Trzeba myśleć o przyszłości oraz pamiętać i czerpać z historii. Niby oczywiste, ale niekoniecznie łatwe w praktyce. Można utknąć w przeszłości albo spoglądać w przyszłość, odrzucając wszystko to, co minęło, jak zbędny bagaż. W tym tygodniu przypada dziewiąta rocznica katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 r. był smutnym dniem, podobnie jak te, które nastąpiły po nim. Pamiętam szok o poranku i niedowierzanie. Pamiętam 11 kwietnia i przejazd kolumny z ciałem Lecha Kaczyńskiego przez Warszawę.
Pamiętam też, jak – bardzo krótko, przez jakieś dwa-trzy dni – Polacy byli razem, zapanowały zgoda i pojednanie. Pamiętam także oburzającą mnie dyskusję, czy prezydent RP, który zginął podczas państwowej misji, ma prawo spocząć wraz z małżonką w katedrze na Wawelu, mimo że zarządzający tym miejscem kard. Stanisław Dziwisz wyraził zgodę. Pamiętam wreszcie późniejsze radosne „kto nie skacze, ten za krzyżem, hop, hop, hop” niosące się po Krakowskim Przedmieściu. Wzruszające jest dla mnie pewne osobiste zdarzenie. Oto 12 kwietnia nauczycielki w jednym z warszawskich przedszkoli zadały dzieciom narysowanie biało-czerwonej flagi. A gdy padło pytanie, czy wiedzą dlaczego, w grupie odpowiedziała jako jedyna pewna pięciolatka: bo zginął pan prezydent. Przeszłość?
Tak, przeszłość. O której warto pamiętać. Przede wszystkim ważne są wnioski dla państwa. O przyczynach katastrofy smoleńskiej napisano i powiedziano wiele, ja uważam tak: doszło do niej z powodu skandalicznego funkcjonowania państwa polskiego w niektórych obszarach, a także braku życzliwości i porządku w państwie rosyjskim. Czy nasze państwo funkcjonuje dzisiaj lepiej? Na podstawie moich obserwacji – tak, choć zmiany następują powoli. Równie powoli jako społeczeństwo uodparniamy się na manipulacje. Po katastrofie było ich niemało, ja przypomnę wcześniejszą: ile to było drwin, gdy Maria Kaczyńska wniosła w 2006 r. reklamówkę na pokład samolotu wiozącego prezydenta do Stanów Zjednoczonych. Spekulowano prześmiewczo, że były tam kanapki. Obciach. Potem okazało się, że Maria Kaczyńska niosła sweter, a w całej scenie po 2010 r. zobaczyliśmy troskę żony o męża. Warto też – no właśnie – pamiętać o innych pasażerach lotu.
Poza przesłaniem ich życia unaocznia to, jaką ponieśliśmy stratę i skłania ku refleksji, w jak szczególnej sytuacji nadal możemy się znajdować. Poza parą prezydencką zginęło dwóch wicemarszałków Sejmu oraz 13 posłów z różnych partii, wicemarszałek Senatu i dwoje senatorów, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, główni dowódcy wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojennej, wojsk specjalnych, dowódca operacyjny Sił Zbrojnych RP, rzecznik praw obywatelskich, prezesi IPN, NBP, Naczelnej Rady Adwokackiej, Światowego Związku Żołnierzy AK, rektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, szefowie Kancelarii Prezydenta i Biura Bezpieczeństwa Narodowego – wymieniam z konieczności tylko niektórych. Jako wspólnota ponieśliśmy ogromną stratę. Jestem przekonany, że dzisiaj, w niełatwych czasach dla naszego kraju, tych ludzi brakuje. „Ważne rocznice bardzo dobrze uświadamiają nam, czym jest Ojczyzna, nasz wspólny kraj, który dziedziczymy po przodkach i który powinniśmy w jak najlepszym stanie przekazać naszym potomkom” – fragment orędzia noworocznego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wygłoszonego 31 grudnia 2008 r.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.