Z ofertą daleko posuniętego zbliżenia wystąpiła młodzieżówka PiS wobec premiera Tuska. Podczas swego spotkania integracyjnego pisowscy młodzieńcy zaproponowali szefowi rządu i – bądź co bądź – liderowi konkurencyjnej partii pieszczoty oralne. Czy musimy tłumaczyć, dlaczego Syf i Brud ciągnie do Wielkich Cycków?
A tak bardziej serio, to partyjne młodzieżówki zawsze wprawiały nas w krańcowe zażenowanie. Nawet nie tym, że klną jak szewcy i chleją na umór (czyli zupełnie jak my), ale z powodu krańcowo posuniętego lizusostwa. To już Suski jest przy nich niezależny.
À propos Suskiego, to bojkot TVN nadal trwa, ale już niektórzy pisowcy zaczynają pękać. Dajemy im miesiąc, aż całkiem wymiękną. I tylko nasz dzielny Bardzo Ważny Pecetowiec (BWPC), jak niegdyś nazywano Suskiego, pozostanie na walterowców wypięty. Ale za to jak pięknie wypięty!
Po czym poznać, w jakim stanie znajduje się Zbigniew Ziobro? Po rękach. Jeśli nosi je w stylu pryszczatego dwunastolatka, który pierwszy raz w życiu był w siłowni (czyli tak, jakby pod pachami dźwigał dywan), to znaczy, że miewa się świetnie. Jeśli do tego rzuca powłóczyste spojrzenia i zalotnie kołysze biodrami, to już sami państwo się domyślają, co to może znaczyć…
Dlaczego o tym piszemy? Bo ostatnio Zbyszek Ziobro był bohaterem dnia. Sam pozbawił się immunitetu. W swoim stylu. Wyglądało to mniej więcej tak: rozluźniony Ziobro (dywany, biodra, wzrok) wkracza do Sejmu. Rozdaje uśmiechy, macha ręką, przy kanonadzie braw wkracza na mównicę, przez godzinę opowiada, jak to go prześladują, mszczą się na nim, Niesiołowski osobiście komary na niego napuszcza. I mówi. Upaja się sobą coraz bardziej i bardziej, z upojenia wnet czerwienieje i sapie, aż kończy. Krańcowo wyczerpany, ale szczęśliwy (w filmie po tej scenie powinien zapalić papierosa). Tak się w sobie zakochał, że zapomniał powiedzieć, że zrzeka się immunitetu. Ale za to umówił się z sobą na następną randkę.
Borówki wybierają Marka Borowskiego. Nowy Borowski zostanie wybrany korespondencyjnie wśród wszystkich, za przeproszeniem, członków. A SDPL ma ich sporo, jakieś kilkanaście osób. Każdy odda głos, później wrzuci się je do bębna maszyny losującej i wyskoczy nowy przewodniczący. Szczęśliwy wypełniacz losu może zaś liczyć na toster.
Borówki z podróbką Borowskiego (oryginał pewnie oddają na przechowanie do Parlamentu Europejskiego) zamierzają zlać się w jedno z Geriatrami.pl. Na miejsce tego niezwykłego wydarzenia wybrano Kraków. Miastu temu oszczędzono okropności wojny światowej, więc musi teraz nadrabiać – i jak nie Widacki, to borówki.
Będzie ofensywa. Programowa. Pod koniec roku Prawo i Sprawiedliwość zgromadzi armię w postaci dwudziestu mówców – byłych ministrów, którzy podsumują rządy PO. To może wykończyć rząd Tuska. Użyją przeciw niemu najgroźniejszej broni – będą zabijać nudą.
A w Kancelarii Prezydenta jak zwykle nawalanka. Misiowi Kamińskiemu nie udało się wykończyć Piotra Kownackiego, który został już oficjalnie następcą Fotygi i teraz sam zabiera się do koszenia. Jak donoszą nasi tajni współpracownicy, plan minimum Kownackiego to skoszenie Misia jeszcze w tym roku, a plan maksimum – pozbycie się również minister Bochenkowej. To ostatnie może się nie udać, bo ona znów zacznie płakać i prezydenta zdenerwuje.
Notabene ciekawe, czy z tą notką poleci od razu do Lecha, czy też najpierw pokaże ją innym w kancelarii ze zbolałą miną pt. "Popatrzcie, jak ja cierpię". Mniejsza z tym, mamy pewien interes do załatwienia. Otóż dowiedzieliśmy się, że sam prezydent Kaczyński nas nie lubi. Trudno nam w to uwierzyć, ale możemy przyjąć zakład: otóż jeśli znajdzie pan kogokolwiek w Polsce, kto pana bardziej pochwalił za Gruzję niż my, to stawiamy skrzynkę najlepszego gruzińskiego wina.
