Lista klasyków, których prace możemy oglądać w Muzeum Narodowym, jest długa: Gierowski, Bednarski, Gruppa, Kulik, Tarasin, Korolkiewicz… Jednak kolekcja PKO Banku Polskiego powstawała na przełomie stuleci i powiedzieć, że dziś trąci już myszką – to nic nie powiedzieć. Wybór dokonany przez Andę Rottenberg w 1998 r. pokazuje, jak bardzo od tego czasu zmieniła się refleksja o sztuce. Kolekcja PKO jest nie tylko wyłącznie narodowa – co można jeszcze tłumaczyć charakterem placówki sponsora – lecz także niemal stuprocentowo warszawocentryczna. Trudno wyobrazić sobie dziś taki wybór, i to nie tylko kuratorski, lecz także kolekcjonerski. Wśród prezentowanych prac – niemal wyłącznie malarskich – nie znajdziemy też sztuki aktualnej w momencie tworzenia kolekcji, np. sztuki krytycznej czy prac Grupy Ładnie. W konsekwencji „Sztuka to wartość” nie pokazuje rzeczywistego obrazu polskiej sztuki końca lat 90., który jest przecież niepomiernie bardziej skomplikowany. Aby się o tym przekonać, wystarczy udać się na pierwsze piętro Muzeum Narodowego, gdzie eksponowana jest stała Galeria Sztuki XX i XXI Wieku, kapitalnie zaaranżowana przez Piotra Rypsona, byłego wicedyrektora muzeum. A jednak wystawa „Sztuka to wartość” jest naprawdę interesująca – przy zastrzeżeniu, że najciekawsze jest tu to, czego nie widać. Bo chociaż kolekcja PKO nie oddaje stanu sceny artystycznej przełomu mileniów, mówi wiele o relacjach sztuki i elit pieniądza w schyłkowej fazie transformacji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.