Rozmowa z Jarosławem Gowinem, posłem PO, byłym piłkarzem
Często był pan znoszony z boiska?
Taki jest los bramkarza. Raz o mało mojej pasji nie przypłaciłem życiem. W liceum dostałem w twarz piłką uderzoną z woleja. Na dodatek twardą jak cegła, bo nasiąkniętą deszczem. Na kilka minut straciłem przytomność. Po kilku miesiącach od uderzenia gwałtownie spuchłem. Okazało się, że pękła mi kość nosowa i zaczęła ropieć. Wzięto mnie na stół operacyjny, a chirurga sprowadzono wprost z przyjęcia. Gdyby spóźnił się pół godziny, nie miałby pan już okazji przeprowadzać tego wywiadu.
Dlaczego nie został pan zawodowym piłkarzem?
Po kontuzji kolana w liceum byłem zmuszony porzucić plany kariery piłkarskiej.
Zdarza się panu jeszcze zagrać?
Niestety, stare kontuzje dają się we znaki. Myślałem, że dzieci przejmą po mnie fascynację piłką, ale poniosłem ojcowską porażkę. Od dawna też porzuciłem nadzieję, że uda mi się zainteresować żonę różnicą między rzutem karnym a rzutem rożnym.
Czyli nie ma pan z kim pójść na mecz?
Na szczęście należę do partii, gdzie pełno jest fanów piłki. Facet, który nie uprawiał sportu, od razu jest dla mnie podejrzany. I odwrotnie, wiele mogę wybaczyć, gdy ktoś, jak Jacek Kurski, jest zapalonym piłkarzem. Dlatego jak przyglądam się, co Kurski robi jako polityk, to szczerze martwię się o zbawienie jego duszy.
Taki jest los bramkarza. Raz o mało mojej pasji nie przypłaciłem życiem. W liceum dostałem w twarz piłką uderzoną z woleja. Na dodatek twardą jak cegła, bo nasiąkniętą deszczem. Na kilka minut straciłem przytomność. Po kilku miesiącach od uderzenia gwałtownie spuchłem. Okazało się, że pękła mi kość nosowa i zaczęła ropieć. Wzięto mnie na stół operacyjny, a chirurga sprowadzono wprost z przyjęcia. Gdyby spóźnił się pół godziny, nie miałby pan już okazji przeprowadzać tego wywiadu.
Dlaczego nie został pan zawodowym piłkarzem?
Po kontuzji kolana w liceum byłem zmuszony porzucić plany kariery piłkarskiej.
Zdarza się panu jeszcze zagrać?
Niestety, stare kontuzje dają się we znaki. Myślałem, że dzieci przejmą po mnie fascynację piłką, ale poniosłem ojcowską porażkę. Od dawna też porzuciłem nadzieję, że uda mi się zainteresować żonę różnicą między rzutem karnym a rzutem rożnym.
Czyli nie ma pan z kim pójść na mecz?
Na szczęście należę do partii, gdzie pełno jest fanów piłki. Facet, który nie uprawiał sportu, od razu jest dla mnie podejrzany. I odwrotnie, wiele mogę wybaczyć, gdy ktoś, jak Jacek Kurski, jest zapalonym piłkarzem. Dlatego jak przyglądam się, co Kurski robi jako polityk, to szczerze martwię się o zbawienie jego duszy.
Więcej możesz przeczytać w 46/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.