Policjanci przyjmują wartościowe prezenty za walkę z piractwem
Akurat trwała sesja egzaminacyjna. Nie przeszkodziło to jednak policji w przeszukaniu akademika w Gdańsku. Akcja była wymierzona w osoby wymieniające się filmami, muzyką i grami w Internecie. W ostatnich miesiącach podobne naloty na akademiki zdarzyły się w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Koszalinie. Jak ustalił „Wprost", tego typu działania policji nie są bezinteresowne.
Koalicja Antypiracka (Związku Producentów Audio Video, Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej i Business Software Alliance) przyznaje komendom policji, które szczególnie odznaczyły się w walce z łamaniem praw autorskich, Złote Blachy. Wraz z wyróżnieniem policja dostaje też komputery, laptopy i kamery cyfrowe. Policjanci nagrodzeni za walkę z piractwem otrzymują również premie pieniężne od przełożonych. Fakt przekazywania darów policji potwierdził „Wprost" Marek Staszewski, rzecznik Koalicji Antypirackiej.
Dzika rewizja
Policjant, któremu ktoś zaproponowałby dodatkowe wynagrodzenie za to, że będzie lepiej wypełniał obowiązki, mógłby zostać oskarżony o zamiar wzięcia łapówki. Rzecznik amerykańskiej filii BSA (filaru Koalicji Antypirackiej) Roger Correa w rozmowie z „Wprost" stwierdził, że w USA firmy nie mają możliwości wynagradzania policji za działania służące ochronie praw autorskich. Bartłomiej Witucki, rzecznik BSA w Polsce, potwierdził, że wręczanie policji nagród rzeczowych byłoby niezgodne z prawem. Każdy głośny nalot na akademiki czy sugerowanie przez takie organizacje jak Koalicja Antypiracka, że policja ma prawo wchodzić do mieszkań i sprawdzać legalność oprogramowania bądź szukać pirackich filmów i plików muzycznych, przekłada się na zwiększoną sprzedaż oryginalnych produktów. W praktyce oznacza to jednak, że opłacana z publicznych pieniędzy policja zajmuje się mało dolegliwym społecznie naruszeniem prawa, a w zamian dostaje wartościowe prezenty, co jest łamaniem prawa.
Mechanizm współpracy policji z organizacjami chroniącymi prawa autorskie dobrze ilustruje nagłośniona niedawno sprawa 17-letniego Partryka L. z Braniewa. Siedemnastolatek może trafić nawet na pięć lat do więzienia za posiadanie nielegalnej kopii Windowsa XP. Informacja ta była kolportowana w taki sposób, aby czytelnicy portali internetowych odnieśli wrażenie, że policja przeszukała dom Patryka L. tylko pod pretekstem poszukiwania nielegalnego oprogramowania. Faktycznie zaś przyczyną przeszukania było ciążące na Patryku L. podejrzenie o rozbój.
Innym przykładem współpracy policji z Koalicją Antypiracką był głośny nalot na akademik Politechniki Koszalińskiej w 2007 r. Wraz z 60 funkcjonariuszami policji do akademika weszli przedstawiciele ZPAV. – Reprezentujemy pokrzywdzonych producentów i wykonawców, więc ZPAV ma prawo ustalać, kto narusza prawa producentów, których reprezentuje, i kto kradnie ich własność – mówi Marek Staszewski. Prawo nie przewiduje jednak, by osoby, które nie są przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości, wchodziły z policją do domów. – Tego typu działania absolutnie nie powinny się zdarzyć. Tym bardziej że materiały śledztwa są prawnie chronione i żadnym osobom postronnym nie wolno mieć do nich wglądu – komentuje Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. korupcji.
Policja firmowa
Polscy stróże prawa stali się marionetką w rękach BSA. Formalnie jest to organizacja zrzeszająca producentów oprogramowania, w praktyce większość pieniędzy na jej finansowanie wykłada Microsoft. W teorii BSA przekazuje policji informacje o tym, która firma łamie prawa autorskie, a policja na tej podstawie zabezpiecza komputer i kieruje do prokuratury doniesienie o przestępstwie. BSA wykorzystuje aktywność policji i straszy w listach piratów, namawiając ich do dobrowolnego poddania się karze. W liście zamieszczona jest informacja, że należy zamienić pirackie oprogramowanie na oryginalne oraz podpisać ugodę i zapłacić odszkodowanie. W przeciwnym razie policja zrobi nalot na mieszkanie.
