Skala zjawiska i ogrom działań w najróżniejszych branżach są wprost niewyobrażalne. Od handlu działkami rolnymi przez wynajem luksusowych samochodów, apartamentów czy nawet jachtów po przejmowanie całych zakładów produkcyjnych, a nawet sprzedaż udziałów w spółkach najnowszych technologii. Tak działała grupa Daniela O., byłego piłkarza suwalskich Wigier. Futbolistą był przeciętnym. Ale „biznesmenem” okazał się aż za dobrym. Zaczynał jako dyrektor jednego z lokalnych oddziałów banku i w taki sposób poznawał najzamożniejszych mieszkańców. Gdy udało mu się zdobyć ich zaufanie, albo proponował wejście w biznes życia tym, którzy pieniędzy mieli za dużo, albo z kolei oferował pożyczki pozabankowe dla tych, którym bank odmówił. Ci pierwsi byli zapewniani o zwrotach na poziomie kilkudziesięciu, a nawet kilkuset procent w skali roku. Ci drudzy otrzymywali pieniądze od tych pierwszych. Nielegalne. Ale proste. Wybierał głównie osoby, które nie do końca były w stanie udokumentować swój majątek przed fiskusem. Jego interes kręcił się tak długo, bo poszkodowani woleli uniknąć pytań urzędu skarbowego o źródła dochodu. Byli to właściciele zakładów przemysłowych, masarni, firm deweloperskich, ale nie gardził też lekarzami czy bogatymi rolnikami. Od naszych informatorów usłyszeliśmy, że byli w Polsce ludzie, którzy przynosili mu miliony złotych w torbach z dyskontu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.