sojuszu z ludowcami. Stronnictwo ostatnio w ogóle wykazuje się nietypową dla siebie aktywnością, np. złożyło wniosek o wotum nieufności wobec ministra kultury Piotra Glińskiego. Trudno się oprzeć wrażeniu, że najnowsze zainteresowania są wynikiem połączenia klubu PSL z kołem Unii Europejskich Demokratów, którzy zaczęli kierować ludowców na nieznane Stronnictwu wody. Być może jest to pomysł na pozyskanie nowego elektoratu, choć efekt może być taki, że ludowcy stracą wyborców na wsiach, a nie zyskają w miastach.
ELIZA OLCZYK
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.