Witold, emeryt z Gdańska, zbierał jesienią grzyby w lesie na Kaszubach, kiedy z pobliskiej górki zbiegł do niego młody mężczyzna. – Krzyczał, że mam natychmiast stamtąd iść, bo jest polowanie – opowiada wzburzony. – Odpowiedziałem, że chyba mu się coś pomyliło, mogę być tutaj tak samo jak on i nigdzie nie pójdę. Zresztą nie widziałem żadnych tablic informacyjnych. Będzie mnie gówniarz przeganiał z lasu, mnie, wroga polowań!
Spacer na dziko
Na początku ubiegłego roku, kiedy zaplanowano masowy odstrzał dzików w związku z epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF), spacerowiczów było więcej. Patrycja z ruchu Śląsk Przeciw Myśliwym przez kilka tygodni co sobotę umawiała się ze znajomymi na wielogodzinne przechadzki po lesie. Tak się składało, że na ich trasie trwały akurat polowania i kiedy grupa się do nich zbliżała, myśliwi musieli je przerywać, żeby nie narazić nikogo na niebezpieczeństwo. – Nie można strzelać w odległości 500 m od zgromadzenia, a trzy osoby to już zgromadzenie – tłumaczy Patrycja, dodając, że prawo pozwala także na to, by zgromadzenie zawiązywało się spontanicznie.
Spacery po lesie to ulubiony sposób ruchów antyłowieckich na blokowanie polowań. Skuteczny, więc znienawidzony przez myśliwych, którym czasami puszczają nerwy. Grupa przeciwników polowań z Podlasia informowała niedawno o mężczyznach, którzy przewrócili aktywistki i wyrwali jednej z nich aparat fotograficzny.
Aktywiści zbierają się także w pobliżu polowań sanitarnych na dziki w związku z ogłoszoną przez służby weterynaryjne walką z ASF. Prowadzą monitoring obywatelski – np. sprawdzają, czy myśliwi dobrze zabezpieczają teren przed rozprzestrzenianiem się wirusa i czy na ich oko są trzeźwi. Zdarza się, że nagrywają zostawione na ziemi wnętrzności z wypatroszonego zwierzęcia, brudne od krwi buty myśliwych i opony ich samochodów. Wtedy alarmują: myśliwi roznoszą ASF. Jeśli trzeba, dzwonią na policję.
Niedługo wszystkie te spotkania oko w oko z myśliwymi mogą się okazać niebezpieczne. Specustawa do spraw zwalczania ASF zwana „lex Ardanowski” od nazwiska ministra środowiska, którą uchwalił właśnie Sejm, przewiduje karę więzienia za utrudnianie polowania. Może być o to oskarżony Witold, który zbiera grzyby, Patrycja, która spaceruje w pobliżu polowań, i aktywiści, którzy sprawdzają, czy myśliwi przestrzegają zasad bezpieczeństwa. W walce o prawo do lasu na prowadzenie wysunęli się myśliwi. Jednak dla ich przeciwników nie wszystko jeszcze stracone.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.