To wygląda naprawdę źle: Iran z Izraelem ostrzeliwują się rakietami i bombardują z samolotów. Co prawda przywódcy obu krajów zapewniają, że nie zależy im na wojnie, ale też nie zachowują się, jakby chcieli jej za wszelką cenę uniknąć. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, jednocześnie z pucowaniem broni trwa też ustalanie, kto w tych zmaganiach dobra ze złem jest po której stronie. Pewne werdykty zapadły już dawno: skrajnie niepopularny w świecie prezydent USA Donald Trump został obsadzony w roli podżegacza wojennego, ograniczonego typa niespełna rozumu, którego wybujałe ego pcha świat na skraj wojny. Bierna jak zwykle i bezsilna kompletnie w takich sytuacjach Europa pozuje na nieskalaną dziewicę wyśpiewującą tęskne serenady do księżyca. Irańscy ajatollahowie wychodzą przy tej okazji na statecznych mężów stanu, zatroskanych losem świata. I tylko Rosjanie siedzą jakoś zaskakująco cicho, choć przecież włożyli wiele czasu i wysiłku, żeby całą tę układankę poskładać do kupy i przygotować dobry grunt do sparringu mocarstw na Bliskim Wschodzie. Zanim do niego jednak dojdzie, przyjrzyjmy się napędzającym starcie mitom.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.