Fot. A. Jagielak, M. Stelmach
A tak bardziej serio, to partyjne młodzieżówki zawsze wprawiały nas w krańcowe zażenowanie. Nawet nie tym, że klną jak szewcy i chleją na umór (czyli zupełnie jak my), ale z powodu krańcowo posuniętego lizusostwa. To już Suski jest przy nich niezależny.
À propos Suskiego, to bojkot TVN nadal trwa, ale już niektórzy pisowcy zaczynają pękać. Dajemy im miesiąc, aż całkiem wymiękną. I tylko nasz dzielny Bardzo Ważny Pecetowiec (BWPC), jak niegdyś nazywano Suskiego, pozostanie na walterowców wypięty. Ale za to jak pięknie wypięty!
Po czym poznać, w jakim stanie znajduje się Zbigniew Ziobro? Po rękach. Jeśli nosi je w stylu pryszczatego dwunastolatka, który pierwszy raz w życiu był w siłowni (czyli tak, jakby pod pachami dźwigał dywan), to znaczy, że miewa się świetnie. Jeśli do tego rzuca powłóczyste spojrzenia i zalotnie kołysze biodrami, to już sami państwo się domyślają, co to może znaczyć…
Dlaczego o tym piszemy? Bo ostatnio Zbyszek Ziobro był bohaterem dnia. Sam pozbawił się immunitetu. W swoim stylu. Wyglądało to mniej więcej tak: rozluźniony Ziobro (dywany, biodra, wzrok) wkracza do Sejmu. Rozdaje uśmiechy, macha ręką, przy kanonadzie braw wkracza na mównicę, przez godzinę opowiada, jak to go prześladują, mszczą się na nim, Niesiołowski osobiście komary na niego napuszcza. I mówi. Upaja się sobą coraz bardziej i bardziej, z upojenia wnet czerwienieje i sapie, aż kończy. Krańcowo wyczerpany, ale szczęśliwy (w filmie po tej scenie powinien zapalić papierosa). Tak się w sobie zakochał, że zapomniał powiedzieć, że zrzeka się immunitetu. Ale za to umówił się z sobą na następną randkę.
Borówki wybierają Marka Borowskiego. Nowy Borowski zostanie wybrany korespondencyjnie wśród wszystkich, za przeproszeniem, członków. A SDPL ma ich sporo, jakieś kilkanaście osób. Każdy odda głos, później wrzuci się je do bębna maszyny losującej i wyskoczy nowy przewodniczący. Szczęśliwy wypełniacz losu może zaś liczyć na toster.
Borówki z podróbką Borowskiego (oryginał pewnie oddają na przechowanie do Parlamentu Europejskiego) zamierzają zlać się w jedno z Geriatrami.pl. Na miejsce tego niezwykłego wydarzenia wybrano Kraków. Miastu temu oszczędzono okropności wojny światowej, więc musi teraz nadrabiać – i jak nie Widacki, to borówki.
Będzie ofensywa. Programowa. Pod koniec roku Prawo i Sprawiedliwość zgromadzi armię w postaci dwudziestu mówców – byłych ministrów, którzy podsumują rządy PO. To może wykończyć rząd Tuska. Użyją przeciw niemu najgroźniejszej broni – będą zabijać nudą.
A w Kancelarii Prezydenta jak zwykle nawalanka. Misiowi Kamińskiemu nie udało się wykończyć Piotra Kownackiego, który został już oficjalnie następcą Fotygi i teraz sam zabiera się do koszenia. Jak donoszą nasi tajni współpracownicy, plan minimum Kownackiego to skoszenie Misia jeszcze w tym roku, a plan maksimum – pozbycie się również minister Bochenkowej. To ostatnie może się nie udać, bo ona znów zacznie płakać i prezydenta zdenerwuje.
Notabene ciekawe, czy z tą notką poleci od razu do Lecha, czy też najpierw pokaże ją innym w kancelarii ze zbolałą miną pt. "Popatrzcie, jak ja cierpię". Mniejsza z tym, mamy pewien interes do załatwienia. Otóż dowiedzieliśmy się, że sam prezydent Kaczyński nas nie lubi. Trudno nam w to uwierzyć, ale możemy przyjąć zakład: otóż jeśli znajdzie pan kogokolwiek w Polsce, kto pana bardziej pochwalił za Gruzję niż my, to stawiamy skrzynkę najlepszego gruzińskiego wina.
Fot. A. Jagielak, M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 37/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.