Tą płytą trochę zaskoczyliście. Nie ma tu melodii tak agresywnie przebojowych, jak niegdyś.
Spotkaliśmy się z Varius Manx dwa lata temu po bardzo długiej przerwie. To spotkanie miało w sobie na tyle nową jakość, że w naturalny sposób zaczęliśmy myśleć o nowej płycie. Robert [Janson – red.] zaczął przynosić dużo kompozycji i każda z nich miała wartość. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że ponieważ trochę urośliśmy, dobrze byłoby, aby ten materiał był taki jak my w dzisiejszych czasach. Zgodziliśmy się, żeby nie iść za modą, za jakimś szablonem i za tym, co spływa teraz z głośników, tylko by zrobić coś, co jest w zgodzie z naszym wiekiem, naszymi emocjami, przeżyciami. Myślę, że to nasze niespodziewane spotkanie dało absolutnie zaskakujący efekt. Nie tylko dla nas. Jak rozmawiamy o płycie „Ent” w zespole, lubimy do niej wracać, lubimy jej słuchać, lubimy jej brzmienie i tę melodyjność, dojrzałość, a jednocześnie dostępność – taką, którą ten zespół zawsze miał.
Tytuł płyty może się skojarzyć z końcem. „Ent” wymawiane szybko brzmi tak samo jak „End”.
Też tak go na początku usłyszałam. Jechaliśmy na koncert i Robert zapytał, co byśmy powiedzieli, gdyby płytę nazwać „Ent”. Powiedziałam, że taki tytuł już był. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o entach, bo wcześniej nie byłam fanką Tolkiena. Kiedy Robert, jako fan Tolkiena, opowiedział mi o koncepcie… – pamiętam, że to było magiczne. W myśleniu o tekstach pootwierały mi się wszystkie możliwe drzwi. Czułam, że jestem naprowadzana na ścieżkę, którą powinnam pójść w myśleniu o płycie. I że ta ścieżka będzie na pewno baśniowa, emocjonalna. Poszłam za intuicją.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.