BSA szacuje, że 57 proc. programów w Polsce jest nielegalnych (średnia dla krajów UE wynosi 35 proc.). Liczbę osób korzystających z nielegalnie pobieranej w sieci muzyki czy filmów trudno określić. W 2005 r. szacowano, że połowa internautów w UE ściągała nielegalnie muzykę. Pytanie, czy na pewno zainteresowane firmy na tym tracą. O ile w wypadku korzystania z pirackich kopii programów straty są oczywiste (użytkownik musiałby kupić oryginalny produkt), o tyle w wypadku filmów i muzyki sprawa nie jest jednoznaczna. Kanadyjskie ministerstwo przemysłu opublikowało raport, z którego wynika, że wymiana plików typu P2P w sieci nie tylko nie powoduje spadku sprzedaży oryginalnych płyt, ale nawet przyczynia się do jej wzrostu. Dlatego kanadyjska policja w styczniu 2008 r. ogłosiła, że rezygnuje ze ścigania osób przesyłających sobie pliki.
W Polsce jest inaczej. Specjalny system motywacyjny sprawił, że działania wymierzone w piratów stały się dla policji priorytetem. Kosztem np. ścigania osób rozpowszechniających dziecięcą pornografię. Co więcej, Koalicja Antypiracka dostarcza policji uzasadnienia prawnego dla działań na pograniczu prawa, gdyż do takich należy zaliczyć wizyty policji w prywatnych mieszkaniach.
Koalicja Antypiracka (Związku Producentów Audio Video, Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej i Business Software Alliance) przyznaje komendom policji, które szczególnie odznaczyły się w walce z łamaniem praw autorskich, Złote Blachy. Wraz z wyróżnieniem policja dostaje też komputery, laptopy i kamery cyfrowe. Policjanci nagrodzeni za walkę z piractwem otrzymują również premie pieniężne od przełożonych. Fakt przekazywania darów policji potwierdził „Wprost" Marek Staszewski, rzecznik Koalicji Antypirackiej.
Dzika rewizja
Policjant, któremu ktoś zaproponowałby dodatkowe wynagrodzenie za to, że będzie lepiej wypełniał obowiązki, mógłby zostać oskarżony o zamiar wzięcia łapówki. Rzecznik amerykańskiej filii BSA (filaru Koalicji Antypirackiej) Roger Correa w rozmowie z „Wprost" stwierdził, że w USA firmy nie mają możliwości wynagradzania policji za działania służące ochronie praw autorskich. Bartłomiej Witucki, rzecznik BSA w Polsce, potwierdził, że wręczanie policji nagród rzeczowych byłoby niezgodne z prawem. Każdy głośny nalot na akademiki czy sugerowanie przez takie organizacje jak Koalicja Antypiracka, że policja ma prawo wchodzić do mieszkań i sprawdzać legalność oprogramowania bądź szukać pirackich filmów i plików muzycznych, przekłada się na zwiększoną sprzedaż oryginalnych produktów. W praktyce oznacza to jednak, że opłacana z publicznych pieniędzy policja zajmuje się mało dolegliwym społecznie naruszeniem prawa, a w zamian dostaje wartościowe prezenty, co jest łamaniem prawa.
Mechanizm współpracy policji z organizacjami chroniącymi prawa autorskie dobrze ilustruje nagłośniona niedawno sprawa 17-letniego Partryka L. z Braniewa. Siedemnastolatek może trafić nawet na pięć lat do więzienia za posiadanie nielegalnej kopii Windowsa XP. Informacja ta była kolportowana w taki sposób, aby czytelnicy portali internetowych odnieśli wrażenie, że policja przeszukała dom Patryka L. tylko pod pretekstem poszukiwania nielegalnego oprogramowania. Faktycznie zaś przyczyną przeszukania było ciążące na Patryku L. podejrzenie o rozbój.
