Do Mińska przybyło ponad 4 tys. zawodników z całej Europy. W sumie 50 krajówwystawiło swoje narodowe komitety olimpijskie. Ich reprezentanci będą mieli szanse na zdobycie medali w 200 zawodach sportowych. Wygrana w niektórych da im przepustkę na Olimpiadę w Tokio w 2020 r. Białoruskie igrzyska transmituje 117 krajów. W Polsce pokazuje je telewizja Polsat. Na czas imprezy Białoruś całkowicie zniosła wymóg wiz dla turystów. Wszystkie autostrady i drogi ekspresowe, które do tej pory były jednymi z najdroższych na świecie, stały się darmowe. Łukaszenka zmiękł nawet do tego stopnia, że zniósł zakaz wstępu dla aktywistek z Pussy Riot. Rosyjskie feministki miały wcześniej zakaz wjazdu na Białoruś do maja 2020 r. Po co to wszystko? Anatol Kotau, wiceprezes Minsk European Games Organising Committee (MEGOC), czyli specjalnego komitetu organizującego II Europejskie Igrzyska Olimpijskie, nie ukrywa prawdziwych celów imprezy. – Chcemy przede wszystkim dotrzeć do niemieckich czy brytyjskich konsumentów, bo to oni zarabiają w euro i mogą wydawać u nas swoje pieniądze – mówi dla „Wprost”. Na czele MEGOC stanął sam Alaksandr Łukaszenka, który osobiście pilnuje, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pilnować jest czego, bo białoruskie igrzyska mają kosztować Łukaszenkę od 50 do 60 mln dolarów. A według niektórych ekspertów kwota może być jeszcze dwa razy wyższa. Wszystko po to, by zawładnąć umysłami i portfelami bogatych Europejczyków.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.