Innym przykładem współpracy policji z Koalicją Antypiracką był głośny nalot na akademik Politechniki Koszalińskiej w 2007 r. Wraz z 60 funkcjonariuszami policji do akademika weszli przedstawiciele ZPAV. – Reprezentujemy pokrzywdzonych producentów i wykonawców, więc ZPAV ma prawo ustalać, kto narusza prawa producentów, których reprezentuje, i kto kradnie ich własność – mówi Marek Staszewski. Prawo nie przewiduje jednak, by osoby, które nie są przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości, wchodziły z policją do domów. – Tego typu działania absolutnie nie powinny się zdarzyć. Tym bardziej że materiały śledztwa są prawnie chronione i żadnym osobom postronnym nie wolno mieć do nich wglądu – komentuje Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. korupcji.
Policja firmowa
Polscy stróże prawa stali się marionetką w rękach BSA. Formalnie jest to organizacja zrzeszająca producentów oprogramowania, w praktyce większość pieniędzy na jej finansowanie wykłada Microsoft. W teorii BSA przekazuje policji informacje o tym, która firma łamie prawa autorskie, a policja na tej podstawie zabezpiecza komputer i kieruje do prokuratury doniesienie o przestępstwie. BSA wykorzystuje aktywność policji i straszy w listach piratów, namawiając ich do dobrowolnego poddania się karze. W liście zamieszczona jest informacja, że należy zamienić pirackie oprogramowanie na oryginalne oraz podpisać ugodę i zapłacić odszkodowanie. W przeciwnym razie policja zrobi nalot na mieszkanie.
BSA szacuje, że 57 proc. programów w Polsce jest nielegalnych (średnia dla krajów UE wynosi 35 proc.). Liczbę osób korzystających z nielegalnie pobieranej w sieci muzyki czy filmów trudno określić. W 2005 r. szacowano, że połowa internautów w UE ściągała nielegalnie muzykę. Pytanie, czy na pewno zainteresowane firmy na tym tracą. O ile w wypadku korzystania z pirackich kopii programów straty są oczywiste (użytkownik musiałby kupić oryginalny produkt), o tyle w wypadku filmów i muzyki sprawa nie jest jednoznaczna. Kanadyjskie ministerstwo przemysłu opublikowało raport, z którego wynika, że wymiana plików typu P2P w sieci nie tylko nie powoduje spadku sprzedaży oryginalnych płyt, ale nawet przyczynia się do jej wzrostu. Dlatego kanadyjska policja w styczniu 2008 r. ogłosiła, że rezygnuje ze ścigania osób przesyłających sobie pliki.
W Polsce jest inaczej. Specjalny system motywacyjny sprawił, że działania wymierzone w piratów stały się dla policji priorytetem. Kosztem np. ścigania osób rozpowszechniających dziecięcą pornografię. Co więcej, Koalicja Antypiracka dostarcza policji uzasadnienia prawnego dla działań na pograniczu prawa, gdyż do takich należy zaliczyć wizyty policji w prywatnych mieszkaniach.
Co może policja Jak postępować, kiedy policja chce przeszukać nasze mieszkanie Policja musi mieć nakaz wydany przez prokuratora, ewentualnie przez kierownika jednostki, jeśli sprawa jest nagła (możliwość zniszczenia dowodów) lub w wypadku pościgu; w sytuacji zagrożenia życia wystarczy okazanie policyjnej legitymacji. Funkcjonariusze powinni na początku zażądać dobrowolnego wydania przedmiotu, po który przyszli. Przed przystąpieniem do rewizji policjanci powinni pouczyć podejrzanego, że ma prawo do świadka – jako instrumentu ochronnego w wypadku naruszeń proceduralnych. Jeśli podejrzany ma wątpliwości co do przebiegu postępowania, legalności przeszukania bądź obecności osoby spoza policji, ma prawo złożyć zażalenie do prokuratury. | |
Więcej możesz przeczytać w 29/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.